Reklama

„Życie nie zawsze wygląda jak serial M Jak Miłość”

Niedziela bielsko-żywiecka 28/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Aleksandra Walusiak: - Od jak dawna pracuje Pan w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej?

Tomasz Drabek: - Zaraz, muszę chwilę pomyśleć... to jest w okolicach sześciu lat, chyba. Tak, od sześciu lat współpracuję z teatrem na stałe.

- Co robił Pan wcześniej?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Wcześniej studiowałem filologię polską i z wykształcenia jestem polonistą. A jeszcze wcześniej kończyłem technikum mechaniczno-elektryczne, więc różne rzeczy robiłem w życiu.

- Co spowodowało, że wybrał Pan zawód aktora? Było to marzenie, czy raczej przypadek?

- Z działalnością teatralną byłem związany bardzo długo, praktycznie już od początku szkoły średniej w teatrze amatorskim i zawsze mnie to pasjonowało. Nigdy nie myślałem jednak o karierze zawodowej. Dlatego też studiowałem polonistykę, nie zdawałem do szkoły teatralnej. Natomiast w trakcie studiów grałem cały czas w teatrze amatorskim, przez cały czas zajmowałem się tego typu działalnością. Pod koniec studiów, kiedy pisałem pracę magisterską, zaproponowano mi rolę w jednym z przedstawień w Teatrze Polskim. To był „Hamlet” w reżyserii Josefa Janika i tam grałem Rosencrantza. Było to pierwsze zaproszenie do pracy w teatrze zawodowym. Przedstawienie bardzo szybko zeszło z afisza, ale dzięki temu, że w nim zagrałem, zobaczył mnie kolejny dyrektor teatru, którym był wtedy Henryk Talar. Dał mi rolę w kolejnym przedstawieniu, w „Mistrzu i Małgorzacie” i tak się już potoczyło.

Reklama

- Z pewnością ma Pan w dorobku wiele ról. Które przedstawienie wspomina Pan najlepiej i uważa za swój największy sukces?

- Trudno powiedzieć, bo każdy aktor ma w sobie coś takiego, że każda nowa sztuka nad którą pracuje jest najważniejszą sztuką. I tak też być powinno. Natomiast są takie role, które szczególnie lubi się w karierze. Zagrałem w teatrze w około 28 przedstawieniach i różne były to role. Są jednak takie, które były dla mnie szczególnie istotne, z tego powodu, że miałem poczucie, iż coś osiągnąłem w pracy nad tymi postaciami. Mam dwie role, które bardzo cenię, pomimo że przedstawienia te są mało grane. Był to „Pokój Merwina” - sztuka rodzinna, dość poważna, gdzie zagrałem rolę, która jest dla mnie bardzo ważna. Drugą rolą z tych poważnych, którą bardzo sobie cenię jest z „Ulicy Gagarina”. Z kolei rola, która mogłaby się wydawać rolą farsową, przełamała pewną blokadę w mojej psychice. Mam na myśli rolę w „Szalonych nożyczkach”. Pomogła mi ona przełamać pewien psychiczny lęk i poczułem się pewny siebie na scenie. Zrozumiałem, że mogę kontrolować, brzydko mówiąc, publiczność. Aktor, będąc na scenie, jeżeli jest świadomy tego co robi, jest w stanie oddziaływać na publiczność. I w tym właśnie sensie mówię o poczuciu władzy, bo przy tej roli tego się nauczyłem.

- Tym bardziej, że „Szalone nożyczki” polegają na współpracy z publicznością. Mówi się, że marzeniem każdego aktora jest rola Hamleta. Czy dla Pana również ma ona szczególne znaczenie, a może jest inna postać, w którą chciałby się Pan wcielić?

- Hamlet jest mitem, z którym każdy aktor chciałby się zmierzyć i jest on raczej archetypem niż sama rolą. Szczerze mówiąc, nie jestem do końca przekonany, czy tak bardzo bym chciał. Oczywiście, gdybym dostał taką propozycję byłbym bardzo szczęśliwy, natomiast trudno mi powiedzieć, czy jest to coś o czym marzę. Sądzę, że są w Szekspirowskich tekstach postacie wiele ciekawsze i pasjonujące.

- Współczesny odbiorca atakowany jest przez kulturę masową (prasa, kino, telewizja). Teatr, podobnie jak muzea, wystawy, wernisaże itd. należą do obiegu elitarnego. A jak to wygląda u nas? Ilu ludzi przychodzi dziś na przedstawienia? Mamy stałą publiczność?

- Bardzo trudno jest wyrobić sobie publiczność elitarną. Nie wiem jaki jest problem w Bielsku, ale uważam, że coś jest nie w porządku. Nie możemy sobie stworzyć elitarnej publiczności akademickiej. W wielu miastach akademickich siłą napędową teatru bardzo często są studenci i wiele spektakli jest adresowanych do nich. Wystawiana na Małej Scenie „Ulica Gagarina” została zdjęta z afisza z powodu braku widowni. Dla widza dorosłego jest to trudny język i nie do końca zrozumiały. Z kolei dla studenta powinien być jasny i klarowny, tym bardziej, że sztuka podejmuje tematy bezpośrednio dotykające młodych ludzi, a mimo to studenci nie przychodzą. „Kształt rzeczy” - kolejna sztuka, która powinna trafiać w to środowisko, a nie trafia. Z jakiego powodu, nie mam pojęcia.
Jeżeli chodzi o funkcjonowanie teatru, głównym dylematem jest wybór między kulturą masową a elitarną. Z musu finansowego często wybiera się to pierwsze, zmierzając w ten sposób w stronę teatru mieszczańskiego, stawiającego na rozrywkę. Najlepszym przykładem jest „Testosteron”, który gramy dzisiaj. Spektakl cieczy się ogromną popularnością i masa ludzi na niego przychodzi. Nie krytykuję tego, bo przy całych kontrowersjach związanych z tą sztuką uważam, że niesie ona ogromny pokład ważnych tematów. Jeśli ktoś się dobrze wsłucha w tekst, jest w stanie odnaleźć problem determinizmu biologicznego dotyczącego człowieka i całą masę innych rzeczy, które są w tym tekście.

- Aktorstwo z pewnością przynosi wiele satysfakcji, ale jestem przekonana, że ma też swoje ciemne strony i niesie z sobą wiele wyrzeczeń i poświęceń.

- Od aktora wymaga się pełnej dyspozycyjności. Stare powiedzenie mówi: aktor albo gra, albo nie żyje. Nie ma żadnej możliwości zwolnienia. Bilety zostały sprzedane i przedstawienie musi się odbyć. Kolejną wadą jest niepewność. Pojawia się lista z obsadą na dane przedstawienie i tak naprawdę nie ma gwarancji czy się wejdzie w tą obsadę, czy nie. Czy dostanie się rolę, którą chciałoby się dostać, czy też nie. Związane są z tym pewne frustracje, pewne żale. Z drugiej znów strony aktor nie może wyzbyć się ambicji i powiedzieć sobie, że zadowala go to co ma, bo wtedy przestaje się rozwijać. Warto być ambitnym i użalać się, że mało się gra, małe role itd. Kolejnym dużym smutkiem jest niepewna sytuacja teatrów w Polsce. W większości z nich jest bardzo mało pieniędzy i tak naprawdę nikt nie wie, jaki będzie kolejny sezon, czy będą premiery, czy nie. Powracamy stopniowo do czasów, kiedy był to faktycznie wolny zawód, ze wszystkimi konsekwencjami tej wolności.
W świecie filmu, telewizji i seriali również funkcjonuje to na zasadzie szczęścia. Castingi są jak toto-lotek. Do jednej roli zgłasza się często około czterystu chętnych. Często przypadek decyduje o tym, czy dostanie się rolę, czy nie.
Natomiast poza wadami aktorstwo ma również wiele zalet. Przynosi ogromną satysfakcję, kiedy stoi się na scenie. Ma też w sobie pewną dozę uzależnienia. Przychodzi taki etap w życiu każdego aktora, że już nie potrafi zrezygnować z tego zawodu. Radość daje również aktorowi występowanie na mniej profesjonalnych scenach, granie dla nieco innego odbiorcy. Takim są prezentacje multimedialne przygotowywane dla upamiętnienia rocznic związanych z Janem Pawłem II czy spotkania z młodzieżą szkolną. Od kilku lat współpracuję ze Stowarzyszeniem Teatr Grodzki, prowadząc zajęcia w Domu Pomocy Społecznej dla osób starszych i przewlekle chorych. Dwa przedstawienia wyreżyserowałem tam samodzielnie. To wielka satysfakcja!

- Ociera się Pan o castingi?

- Raczej tak, ale będąc w Bielsku ponosi się konsekwencje bycia poza Warszawą i nie ma możliwości dotarcia na każdy casting. Jest to trochę drogi toto-lotek, bo zamiast kuponu za 1,20 zł skreślam kupon za 200 zł - podróż tam i z powrotem.

- Co poradziłby Pan młodym ludziom, którym marzy się aktorstwo?

- Bardzo często rozmawiając z młodymi ludźmi, którzy myślą o szkole teatralnej, zawsze im radzę, żeby to bardzo dobrze przemyśleli. Dużo mówię też o wadach tego zawodu. Natomiast wszystkich zachęcam do zajmowania się aktorstwem i stykania się z nim jako pasją. Nie wiem dlaczego nie ma u nas tradycji teatrów amatorskich. Zetknąłem się z tym na Słowacji, gdzie ludzie pracujący jako kolejarze, policjanci, dyrektorzy fabryk itd., a działają w amatorskich grupach teatralnych. Przedział wiekowy w takich teatrach jest od dwunasto- do siedemdziesięciolatka, oni spotykają się parę razy w tygodniu po pracy i robią teatr. Współpracują z zawodowymi reżyserami i grają na bardzo wysokim poziomie. Zachęcam do takiego zetknięcia ze sceną, bo uważam, że jest to bardzo dobre jako terapia i poszerzające horyzonty. W sensie zawodowym mówię po prostu: zastanówcie się dwa razy, bo nie zawsze jest tak kolorowo.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niemcy: 2,5 roku więzienia za kradzież pektorału Benedykta XVI

2024-05-08 13:02

[ TEMATY ]

Benedykt XVI

Grzegorz Gałązka

Mężczyzna, który w czerwcu ubiegłego roku ukradł krzyż pektoralny papieża Benedykta XVI z kościoła w Traunstein w Górnej Bawarii, został skazany na dwa i pół roku więzienia. Tak orzekł sąd rejonowy w Traunstein w Górnej Bawarii, podała agencja KNA. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny.

Według sądu sprawca, 53-letni obywatel Czech, chce mieć pewność, że krzyż, który obecnie znajduje się u znajomego, zostanie zwrócony. Wcześniej milczał na temat miejsca pobytu pektorału. Jego wartość nie może być dokładnie określona, szacuje się, że wynosi co najmniej 800 euro i ma dla wiernych bardzo dużą wartość symboliczną. Benedykt XVI zapisał go w testamencie swojej rodzinnej parafii św. Oswalda. To właśnie tutaj odprawił swoją pierwszą Mszę św. jako neoprezbiter w 1951 roku.

CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Niezwyciężony atleta Chrystusa - takim tytułem św. Andrzeja Bobolę nazwał papież Pius XII w swojej encyklice, napisanej z okazji rocznicy śmierci polskiego świętego. Dziś, gdy wiara katolicka jest atakowana z wielu stron, św. Andrzej Bobola może być ciągle stawiany jako przykład czystości i niezłomności wiary oraz wielkiego zaangażowania misyjnego.

Św. Andrzej Bobola żył na początku XVII wieku. Ten jezuita-misjonarz przemierzał rozległe obszary znajdujące się dzisiaj na terytorium Polski, Białorusi i Litwy, aby nieść Dobrą Nowinę ludziom opuszczonym i religijnie zaniedbanym. Uwieńczeniem jego gorliwego życia było męczeństwo za wiarę, którą poniósł 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim. Papież Pius XI kanonizował w Rzymie Andrzeja Bobolę 17 kwietnia 1938 roku.

CZYTAJ DALEJ

Nowacka: w kolejnym roku szkolnym oceny z religii i etyki nie będą wliczane do średniej

2024-05-09 10:40

[ TEMATY ]

katecheza

religia

PAP/Jarek Praszkiewicz

Minister edukacji narodowej Barbara Nowacka powiedziała w czwartek w TVP Info, że jest przywiązana do idei zmniejszenia liczby lekcji religii do jednej godziny w tygodniu, bo "szkoła jest od kształcenia, a nie od formacji religijnej".

Potwierdziła, że w kolejnym roku szkolnym oceny z religii i etyki nie będą wliczane do średniej ocen. Będzie też możliwość łączenia grup na lekcje z tych przedmiotów. Obecnie szkoła ma obowiązek wpisać w plan lekcje religii lub etyki, jeśli w danej klasie zgłosi się na nie więcej niż siedem osób. Po zmianach będzie można te mniejsze grupy połączyć w jedną większą.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję