Reklama

W niebie, widać, dużo spraw...

Niedziela przemyska 47/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tytuł mojej refleksji o zmarłym koledze nie ma znaczenia dogmatycznego. Chodzi mi raczej o to, że pewnie w niebie musi być wiele spraw do zrobienia, do których nieodzowną była obecność Księdza Wacława.
Drugi listopada. Wieczorna Msza św. Procesja w katedrze, kolejne stacje. Wśród tych, którzy wspominają, modlą się, kroczy ksiądz Wacław. To widzieliśmy. Potem pozostała tajemnica odchodzenia. Wieczorem zasiadł przy komputerze, by na diecezjalnej stronie zamieścić relację z dopiero co skończonej uroczystości. Godzina 22, dzwonek telefonu odrywa go od pracy. Długą chwilę rozmawia ze swoim kolegą kursowym ks. dziekanem Adamem Drewniakiem. To też wiemy. Kończy się rozmowa. Być może wtedy rozpoczął się dialog, który poznamy dopiero, kiedy i my tam się znajdziemy. Pan zaprasza swojego sługę w niebieskie wierzeje. Zdziwienie na twarzy miesza się z lękiem. Ale Mistrzowi się nie odmawia. Rano siostra Służebniczka zastaje go w fotelu. Rozlegają się telefony. Niedowierzanie. Odszedł ktoś ważny dla diecezji, dla przyjaciół.
W niedzielę wieczorem eksporta. Przewodniczy bp Edward Białogłowski. O ile pamiętam, to właśnie Jego zastąpił w posłudze ojca duchownego w naszym seminarium właśnie ksiądz Wacław. Egzortę pożegnalną wygłasza ks. prof. Andrzej Garbarz, kursowy kolega i duktor rocznika 1978. Oto jego pełne głębi i wczucia się w życie Przyjaciela słowa:
„Dzień Zaduszny Roku Pańskiego 2007 okazał się być dniem ostatnim na tej ziemi dla Kapłana, którego dzisiaj żegnamy modlitwą za zmarłych, do której, w tych dniach wzywa nas Kościół święty.
Ks. Wacław Partyka - z powołania - kapłan; z urzędu - prałat, scholastyk Kapituły Katedralnej Przemyskiej, wikariusz generalny Archidiecezji Przemyskiej, pracowity, gorliwy i sumienny kurialista, dla wielu kapłanów i świeckich - ojciec duchowny i spowiednik, „brat pielgrzymkowy”, rekolekcjonista i kaznodzieja, dla przyjaciół - po prostu Wacek. Z wykształcenia - historyk sztuki, krytyk, znawca, teolog. Z zamiłowania - artysta.
Można by wymieniać jeszcze wiele przymiotów i funkcji, jakimi wyróżniał się i jakie pełnił Zmarły Kapłan. Są one znane Panu Bogu i wszystkim, którzy Go spotkali w tym życiu. Wspólną ich cechą charakterystyczną jest to, że w swej bogatej osobowości umiał połączyć charyzmat kapłaństwa z artystyczną duszą.
Sięgam po statuty Synodu Archidiecezji Przemyskiej: „projekt okładki i skład komputerowy - ks. mgr Wacław Partyka”; biorę do ręki „Rocznik” czy „Adresownik Archidiecezji” - „projekt okładki - ks. Wacław Partyka”. I tak w wielu innych publikacjach - w księdze jubileuszowej dedykowanej Metropolicie Przemyskiemu „Numine Tuo Domine” i innych książkach jubileuszowych. Jego projektami ozdobione są okładki książek, np: „Nowe kościoły diecezji przemyskiej” i „Świadkowie wiary diecezji przemyskiej” oraz wiele, wiele innych pięknych i cennych publikacji.
Szczególną twórczością ks. Wacława była „plastyka pielgrzymkowa”. Był od początku jednym z organizatorów Pieszej Pielgrzymki Przemyskiej na Jasną Górę, a w ostatnim roku - jej dyrektorem. I jak sam napisał: „Od wielu już lat mam okazję współpracować przy powstawaniu (…) plastycznej oprawy związanej z pielgrzymką (…).
W «plastyce pielgrzymkowej» ks. Wacława znaczące miejsce zajmują plakaty i tzw. plakietki. «O ile - jak napisał sam ich autor - znaki pielgrzymkowe wykonywane są raz na kilka lat, o tyle plakietki pielgrzymkowe oraz plakaty tworzone są każdego roku. Najpierw jednak, zanim powstanie symbol, wypracowywany jest w zespole, w ścisłej współpracy z Wydziałem Duszpasterskim Kurii Metropolitalnej program rekolekcji w drodze, jakimi jest każdorazowa pielgrzymka. (…) Tak więc coroczny plakat, (…) plakietka i identyfikatory, zawierają w sobie hasło roku duszpasterskiego - pełne lub skrócone - wraz z symbolem nawiązującym do realizowanej treści».
Dobrze się stało, że te znaki i symbole zostały zamieszczone w książce z okazji 25-lecia Pielgrzymki Przemyskiej zatytułowanej «W duchu dziękczynienia». Dziś w duchu dziękczynienia za ten wymiar posługi naszego «pielgrzymkowego brata», i za całe jego życie, przeżywamy tę żałobną uroczystość. Oglądając symbolikę zawartą w twórczości plastycznej ks. Partyki dostrzegamy jego kapłańską troskę i trud artystyczny włączenia piękna w służbę prawdy i w służbę zbawienia.
W każdym wspomnianym dziele widoczny jest wyraźny schemat: Bóg - człowiek, a między nimi świat znaków Bożych i ludzkich. Dzieło sztuki w tym układzie jest znakiem jakiegoś - przynajmniej częściowego zrozumienia Bożego świata i Bożej tajemnicy. I jest propozycją daną innym, aby w tym znaku i przez ten znak - z Bogiem się spotykali. Sztuka sakralna bowiem zbliża człowieka do granicy Niewidzialnego, stara się wprowadzić go w świat ducha, niejako zmusza człowieka do refleksji, do zastanowienia się, czy proponowany mu znak, symbol, wizja artystyczna, są dostatecznie przekonujące, i czy mają dość siły, aby go przez tę granicę przeprowadzić.
Troską twórców dzieł sztuki sakralnej było i jest wciąż to, żeby w sposób figuralny czy symboliczny, oświadczyć odbiorcy: Opowiadam ci po ludzku historię Bożą tak, żebyś Boga i siebie mógł w niej znaleźć. Pokazują to monumentalne rzeźby i obrazy, choćby w naszej, pięknej przemyskiej bazylice katedralnej. Wchodził więc człowiek sercem i sumieniem do stajenki, by oddać hołd Nowonarodzonemu. Sercem i sumieniem przypadał do stóp krzyża, by wyrazić żal za swoje grzechy. Idzie na pielgrzymkę: «po nowe serce». Idzie, w otoczeniu pełnych wymowy symboli i znaków, by to «nowe serce» odzyskać, oczyścić, uszlachetnić, i te znaki mają mu w tym pomóc. Chodzi tylko wciąż o to, aby owych, proponowanych mu znaków, w swojej świadomości nie przerobił na zabytek muzealny. Aby treść zawarta w tych symbolach była wciąż żywa. I w tym pomagają nam tacy ludzie jak śp. ks. Wacław. Prowadził nas przez sztukę w tajemnicę Boga, abyśmy uczyli się patrzeć, zachwycać się i modlić.
Kiedyś Fra Angelico - człowiek, któremu do przedstawienia postaci Chrystusa obok złota, purpury i błękitu potrzebna była modlitwa, problem osobowości twórcy chrześcijańskiego ujął w pokorne zdanie: «Kto czyni dzieła Chrystusowe, z Chrystusem musi być zawsze». Inny sławny malarz Rubens powiedział o sobie: «Dusza moja religijna i artystyczna, albo lepiej, artystyczna, ponieważ religijna». Jakże te słowa pasują do sylwetki ks. prał. Wacława Partyki!
Niełatwa jest dziś droga do świadomego wżycia się w społeczność chrześcijańską, w Kościół jako w Mistyczne Ciało Chrystusa. Ileż trzeba spotkań z Chrystusem, by Chrystusa i Kościół dobrze rozumieć i by to zrozumienie doprowadziło do przyjęcia Chrystusa i jego praw! Ileż trzeba kazań, katechez, zabiegów duszpasterskich, aby przybliżać ludziom i budować Królestwo Boże. Gorliwie, pokornie i posłusznie, ofiarnie i z radością podejmował te zadania nasz Drogi Brat Wacław. Wypełnił swoje powołanie do końca. Dziękujemy dziś Panu Bogu za jego życie i posługiwanie.
Miał rację Kościół, gdy przed trzydziestoma niespełna laty potwierdził jego kapłańskie powołanie, konsekrując jego serce i namaszczając jego utalentowane ręce do posługi w Kościele. Dziś jako dojrzały, uformowany łaską Boga owoc, jest nam prawdziwym i pięknym świadectwem spotkania człowieka utalentowanego z ideą Królestwa Bożego. Do Królestwa tego prowadził słowem, kolorem, linią, kształtem. Sam szedł do niego tak, jak uczy nas Mistrz, Twórca tego Królestwa, Jezus Chrystus: «Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa». Wacław do tego Królestwa szedł jak dziecko - prostolinijny i szczery.
W wiadomościach internetowych, pod datą 15 lipca zapisano: «XXVII Piesza Pielgrzymka Przemyska dotarła do kresu pątniczej drogi». Dziś zapisujemy w sercach: «Ks. Wacław Partyka dotarł do kresu swej doczesnej pątniczej drogi». I tak, jak na Jasnej Górze prezentowane są poszczególne grupy pielgrzymkowe, tak my dzisiaj, w ufnej modlitwie prezentujemy niebu jego życie: «Przypatrzcie się powołaniu jego!».
Boże, który obdarzyłeś naszego brata Wacława godnością kapłańską, przez orędownictwo Błogosławionej Panny Maryi, Rodzicielki Twojego Syna i wstawiennictwo Twoich świętych, spraw, prosimy, aby został on na wieki włączony do ich społeczności. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen”.
Przed błogosławieństwem głos zabiera Ksiądz Arcybiskup. Mówi pełnym wzruszenia głosem: „Odchodzi ktoś dla mnie ważny w tych piętnastu latach mojej posługi w Przemyślu. Trudno przyjąć, że już go nie ma. Odchodzi Przyjaciel, ale i człowiek-instytucja. Trudno będzie zapełnić te miejsca, które pokornie i z wielką życzliwością zajmował, i realizował w naszej archidiecezji. Żegnam Go z wielkim smutkiem, ale i nadzieją, że jest już szczęśliwy, a Duch Święty pomoże nam zapełnić przestrzenie, które przez lata Ksiądz Wacław zagospodarowywał”.
180 kapłanów z milczeniu rozbiera się z szat liturgicznych. Wielu patrzy z niedowierzaniem na masywną dębową trumnę z mszałem, kielichem i skromną wiązanką kwiatów.
W poniedziałek od rana trwa animowana przez kleryków modlitwa. Spotykam idącego do archikatedry Księdza Arcybiskupa. „Widzisz, teraz trzeba ze czterech ludzi, by zrobić to, co on robił sam. Śmierć jest okrutna, ale też jest wielką dobrodziejką. Dopiero jak umarł widzimy, kogo mieliśmy, kogo straciliśmy”.
Tak, to prawda. Chociaż wszyscy mieliśmy świadomośc, że Wacław, to ważna figura. Wystarczy obejrzeć obwoluty wydanych przez wydawnictwo diecezjalne książek. Każda nosi znaki jego artystycznej ręki. Iluż biskupów szło w posługę obdarowanych przez Wacława artystycznie wymodelowanym herbem i zawołaniem. To nie tylko ręka artysty, ale też rozmodlone serce kapłana, który pochylał się nad kolejnymi posłaniami współbraci kapłanów, teraz już hierarchów.
Ręce to chyba synteza Wacława. Był rok wyżej w seminarium. Niewiele pamiętam z opowieści o jego naukowych sukcesach. Ale to, co mi utkwiło, i czego mu zazdrościłem, to fakt, że Wacława zawsze szukano, kiedy zepsuł się zegar, odmawiały posłuszeństwa wątłej wówczas „kondycji” urządzenia radiowe, telefony itp.
Potem była pierwsza posługa w parafii Zagórz. I znowu na daleką północ dicezji, gdzie wikariuszowałem, dochodziły nieco żartobliwe wieści, że wreszcie trzeba było Wacka posłać do Zagórza, aby ponaprawiał stare ornaty i chorągwie. Nie wiedzieliśmy, z jaką pieczołowitością pochylał się nad tymi dziełami sztuki, które dla nas były jedynie starymi elementami wystroju kościoła. W Zagórzu zapamiętano go z jeszcze jednego. Dobroci. Przed wieczornymi Mszami wyjeżdżał na parafię swoim motorowerkiem i podwoził do kościoła zdążające na Mszę św. staruszki.
Te utalentowane ręce zostały wolą biskupa posłane na dalsze doskonalenie się na KUL-u. Zastałem go, kiedy już kończył swoją edukację. Pokój pełen świeckich studentów, którym poświęcał się bez reszty. I wrócił do diecezji.
Na imieninach, tych ostatnich, bp Adam składając życzenia powołał się na powiedzenie Księdza Arcybiskupa o ludziach do niczego i do wszystkiego. Ksiądz Arcybiskup Senior nie wahał się powierzyć mu roli kierownika duchowego dla kleryków. Mistrz piękna ludzkich rąk okazał się nie mniej wrażliwym i kompetentnym artystą w rzeźbieniu piękna dusz powołanych do kapłaństwa.
Nie dziw zatem, że kiedy wybiła godzina Jego pogrzebu, u stołu Pańskiego stanęło przeszło 400 kapłanów. Liturgii przewodniczył Ksiądz Arcybiskup. Koncelebrowali bp Wacław Depo z Zamościa i nasi Księża Biskupi.
Kiedy bp Adam rozpoczął homilię, przez witraże wcisnęło się do bazyliki światło. I popłynęły słowa homilii o świetle właśnie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Różaniec - chrześcijańska odpowiedź na zmęczenie świata [Felieton]

2025-10-02 00:29

Adobe Stock

Wśród wielu bolączek współczesnego człowieka jest zmęczenie, przepracowanie, zestresowanie. Człowiek poszukuje ciszy, sensu życia. Jest szeroka oferta dająca człowiekowi to czego szuka. Niektóre z nich tylko pozornie niosą pomoc, a mogą przy okazji siać duże spustoszenie w duszy człowieka. W tym całym poszukiwaniu człowieka dziś niestety przodują kursy mindfulness, aplikacje do medytacji, weekendowe wyjazdy z jogą. Bierze się to, co popularne, a pomija się fakt, że chrześcijaństwo od wieków ma swoją medytację, która nie tylko uspokaja, ale przemienia życie.

Przykre jest to, że wielu katolików nie jest świadoma tego, jak ta modlitwa potrafi działać piękne rzeczy w życiu człowieka. Tymczasem zamiast używać go w praktyce, chowa się go w szufladzie, pomija, lekceważy - tym narzędziem do modlitwy jest różaniec, który nie jest starą dewocją do odklepania, ale żywą modlitwą, w której bije serce Ewangelii.
CZYTAJ DALEJ

Świętych Aniołów Stróżów

Niedziela łowicka 39/2001

Na drodze do nieba grożą nam różne niebezpieczeństwa. Podobnie jak podróżny potrzebuje na niepewnych drogach przewodnika, tak nam na trudnych drogach do wieczności dał Pan Bóg przewodnika - Anioła, którego zwiemy Aniołem Stróżem. Kojarzy się nam ten Niebiański Duch z obrazkiem przedstawiającym dziecko, idące po wąskiej kładce nad przepaścią - a za nim skrzydlaty Anioł Opiekun. Z ufnością modlimy się co dzień do Niego, by nam spieszył z pomocą w dzień i w nocy: " Strzeż duszy, ciała mego i zaprowadź mnie do żywota wiecznego". Kościół wspomina ich liturgicznie 2 października. Tego dnia Kościół modli się za ich wstawiennictwem i ich wstawiennictwu poleca. Jest to więc szczególny dzień, by uświadomić sobie ich rolę w naszym życiu chrześcijańskim. Lex orandi est lex credendi - mówi teologiczne adagium. Prawo modlitwy jest prawem wiary. Współczesne prądy teologii postawiły jako dyskusyjny problem Aniołów, ich istnienia i ich roli. Niezależnie od dyskusji teologów Lud Boży modli się i liturgią 2 października potwierdza wiarę w istnienie Aniołów, a także ich specjalne funkcje odnośnie poszczególnych wiernych i społeczności. Wiara ta mówi, iż Bóg dał każdemu człowiekowi opiekuna - Anioła, aby był jego szczególnym stróżem na drodze przez ziemię do Królestwa niebieskiego. Największy teolog średniowiecza, św. Tomasz z Akwinu, utrzymuje, że w chwili, gdy przychodzi na świat dziecko, Bóg przywołuje jednego ze swych cudownych Aniołów i oddaje noworodka jego specjalnej opiece. Każdy człowiek, heretyk czy katolik, ma swego Anioła Stróża. Anioł jednak nie potrafi ingerować w naszą wolną wolę, lecz działa w sferze naszych wspomnień, przypominając nam wyraźnie o czymś, co powinniśmy zrobić lub też ostrzegając przed czymś. Życzliwie wpływa na naszą wyobraźnię i motywy postępowania, przekonując nas, namawiając do zwalczania naszej słabości oraz złych skłonności. To on natchnie nas czasami wspaniałymi ideałami i zachęca do nowego, większego wysiłku. Nauka ta niesie nam pociechę i ukazuje dobroć Boga, mając głębokie podstawy biblijne. Pismo Święte 300 razy mówi o Aniołach, przytaczając rozmaite ich zadania, które spełniają z rozkazu Bożego, choćby np. z Dziejów Apostolskich: "Ale Anioł Pański w ciągu nocy otworzył bramy więzienia i wyprowadził ich" (Dz 5, 19); "I natychmiast poraził go (Heroda) Anioł Pański dlatego, że nie oddał czci Bogu, a stoczony przez robactwo wyzionął ducha" (Dz 12, 23). Sam Pan Jezus przestrzegając przed zgorszeniem powiedział: "Powiadam wam, że aniołowie ich (tzn. dzieci) w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mego, który jest w niebie" (Mt 18, 10). Wśród aniołów jest hierarchia. Archaniołowie: Rafał - Bóg uzdrawia, Gabriel - Moc Boża, Michał - Któż jak Bóg! Rafał - dany jako towarzysz Tobiaszowi w drodze do Rages (Tob 8, 3), uwolnił córkę Raguela Sarę od demona Asmodeusza i szczęśliwie przyprowadził Tobiasza do domu i ojcu Tobiasza przywrócił wzrok. Gabriel - jest zwiastunem narodzin Jana Chrzciciela i nawet samego Syna Bożego. Michał - książę niebieski, wódz broniący nas w walce przeciw złości i zasadzkom szatana, który mocą Bożą strącił do piekła Lucyfera i jego adherentów. Prawda o Aniołach Stróżach, którą liturgia przypomina nam 2 października, rozszerza nasze horyzonty, pozwala nam patrzeć na świat nie tylko poprzez zmysłowe poznanie, szkiełko i oko uczonego przyrodnika, fizyka, ale w duchu wiary dostrzegać to, co dla zmysłów wszakże niedostępne, ale rzeczywiste, bardzo rzeczywiste. Z tego poznania trzeba nam także wyciągać prawdziwe wnioski, aby żyć w atmosferze spraw Bożych we wspólnocie z Bogiem i wszystkimi bytami, które Mu służą.
CZYTAJ DALEJ

Różaniec, który może wszystko – tajemnice bolesne

2025-10-02 20:57

[ TEMATY ]

różaniec

rozważania różańcowe

Karol Porwich/Niedziela

Różaniec jako sposobność do „podglądania Nieba”? Tak, ono daje nam się w nim zobaczyć.

Funkcję okien w murze odgradzającym naszą doczesność od komnat Bożego Królestwa pełnią święte ikony – pisane według specjalnych, surowo przestrzeganych kanonów, korzystające z wielowiekowych doświadczeń sztuki i mistyki. Farby ikon są nakładane pędzlami mnichów, ascetów, ludzi przygotowujących się do tego zadania przez długie posty i modlitwy. Patrzymy na ikonę, i nagle obraz staje się mistycznym okienkiem: „otwiera się” przed nami Niebo. Już nie patrzymy na farby, złocenia i kształty. Spoglądamy w głąb ikony. Patrzymy za nią. W wieczność.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję