Reklama

Większym ryzykiem jest rodzić się niż umrzeć

Niedziela sosnowiecka 9/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niepełnosprawność to słabość, ograniczenie psychofizyczne uniemożliwiające pełnię fizycznego, psychicznego i duchowego funkcjonowania. Rozpatrywana jest na wielu płaszczyznach jednak, gdy dotknie dziecko wydaje się być jeszcze boleśniejsza i trudniejsza do zaakceptowania. Mieszkańców naszej diecezji, podobnie, jak całej polskiej społeczności nie omija problem niepełnosprawności. Na szczęście, w ostatnich latach temat ten przestał być tematem tabu. Wręcz przeciwnie - wychodzi się na pomoc ludziom dotkniętym jakimikolwiek ograniczeniami. Powstają urządzenia umożliwiające im łatwiejsze funkcjonowanie, ośrodki rehabilitacyjne, szkolno-wychowawcze, świetlice socjoterapeutyczne, zespoły szkół specjalnych, istnieją grupy wsparcia dla osób niepełnosprawnych i ich rodzin. W opiekę nad chorymi włącza się także Kościół. Parafie naszej diecezji, zgromadzenia zakonne oraz Caritas diecezjalna w różnym zakresie i na różnych płaszczyznach wychodzą naprzeciw ludzkiemu nieszczęściu, w sposób szczególny zaś troską obejmują chore, niepełnosprawne dzieci.

Sens i cel

Reklama

Pragnieniem każdego rodzica oczekującego narodzin swojego dziecka jest udany poród i zdrowe potomstwo. Kiedy dowiadują się, że na świat przyjdzie dziecko niepełnosprawne, doznają prawdziwego szoku. Zadręczają się pytaniem: Dlaczego ich to spotkało? Szukają przyczyny nieszczęścia. Nieraz zastanawiają się nawet, co zrobić z takim dzieckiem? Urodzić, nie urodzić, wziąć do domu czy może oddać do jakiegoś zakładu? Odbierając przyjście na świat dziecka niepełnosprawnego w kategoriach kary, każdy pyta: Za co? Co złego zrobiliśmy? Na te pytania nie ma jednoznacznej i w pełni satysfakcjonującej odpowiedzi. Niekiedy próba jej poszukania daje pewne ukojenie. Tutaj pomocna jest wiara. Grażyna Bednarczyk z Jaworzna, matka bliźniaków z zespołem Downa, kiedy dowiedziała się jeszcze przed urodzeniem dzieci o ich chorobie, pytała: - Dlaczego to nas spotkało, dlaczego dwoje? Wtedy usłyszała od męża: - Może nikt nie chciał tych dzieci, a Pan Bóg wiedział, że je przyjmiemy i dlatego nam je dał? Zrozumiała wówczas, że Bóg tak chciał... - W końcu największego skarbu nie powierza się przypadkowym ludziom. W tym zawsze jest sens i cel - podkreśla p. Grażyna. Z perspektywy czasu, gdy umacnia się więź uczuciowa z dzieckiem pytania: „Za co?”, „Dlaczego my?” - przestają być takie ważne. Istotniejszym staje się problem: Jak mogę pomóc mojemu dziecku, co zrobić, by dać mu jak największą szansę na godne życie? Co mogę zrobić, aby było szczęśliwe? W imię miłości rodzice przezwyciężają trudności i poświęcają wszystko, by przystosować dziecko do życia, bo jak powiedział ks. Jan Twardowski: „Większym ryzykiem jest rodzić się niż umrzeć”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zamiast Italii - Holandia

Wśród rodziców dzieci niepełnosprawnych znany jest opis przeżycia związanego z pojawieniem się na świecie chłopca z zespołem Downa. Dzielna mama Emily Pearl Kingsley poddawała syna wszechstronnej rehabilitacji, sama wymyśliła wiele ćwiczeń usprawniających, a efekty, jakie osiągnęła, wzbudziły podziw i uznanie specjalistów, pomogły też innym ludziom, zrozumieć, jakie uczucia temu towarzyszą. - Dodała nam wiary, siły i nadziei - mówią rodzice 10-letniej Sylwii Pisarek z Sosnowca, która jest dzieckiem autystycznym. Emily pisze tak: „Oczekiwanie na przyjście dziecka na świat można porównać do planowania wspaniałej, wymarzonej podroży do Włoch. Kupujesz wtedy mnóstwo przewodników i piszesz cudowny plan. Zobaczysz Koloseum, posąg Dawida, popłyniesz wenecką gondolą. To wszystko jest bardzo ekscytujące. Po miesiącach przygotowań nadchodzi wreszcie ten wymarzony dzień, pakujesz bagaże i... ruszasz w drogę. Kilka godzin później samolot ląduje, a stewardesa, wchodząc na pokład, mówi: „Witajcie w Holandii. - W Holandii? - dziwisz się. - Co to znaczy? Przecież chciałam lecieć do Włoch, powinnam być teraz we Włoszech, całe życie marzyłam, aby zwiedzić Włochy! - Nastąpiła niespodziewana zmiana planów. Wylądowali Państwo w Holandii i muszą tutaj już pozostać. Nie ma powrotu.
- A więc musisz tu wysiąść, kupić nowe podręczniki, nauczyć się całkiem nowego języka. Spotkasz tu ludzi, których w innym przypadku nie miałabyś możliwości poznać. Fakt, to całkiem nowe miejsce. Z pewnością inne niż Włochy, może mniej atrakcyjne i pociągające, ale skoro już tu jesteś. Wciągniesz pierwszy haust powietrza i rozejrzysz się dookoła. Zaczniesz nagle zauważać, że w Holandii są oryginalne wiatraki, rosną łany przepięknych tulipanów i że to z Holandii, a nie z Włoch pochodzi Rembrandt. Gdy inni, których znasz będą wyjeżdżać i wracać z »twoich« wymarzonych Włoch, ty przez resztę życia będziesz mówić: - Tak, to tam właśnie miałam pojechać, tam planowałam być. I żal z tym związany pewnie nigdy nie minie, gdyż utrata marzeń jest najbardziej bolesna. Lecz jeśli spędzisz całe życie opłakując fakt, że nie dane ci było dotrzeć do Włoch, nie dostrzeżesz w pełni jak pięknym krajem może być Holandia”.

Powołani przez Boga

Praca z niepełnosprawnymi jest postrzegana jako bardzo ciężka. Kiedyś niepełnosprawnymi zajmowały się tylko zakony, dzisiaj w większości słabo finansowana służba zdrowia. Najtrudniejsza w tej pracy jest ludzka bezradność wobec ograniczeń i cierpienia. Najsilniejsza natomiast jest miłość, która każdego dnia wystawiana jest na ciężką próbę. Sytuacja rodziców, którym urodziło się dziecko niepełnosprawne, nie jest łatwa. Wymaga od nich ogromnego wysiłku psychicznego i fizycznego. Pojawienie się dziecka niepełnosprawnego w rodzinie to zasadnicza zmiana w sposobie i jakości jej funkcjonowania. To zmiana planów, marzeń, wyobrażeń o przyszłości. To także rezygnacja rodziców, rezygnacja na każdej płaszczyźnie. Rodzina przestaje być w pewien sposób samodzielna, gdyż dziecko wymaga opieki rozmaitych specjalistów, a bardzo często pomocy potrzebują też sami rodzice, aby móc oswoić się z jego ułomnością. O niepełnosprawności dzieci trudno jest mówić. Tutaj największym i najważniejszym darem jest dar całego siebie; poświęcenie i oddanie rodziców, którzy angażują się o wiele bardziej aniżeli w normalnej rodzinie, choć początkowo trudno dostrzec im rezultaty owego poświęcenia. Dzieci specjalnej troski są dziećmi szczególnymi, właśnie takimi, które wymagają - a wymagania rozwijają. Ich rodzice są o wiele bardziej świadomi swojej roli, znaczenia wychowania, procesów rozwojowych.
Cierpienie jest niezwykle trudne do przyjęcia przez człowieka. Najskuteczniejszą pomocą jest odwołanie się do Boga. Największy autorytet moralny naszych czasów, sługa Boży Jan Paweł II, podkreślał, że Bóg powołuje do życia każdą osobę niepełnosprawną i szczególnie o nią się troszczy.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niedziela Palmowa

Szósta niedziela Wielkiego Postu nazywana jest Niedzielą Palmową, czyli Męki Pańskiej, i rozpoczyna obchody Wielkiego Tygodnia.

W ciągu wieków otrzymywała różne określenia: Dominica in palmis, Hebdomada VI die Dominica, Dominica indulgentiae, Dominica Hosanna, Mała Pascha, Dominica in autentica. Niemniej, była zawsze niedzielą przygotowującą do Paschy Pana. Liturgia Kościoła wspomina tego dnia uroczysty wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy, o którym mówią wszyscy czterej Ewangeliści ( por. Mt 21, 1-10; Mk 11, 1-11; Łk 19, 29-40; J 12, 12-19), a także rozważa Jego Mękę. To właśnie w Niedzielę Palmową ma miejsce obrzęd poświęcenia palm i uroczysta procesja do kościoła. Zwyczaj święcenia palm pojawił się ok. VII w. na terenach dzisiejszej Francji. Z kolei procesja wzięła swój początek z Ziemi Świętej. To właśnie Kościół w Jerozolimie starał się jak najdokładniej "powtarzać" wydarzenia z życia Pana Jezusa. W IV w. istniała już procesja z Betanii do Jerozolimy, co poświadcza Egeria. Według jej wspomnień patriarcha wsiadał na oślicę i wjeżdżał do Świętego Miasta, zaś zgromadzeni wierni, witając go w radości i w uniesieniu, ścielili przed nim swoje płaszcze i palmy. Następnie wszyscy udawali się do bazyliki Anastasis (Zmartwychwstania), gdzie sprawowano uroczystą liturgię. Owa procesja rozpowszechniła się w całym Kościele mniej więcej do XI w. W Rzymie szósta niedziela Przygotowania Paschalnego była początkowo wyłącznie Niedzielą Męki Pańskiej, kiedy to uroczyście śpiewano Pasję. Dopiero w IX w. do liturgii rzymskiej wszedł jerozolimski zwyczaj procesji upamiętniającej wjazd Pana Jezusa do Jerusalem. Obie tradycje szybko się połączyły, dając liturgii Niedzieli Palmowej podwójny charakter (wjazd i Męka) . Przy czym, w różnych Kościołach lokalnych owe procesje przyjmowały rozmaite formy: biskup szedł piechotą lub jechał na osiołku, niesiono ozdobiony palmami krzyż, księgę Ewangelii, a nawet i Najświętszy Sakrament. Pierwszą udokumentowaną wzmiankę o procesji w Niedzielę Palmową przekazuje nam Teodulf z Orleanu (+ 821). Niektóre też przekazy zaświadczają, że tego dnia biskupom przysługiwało prawo uwalniania więźniów (czyżby nawiązanie do gestu Piłata?). Dzisiaj odnowiona liturgia zaleca, aby wierni w Niedzielę Męki Pańskiej zgromadzili się przed kościołem (zaleca, nie nakazuje), gdzie powinno odbyć się poświęcenie palm, odczytanie perykopy ewangelicznej o wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy i uroczysta procesja do kościoła. Podczas każdej Mszy św., zgodnie z wielowiekową tradycją czyta się opis Męki Pańskiej (według relacji Mateusza, Marka lub Łukasza - Ewangelię św. Jana odczytuje się w Wielki Piątek). W Polsce istniał kiedyś zwyczaj, że kapłan idący na czele procesji trzykrotnie pukał do zamkniętych drzwi kościoła, aż mu otworzono. Miało to symbolizować, iż Męka Zbawiciela na krzyżu otwarła nam bramy nieba. Inne źródła przekazują, że celebrans uderzał poświęconą palmą leżący na ziemi w kościele krzyż, po czym unosił go do góry i śpiewał: "Witaj krzyżu, nadziejo nasza!". Niegdyś Niedzielę Palmową na naszych ziemiach nazywano Kwietnią. W Krakowie (od XVI w.) urządzano uroczystą centralną procesję do kościoła Mariackiego z figurką Pana Jezusa przymocowaną do osiołka. Oto jak wspomina to Mikołaj Rey: "W Kwietnią kto bagniątka (bazi) nie połknął, a będowego (dębowego) Chrystusa do miasta nie doprowadził, to już dusznego zbawienia nie otrzymał (...). Uderzano się także gałązkami palmowymi (wierzbowymi), by rozkwitająca, pulsująca życiem wiosny witka udzieliła mocy, siły i nowej młodości". Zresztą do dnia dzisiejszego najlepszym lekarstwem na wszelkie choroby gardła według naszych dziadków jest właśnie bazia z poświęconej palmy, którą należy połknąć. Owe poświęcone palmy zanoszą dziś wierni do domów i zawieszają najczęściej pod krzyżem. Ma to z jednej strony przypominać zwycięstwo Chrystusa, a z drugiej wypraszać Boże błogosławieństwo dla domowników. Popiół zaś z tych palm w następnym roku zostanie poświęcony i użyty w obrzędzie Środy Popielcowej. Niedziela Palmowa, czyli Męki Pańskiej, wprowadza nas coraz bardziej w nastrój Świąt Paschalnych. Kościół zachęca, aby nie ograniczać się tylko do radosnego wymachiwania palmami i krzyku: " Hosanna Synowi Dawidowemu!", ale wskazuje drogę jeszcze dalszą - ku Wieczernikowi, gdzie "chleb z nieba zstąpił". Potem wprowadza w ciemny ogród Getsemani, pozwala odczuć dramat Jezusa uwięzionego i opuszczonego, daje zasmakować Jego cierpienie w pretorium Piłata i odrzucenie przez człowieka. Wreszcie zachęca, aby pójść dalej, aż na sam szczyt Golgoty i wytrwać do końca. Chrześcijanin nie może obojętnie przejść wobec wiszącego na krzyżu Chrystusa, musi zostać do końca, aż się wszystko wypełni... Musi potem pomóc zdjąć Go z krzyża i mieć odwagę spojrzeć w oczy Matce trzymającej na rękach ciało Syna, by na końcu wreszcie zatoczyć ciężki kamień na Grób. A potem już tylko pozostaje mu czekać na tę Wielką Noc... To właśnie daje nam Wielki Tydzień, rozpoczynający się Niedzielą Palmową. Wejdźmy zatem uczciwie w Misterium naszego Pana Jezusa Chrystusa...
CZYTAJ DALEJ

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Niedziela wrocławska 13/2010

[ TEMATY ]

Wielki Tydzień

Karol Porwich/Niedziela

Przed nami wyjątkowy czas - Wielki Tydzień. Głębokie przeżycie i zrozumienie Wielkiego Tygodnia pozwala odkryć sens życia, odzyskać nadzieję i wiarę. Same Święta Wielkanocne, bez prawdziwego przeżycia poprzedzających je dni, nie staną się dla nas czasem przejścia ze śmierci do życia, nie zrozumiemy wielkiej Miłości Boga do każdego z nas. Wiele rodzin polskich przeżywa Święta Wielkanocne, zubożając ich treść. W Wielkim Tygodniu robi się porządki i zakupy - jest to jeden z koszmarniejszych i najbardziej zaganianych tygodni w roku, często brak czasu i sił nawet na pójście do kościoła w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek. Nie pozwólmy, by tak stało się w naszych rodzinach.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: czy ta Pascha nas obchodzi?

2025-04-13 20:47

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

- Nic nie zbudujesz, bo cały czas patrzysz w przeszłość. Nie potrafisz obrócić się ku przyszłości. Cały czas siedzisz w Egipcie! - mówił kard. Grzegorz Ryś podczas rekolekcji. 
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję