Reklama
Nauczanie Kościoła koncentruje się wokół Boga Prawdziwego,
który objawił się ludziom w Chrystusie i pozostawił wskazania dotyczące
dróg prowadzących do zbawienia. Przyjęcie Ewangelii Jezusa wiąże
się z wymogiem życia według przyjętej wiary i to zarówno w wymiarze
osobistym, indywidualnym, prywatnym czy publicznym. Chrześcijanin
żyje w świecie i w świecie, wśród różnych uwarunkowań, także społecznych
i politycznych, pragnie żyć zgodnie ze wskazaniami Kościoła, strzegącego
depozytu Ewangelii.
Kościół w Polsce czyli wszyscy ochrzczeni, uczestniczy
w życiu społecznym i ma obowiązek wspierania dobra i prawdy oraz
uwrażliwiania sumień na właściwą hierarchię wartości, na odpowiednie
wybory dobra oraz przestrzegania przed grożącymi niebezpieczeństwami
w oparciu o potrzebę budowania na stałych a nie ulotnych fundamentach.
Problemów i zadań społecznych jest wiele. Trzeba o nich
systematycznie mówić, aby rozeznanie mogło stawać się pełniejsze
i coraz bardziej społecznie angażujące.
Jednym z aktualnych haseł nagłaśnianych w ostatnich latach
w Polsce jest sprawa nowych struktur europejskich i przynależność
do nich w wymiarze politycznym, gospodarczym, kulturalnym, prawnym,
militarnym i innych.
Przynależność do Unii Europejskiej nie jest celem samym
w sobie. Celem jest dobro ludzi, ich wszechstronny rozwój, ich droga
do większego uniwersalizmu (a może nawet braterstwa), zabezpieczenia
zdobyczy dotychczasowych i zdobyczy nowych w oparciu o fundament
równości, prawdy, sprawiedliwości, etyki. Celem przynależności do
Unii powinno być również dobro Polski w jednakowej mierze jak dobro
pozostałych państw i narodów.
Jakie są warunki zrealizowania uzasadnionych oczekiwań,
czy osiągnięcie ich wiąże się z samymi korzyściami, czy pociągnie
potrzebę ofiar i wyrzeczeń, czy będziemy w stanie je ponieść i czy
zyski zrównoważą straty? Na te i podobne pytania warto szukać odpowiedzi
i dlatego Rada Społeczna Archidiecezji Przemyskiej postanowiła odnieść
się i zaznaczyć swoje stanowisko wobec pewnych istotnych i aktualnych
zagadnień życia społecznego.
Integracja Polski z Unią Europejska
Reklama
Za dwa lata przewidywane jest włączenie Polski w struktury
Unii Europejskiej. Kolejne rządy RP prowadzą z władzami Unii pertraktacje
w tej sprawie. Prawdopodobnie ich zakończenie nastąpi pod koniec
2002 r. Zdecydowana większość publicznych mediów zamiast rzetelnie
informować o procesie stowarzyszeniowym, o kosztach i zyskach, zamiast
organizować szeroką społeczną dyskusję, z góry przyjęła pozycję bezwarunkowo
propagującą nasze wejście do Unii, wyciszając czy nawet dyskredytując
tych, którzy zgłaszają wątpliwości. Pomimo tych wysiłków nieustannie
przemawia życie, zdrowy rozsądek i na przestrzeni ostatnich lat,
procent zwolenników integracji ulega systematycznie wahaniom. Po
pierwszej euforii związanej z perspektywą znalezienia się wśród najbogatszych
państw Europy przyszło pewne "otrzeźwienie", uzasadniony sceptycyzm.
Coraz więcej ludzi uświadamia sobie bowiem wielkie koszty z tym związane (
aż do zrzeczenia się części państwowej suwerenności włącznie), a
korzyści dla państwa i konkretnego obywatela jawią się jako coś,
co jest niejasno określone, a więc i niezbyt pewne. Potęguje tę niepewność
spowodowana także przez zatajanie przed opinią publiczną, przez obecny
chociażby rząd, istotnych decyzji w rozmowach negocjacyjnych. Brakuje
rzetelnego bilansu zysków i kosztów. Częściowo uchwalone prawa wskazują,
że Polska już jest w nowych strukturach europejskich (w Europie jest
od tysiąca lat), tym bardziej uzasadnione i potrzebne jest przemyślenie
i przedyskutowanie przyszłości Polski w nowej strukturze, o tyle
bezpiecznej, że demokratycznej i o tyle budzącej obawy, że wykluczającej
religię i odniesienie do Boga w aktualnym projekcie swej przyszłej
konstytucji czyli w Karcie podstawowych praw. Tekst Karty bowiem
- jak ubolewał Papież w swym przesłaniu z okazji 1200. rocznicy Koronacji
Karola Wielkiego z grudnia 2000 r. - "nie zawiera ani jednej wzmianki
o Bogu, który skądinąd jest pierwotnym źródłem godności człowieka
i jego fundamentalnych praw. Nie wolno zapominać, że właśnie odrzucenie
Boga i Jego przykazań doprowadziło w ubiegłym stuleciu do powstania
bałwochwalczych tyranii, które krzewiły kult rasy, klasy społecznej,
państwa, narodu czy partii, odrzucając kult Boga żywego i prawdziwego"
.
Wejście do Unii będzie poprzedzone powszechnym referendum
i każdy obywatel Polski będzie miał okazję wypowiedzieć się za lub
przeciw temu związkowi z nową strukturą. Dlatego już dziś trzeba
uczciwie zabiegać o to, aby każdy z nas mógł w poczuciu bezpieczeństwa
moralnego o los własny, o umocnione poczucie bezpieczeństwa, zagwarantowaną
wolność religii, hierarchię wartości i tożsamość Ojczyzny opowiedzieć
się za pełnym wejściem do Unii.
Podzielamy słuszność uwag zatroskanego o Europę Papieża,
że "Kościół pragnie być obecny w procesie przygotowania Polski do
pełnego zjednoczenia z Unią Europejską... Trzeba jednak, aby zaistniała
w nich jako państwo, które ma swoje oblicze duchowe i kulturalne,
swoją niezbywalną tradycję historyczną związaną od zarania dziejów
z chrześcijaństwem. Tej tradycji, tej narodowej tożsamości Polska
nie może się wyzbyć" (Jan Paweł II, do ambasadora Rzeczypospolitej
przy Stolicy Apostolskiej 3 grudnia 2001 r.).
Ewentualne wejście Polski do Unii Europejskiej to kwestia
niezwykle ważna dla przyszłości narodu i państwa, i dlatego naród
ma prawo do prawdy na ten temat i szerokiej informacji o przyszłych
ewentualnych korzyściach, ale i konsekwencjach naszego akcesu do
Unii.
Rządy Polski i Unii Europejskiej nie udzieliły dotychczas
odpowiedzi na wiele podstawowych pytań nurtujących nasz naród. Wobec
ogromnych rezerw finansowych kapitału zachodniego i wysokiej ceny
ziemi w Unii Europejskiej uzasadniona jest obawa polskich rolników,
podobnie jak rolników duńskich czy francuskich przed masowym wykupywaniem
taniej ziemi przez obcokrajowców. Niepokoić musi fakt, że większość
polskich banków czy prasy już dziś znajduje się w rękach kapitału
zagranicznego. A są to przecież instytucje kluczowe dla niepodległego
państwa. Podobne zagrożenia jawią się przed polskim przemysłem. Skutki
dla naszego kraju mogą - już w niedalekiej przyszłości - okazać się
pod wieloma względami wprost katastrofalne (przykład bogatej Argentyny,
którą doprowadzono do bankructwa jest tu szczególnie wymowny). W
ostatnich latach mamy aż nadto dowodów na to, że inwestowany u nas
kapitał zachodni nie zawsze służy rozwojowi produkcji, lecz niestety
staje się sposobem eliminowania polskiej konkurencji. Należy bacznie
obserwować, czy aby nie stajemy się tylko rynkiem zbytu dla unijnych
produktów, bez szans na sprzedaż polskich towarów i rynkiem taniej
siły roboczej, zresztą blokowanej skutecznymi przepisami Unii. (Na
marginesie warto zauważyć, że Guenter Verheugen, Komisarz Unii ds.
rozszerzenia o nowe państwa, w wywiadzie dla niemieckiego dziennika
Westdeutsche Allgemeine Zeitung otwarcie stwierdził, że Niemcy są
krajem, który najbardziej skorzysta na poszerzeniu Unii na Wschód.
Przyjęcie nowych kandydatów ma być szczególnie opłacalnym interesem
dla niemieckiej gospodarki, a nowe kraje w ciągu kilku lat staną
się dla eksportu niemieckich towarów ważniejsze niż USA - za: Nasz
Dziennik, 2 marca 2001 r.).
Ponadto niektóre państwa Unii twardo upierają się za
okresem przejściowym dotyczącym przepływu pracowników z nowych państw,
ograniczającym (nawet do 7 lat) dostęp do zachodniego rynku pracy,
a nie zgadzają się na okres przejściowy w zakupie polskiej ziemi.
Zasada partnerstwa powinna działać w obie strony. Warto wiedzieć,
że kraje Unii Europejskiej np. Francja, Niemcy czy Dania tak własnym
prawem wewnętrznym uregulowały sprzedaż ziemi, że praktycznie uniemożliwiły
spekulacje, domagając się, aby jej nowy właściciel każdorazowo dawał
gwarancje, że będzie ją uprawiał pozostając przynajmniej od 6 miesięcy
jej stałym mieszkańcem (np. Danii). Czy podobne rozwiązanie zastosuje
Rząd Polski?
Bardzo ważną sprawą jest polskie rolnictwo, uznawane
przez zachodnich ekspertów za rzekomo główną przeszkodę na drodze
do Unii Europejskiej. Przywiązanie do ziemi w Polsce ma swój własny
wymiar, jest wyrazem zdrowego, ofiarnego patriotyzmu, źródłem sprawdzonych
wartości dla polskiej tożsamości i kultury i z tym należy się liczyć.
Nie ulega wątpliwości, że dla przyszłości naszego narodu i naszej
tożsamości jest to jeden z najważniejszych tzw. obszarów negocjacyjnych.
W minionych latach wysuwano pod adresem polskiej wsi i rolnictwa
tak wiele różnych zarzutów i żądań, nierzadko sprzecznych, że nie
sposób je wyliczyć i wszystkie poważnie traktować.
Głośne wydarzenia z ostatnich miesięcy, takie jak choroba
szalonych krów czy epidemia pryszczycy, postawiły pod wielkim znakiem
zapytania kierunek rozwoju unijnego rolnictwa. (Angielski The Guardian
tak skomentował te zjawiska: "Być może za 10 czy 20 lat uznamy, że
obecna epidemia pryszczycy była zwrotnym punktem w rozwoju rolnictwa
europejskiego. Przez ponad pół wieku jedynym celem tego, co uchodzi
za naszą politykę rolną była produkcja taniej żywności. Teraz okazuje
się, że była ona tania tylko z pozoru. Jasne, ceny w supermarkecie
nie są wysokie, ale doliczmy do ceny mleka i wołowiny koszty odszkodowań
dla hodowców i leczenia ofiar.
Żywność tania przedkłada ilość nad jakość. A w efekcie
jemy więcej i jesteśmy bardziej otyli niż kiedykolwiek. Według raportu
Wordlwatch na świecie jest 1,2 mld otyłych. Tyle ile niedożywionych.
Zażeramy się na śmierć, a
oddziały onkologiczne i kardiologiczne pękają w szwach.
Kiedyś społeczeństwo potrafiło ograniczać obżarstwo, obowiązywały
posty. Może czas, byśmy przestali tyle jeść i uznali, że tania żywność
to miraż?" - za: Gazeta Wyborcza, 5 marca 2001 r.).
Zarzuca się, że nasze rolnictwo ma przestarzałą strukturę,
jest zacofane, że nie wytrzyma konkurencji z Zachodem. Ceny produktów
rolnych czy spożywczych są na rynku zachodnim i polskim podobne.
Należy jednak pamiętać, że 40% całego budżetu Unii przeznaczane jest
na dotacje do rolnictwa (tj. ok. 43 mld euro rocznie), podczas gdy
nasze rolnictwo radzi sobie niemal bez żadnych dotacji ze strony
państwa. Jeżeli nowoczesne rolnictwo (czyli takie jak zachodnie)
oznacza aplikowanie rokrocznie wielkiej ilości nawozów sztucznych,
konieczności stosowania we wszelkiej uprawie rolnej chemicznych oprysków,
a w hodowli antybiotyków (profilaktycznie) i spreparowanych sztucznie
pasz - to chyba lepiej dla nas, że nie doszliśmy do tej "nowoczesności"
. Jest niezwykłym paradoksem, że w dobie wielkiej troski o środowisko
naturalne, o ekologię, rolnictwo unijne i produkcja żywności jest
całkowitym tego wszystkiego zaprzeczeniem. Aby więcej i taniej produkować,
aby tym samym łatwo zwiększyć popyt i konsumpcję, zwierzęta roślinożerne
karmi się mączką mięsno-kostną. Sam fakt zmuszania roślinożerców
do zjadania mięsa wydaje się przynajmniej wielkim nieporozumieniem.
Spowodowała to bezmyślność, albo chciwość. Zatrważające efekty z
dnia na dzień osiągają monstrualne rozmiary i każą postawić pytanie,
czy nie nadchodzi gigantyczny kryzys żywieniowy. Dodajmy do tego
produkcję żywności roślinnej genetycznie zmodyfikowanej, której skutki
są obecnie nieprzewidywalne. Już dziś można powiedzieć, że ingerencja
w prawa natury w sferze rolnej i hodowli zwierząt poszła za daleko,
a rolnictwo unijne znalazło się w ślepym zaułku.
Polskie rolnictwo w tej dziedzinie, czyli produkcji żywności,
raczej nie powinno dostosowywać się do modelu zachodniego, skoro
wszystko wskazuje na to, że właśnie ów model zaczyna bankrutować,
ale szukać innych, bardziej korzystnych dla Europy rozwiązań.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Problemy wewnętrzne
Sytuacja gospodarcza w kraju nie napawa zbytnim optymizmem.
Niepokojące prognozy dotyczące wzrostu gospodarczego na najbliższy
rok, rosnące bezrobocie, brak długofalowej polityki dla rolnictwa
i przetwórstwa jego produktów, pogarszająca się sytuacja materialna
coraz większej ilości rodzin, to zjawiska, które wymagają głębokiej
troski i refleksji głównie klasy rządzącej. Programy partii politycznych
od wielu lat w tych kwestiach pozostają niestety tylko papierowym
zbiorem dobrych życzeń. Partie, także powstałe w ostatnim czasie,
są rzecznikami określonych grup czy kół biznesu, a brakuje systemowych
rozwiązań, a co za tym idzie, i przemian dotyczących istotnych zagadnień
społecznych. Konkretnymi ustawami trzeba dziś bronić interesów ludzi
biednych, bezrobotnych, dobra i godności człowieka, zwłaszcza prostego
robotnika którego nierzadko położono na ołtarzu ekonomii i zysku.
Partie lewicowe, oprócz taniej demagogii i totalnej krytyki poprzedniego
rządu, wcale nie proponują jakościowo lepszych od swoich poprzedników
rozwiązań.
Państwo ma coraz mniejszy wpływ nie tylko na gospodarkę,
ale wycofuje się również z innych dziedzin życia społecznego. Realna
władza powoli, ale systematycznie przesuwa się do instytucji tzw. "
społeczeństwa obywatelskiego". Wybitni obserwatorzy zjawisk społecznych
uważają, że prawdziwa władza sytuuje się dzisiaj w znacznej części
mediów, w międzynarodowych fundacjach finansujących wychowanie młodzieży
i formację polskiej inteligencji, w organizacjach pozarządowych,
na uniwersytetach, w szkołach czy placówkach kulturalnych. Budowa
społeczeństwa obywatelskiego i uzyskanie dominującego wpływu na jego
instytucje stało się celem polityków najbardziej żądnych władzy.
Lewica i liberałowie w ostatnich latach odbyli "długi marsz" na instytucje
społeczeństwa obywatelskiego uzyskując w nich znaczące wpływy i narzucając
im własną lewicowo-liberalną ideologię, obcą, a nierzadko wrogą wielowiekowej
tradycji narodów i wartościom chrześcijańskim. Kolejne referenda
w Irlandii, mające na celu zmianę ustawy antyaborcyjnej każą i nam
zapytać o los dzieci nie narodzonych. Nie jest to pytanie bynajmniej
demagogiczne, wszak widać, że obecny rząd wyraźnie dąży do osłabienia
instytucji rodziny. Już wprowadzono zmniejszony czasowo urlop macierzyński.
W mediach słychać głosy o potrzebie, więcej, konieczności zliberalizowania
ustawy antyaborcyjnej. Żadne korzyści materialne nie mogą przeważyć
poszanowania świętego prawa do życia. Literatura, muzea, galerie
sztuki - to "instytucje władzy", historia - to władza, w myśl orwellowskiego
hasła: kto ma władzę nad przeszłością, kontroluje także teraźniejszość.
Ideologia, kultura i wychowanie to spójna całość. Instytucje
społeczeństwa obywatelskiego i kluczowe dla ekonomii stanowiska,
które z natury powinny być apolityczne stały się zideologizowane
i upolitycznione. Znamienne jest, że zarówno liberałowie, jak i lewica
po uzyskaniu silnych pozycji w tych instytucjach, które wykorzystują
do uprawiania doraźnej polityki, są za redukcją i dalszym osłabianiem
roli państwa. Lewica, która zdominowała zarządy i rady nadzorcze
telewizji i radia, mówi teraz o niezależności mediów publicznych.
Przykładów podobnej manipulacji można znaleźć więcej.
Problemy lokalne
Region południowo-wschodniej Polski, podobnie jak wiele innych
regionów, należy do biedniejszych w kraju. Reforma administracyjna
niekorzystnie odbiła się na jego rozwoju. Dużo na znaczeniu straciły
miasta i regiony będące wcześniej stolicami województw, jak Krosno
i Przemyśl. Po utracie urzędu wojewódzkiego, co było owocem reformy
przeprowadzonej przez poprzedni rząd, nastąpił przedziwny, bo często
trudny do zrozumienia, exodus kolejnych ważnych instytucji. Postępuje,
budząca uzasadniony niepokój o przyszłość, degradacja starych ośrodków
kulturalnych, szczególnie ważnych dziś dla kontaktów ze Słowacją
i Ukrainą. Pewnym pozytywnym, budzącym dalekosiężną nadzieję faktem
jest powstanie Uniwersytetu Rzeszowskiego i Wyższych Szkół Zawodowych
na terenie Podkarpacia: w Jarosławiu, Sanoku, Krośnie i Przemyślu.
Brakuje znaczących inwestycji centralnych, które niwelowałyby
różnice między Polską centralną a prowincją. Dobra ziemia leży odłogiem,
gdyż rolnik nie ma gdzie sprzedać swoich płodów. Szczególnie dotkliwy
jest brak lokalnych zakładów przetwórstwa produkcji rolnej. Rolnikom
trzeba pomóc w ukierunkowaniu produkcji zgodnie z popytem. Nie tworzy
się nowych miejsc pracy. Państwo za mało troszczy się o stworzenie
warunków do prowadzenia handlu z krajami sąsiednimi. Wiele mówi się
i pisze o świetnych stosunkach międzypaństwowych z Ukrainą, co niestety
nie przekłada się na konkretne, obustronne korzyści gospodarcze.
Ci, którzy widzą tutaj wielkie możliwości (a są to i Polacy i Ukraińcy)
zmuszeni są do pokonywania nierzadko absurdalnych utrudnień i czynią
to półlegalnie, albo wprost nielegalnie, a przecież zwłaszcza Ukraina
jest potencjalnie wielkim rynkiem zbytu.
Podkarpacie, a szczególnie jego południowo-wschodnie
tereny potrzebują rzeczników skutecznie zatroskanych o jego dobro
i przyszłość. Konieczna jest konsolidacja społeczno-polityczna wokół
wspólnych celów i priorytetów.
Powyższe refleksje są owocem obserwacji sytuacji jednego
z regionów Polski, który współczesność (czy nowoczesna?) skazuje
na degradację. Wprawdzie widać w naszych wioskach nowe domy, ale
jakże często są one owocem zarobków przywiezionych z emigracji,
która także owocnie pracuje na obraz współczesnej Polski.
Nic i nikt nie zdoła zastąpić przedsiębiorczości indywidualnej,
inicjatyw oddolnych, które trzeba podejmować i promować, którym trzeba
pomóc dobrze wystartować. Tworzyć wzorce dla uruchomienia skutecznej
przedsiębiorczości rolników, zabiegać o ożywienie rzemiosła, lokalnych
spółdzielni opartych o wzajemne umowy jednostek czy gmin itp. Polityka
podatkowa państwa powinna promować tego rodzaju oddolne inicjatywy
i gwarantować poczucie bezpieczeństwa. Nic bowiem tak nie zniechęca
ludzi do ofiar jak brak poczucia bezpieczeństwa, brak głębszych motywacji,
brak oparcia się o głębsze wartości. Dawniej nazywano je przywiązaniem
do ziemi, do kultury ojczystej i sprawdzonych przez pokolenia tradycji.
Dziś trzeba to jeszcze poszerzyć, pogłębić i ubogacić przynależnością
do Europy. Będzie w niej miejsce dla kolejnego narodu wyrosłego z
tysiącletniej tradycji chrześcijańskiej, uformowanego w oparciu o
wspólne historyczne sukcesy i porażki, zdolnego tworzyć nową Europę,
taką, która zna swe etyczne i duchowe fundamenty.
Arcybiskup Przemyski przyjął powyższe uwagi Rady Społecznej
w dniu 30 grudnia 2001 r.