Mroźne gwiaździste niebo. W oddali miesza się głośny śpiew
przerywany ujadaniem psów. To mali strażnicy podwórek "obszczekują"
kolędników: Króla Heroda w purpurowym płaszczu, z koroną na głowie,
śmierć owiniętą w białe prześcieradło i z kosą w ręce, diabła z długim
ogonem i rogami, z umalowaną na czarno twarzą, poszturchującego drewnianymi
widłami kogo popadnie, aniołów z wielkimi białymi skrzydłami, chmarę
pasterzy. Tak kolędnicy chodzili od chaty do chaty, od zagrody do
zagrody, śpiewając kolędy. A kiedy uchylały się drzwi sieni, snop
światła wpadał przez próg i ukazywał szopkę na kiju albo gwiazdę.
Cała rodzina była zadowolona. Gdyby kolędnicy nie przyszli w któryś
z tych świętych wieczorów, byłoby smutno i czegoś by brakowało. Przebierańcy
wchodzili do środka, gospodarze odsuwali stół i ławy pod ściany i
robili scenę, na której miała się rozegrać historia walki o duszę
zbrodniczego króla. Rumor, rwetes, pokrzykiwania - i śmierć ścięła
głowę Herodowi. Małe dzieci płakały przerażone, tuliły główki w matczyne
spódnice, ale przemożna ciekawość kazała im co rusz łypnąć okiem
na to straszne widowisko. Usmolony diabeł wymachiwał ogonem i wrzeszczał: "
Królu Herodzie, za twe grzechy, za twe zbytki, chodź do piekła, boś
ty brzydki!". Na koniec cała grupa zwracała się do gospodarzy o datek.
Gospodyni nie żałowała paru jajek, strucli z makiem czy serem. Gospodarz
dał parę groszy, i w tym domu kolędowanie było skończone. Herody
wychodziły z izby i idąc do następnego obejścia, śpiewały: "Za kolędę
dziękujemy, zdrowia, szczęścia winszujemy, żebyście długo żyli, a
po śmierci w niebie byli".
Od św. Szczepana w wielu regionach rozpoczynano kolędę.
Po kolędzie chodził ksiądz, a także młodzież wiejska, rozśpiewana
i roześmiana, w ciężkich kożuchach narzuconych na ramiona, odwiedzała
chaty. Aż do Trzech Króli chodzili z turoniem lub Herodem, wyśpiewując
pod oknami kolędy, wyrażając w ten sposób chęć odwiedzin i odegrania
przedstawienia. W kalendarzu ludowym Trzech Króli kończyło czas godów,
a otwierało zapusty trwające do Środy Popielcowej.
Tematyka Herodów w zasadzie opiera się na kantyczkach,
ale każdy region nadaje swój własny, charakterystyczny rys postaciom
biorącym udział w przedstawieniu. Tradycję Herodów kultywuje też
młodzież szkolna ze Zbójnej. Przedsmak swoich możliwości aktorskich
pokazała ona w kościele parafialnym w Zbójnej tuż po zakończeniu
Mszy św., 6 stycznia br., w święto Trzech Króli. Uczniowie z V i
VI klasy szkoły podstawowej odegrali scenę o okrutnym królu Herodzie,
w którego wcielił się Kamil. Pozostałe postacie sugestywnie tworzyli:
Śmierć - Beata, Anioł - Ania, Żyd - Łukasz, ułani: Kamil, Mateusz,
Paweł i Artur. Największą uwagę przyciągał ruchliwy diabeł (Aneta),
który swoim wyglądem pobudził najmłodszych widzów do płaczu.
Scenariusz przedstawienia opracowała Elżbieta Lemańska,
dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury, prowadząca tam zajęcia recytatorsko-teatralne.
Kiedy w 1992 r. powstawał GOK w Zbójnej, E. Lemańska postawiła sobie
za główny cel odkrycie na nowo przebogatej kultury kurpiowskiej,
by zaszczepić ją młodemu pokoleniu. Swoją pasją zaraziła młodych
do tego stopnia, że wkrótce zasilili zespoły kolędnicze, dorosły
i dziecięcy zespół Herodów, tzw. królewkę, zespół młodzieżowy z gwiazdą
oraz zespoły śpiewacze przygotowujące tzw. rajby. Mali artyści chętnie
biorą udział w przeglądach teatrów wiejskich, wieczorami zaś kolędują
i radują swoim śpiewem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu