Reklama

Czy Matka Teresa straciła wiarę?

Te listy są wstrząsającym świadectwem. Miały się nigdy nie ukazać

Niedziela warszawska 17/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jeśli kiedykolwiek będę Świętą - na pewno będę Świętą od «ciemności». Będę ciągle nieobecna w Niebie - aby zapalać światło tym, którzy są w ciemności na ziemi” - te słowa Matki Teresy dobrze oddają nie tylko jej misję, ale również życie duchowe.
Przez wiele lat żyła w straszliwych ciemnościach wiary. Ona, która tak ukochała Boga, całe życie i całą siebie poświęciła na służbę Jemu, nagle przestała Go widzieć i doświadczać. Skąd o tym wiemy? Otóż zachowały się jej listy do hierarchów i kierowników duchowych, w których opisywała swoje życie wewnętrzne. Matka Teresa nalegała co prawda, aby listy te zostały zniszczone; „Nalegała na to tak stanowczo, ponieważ miała głęboki szacunek dla Boga i dla tego, czego Bóg w niej i przez nią dokonywał. Dziś w jej dyskrecji widzimy świadectwo tego, jak pokorna i delikatna była w swej miłości - pisze o. Brian Kolodiejchuk, postulator procesu kanonizacyjnego Matki Teresy. - Zrządzeniem Opatrzności kierownicy duchowi Matki Teresy zachowali część jej korespondencji, toteż kiedy podczas procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego zbierano świadectwa i dokumenty, odsłoniły się zakryte dotąd nawet przed wzrokiem najbliższych współpracowników niezwykłe dzieje jej intymnej relacji z Jezusem”.

Pustka i ciemność

Listy Świętej z Kalkuty zostały właśnie wydane drukiem po polsku w książce „Matka Teresa - Pójdź, bądź moim światłem”. W liście do jednego ze swoich kierowników duchowych pisała: „Ojcze - od roku 49 albo 50 to straszliwe poczucie pustki - ta niewypowiedziana ciemność - ta samotność - ta nieustanna tęsknota za Bogiem - która przyprawia mnie o ten ból w głębi serca. - Ciemność jest taka, że naprawdę nic nie widzę - ani umysłem, ani rozumem. - Miejsce Boga w mojej duszy jest puste. - Nie ma we mnie Boga. - Kiedy ból tęsknoty jest tak wielki - po prostu tęsknię i tęsknię za Bogiem - i wtedy jest tak, że czuję - On mnie nie chce - nie ma Go tu”.
Czy to oznacza, że Teresa przestała wierzyć w Boga? Wątpiła w Jego istnienie? Nic podobnego! „Matce Teresie - pisze o. Wilfrid Stinissen OCD w lutowym numerze miesięcznika «W drodze» - nie spodobałoby się, gdyby wskazywać na nią i twierdzić, że i ona wątpiła. Tak naprawdę ona nie miała wątpliwości. Wiara okryta mrokiem to nie to samo, co wątpliwości. Jej «uczucie» niewiary niosła niezachwiana i niezłomna wiara. Matka Teresa nie uczy nas wątpić. Uczy nas, że wiara może być trudną walką o tę wiarę i że w niej nie chodzi o to, by utkwić w tym, co się czuje”.
Zresztą sama Matka Teresa pisała do jednego z ojców duchownych, że ma świadomość obecności Jezusa: „Nie jestem sama. Mam Jego ciemności, mam Jego ból... Wiem, że mam Jezusa, w tym nieprzerwanym zjednoczeniu, ponieważ duch mój jest skierowany na Niego”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

„Moja maleńka...”

10 września 1946 r., będąca wówczas siostrą loretanką, Matka Teresa usłyszała wezwanie od Boga. Chciał On, by opuściła Zgromadzenie Loretanek, poświęciła się całkowicie pracy dla ubogich i żyła wśród nich. Od tej chwili przez 10 miesięcy rozmawiała z Jezusem, który zwracał się do niej z największą czułością: „Moja mała Oblubienico” albo „Moja własna Maleńka”. A Matka Teresa odpowiadała Mu: „Mój własny Jezu”.
Po trzech latach Teresa otrzymała zgodę władz kościelnych na opuszczenie macierzystego zakonu, a następnie na założenie Zgromadzenia Misjonarek Miłości. Zmieniła habit loretanki na charakterystyczne biało-niebieskie sari i zamieszkała wśród ludzi, którym chciała nieść pomoc. I właśnie wtedy spadło na nią doświadczenie ciemności. Zaskoczyło ją to. „Doświadczyła już silnego zjednoczenia z Bogiem, dlatego ta zmiana była nie tylko niespodzianką, ale także udręką: nie mogąc odczuwać Jego obecności tak jak dotychczas, była oszołomiona i wystraszona. (...) Najpierw przypisywała tę nieobecność własnej grzeszności i słabości, domyślając się, że ta ciemność ma na celu oczyszczenie jej z niedoskonałości. Z pomocą kierowników duchowych stopniowo uświadomiła sobie, że to pełne cierpienia wewnętrzne doświadczenie jest istotnym elementem wcielania w życie jej misji. Był to udział w męce Chrystusa na krzyżu (...). W końcu Matka Teresa uznała, że jej tajemnicze cierpienie jest odciskiem, jaki w jej duszy zostawiła męka Chrystusa” - pisze o. Brian Kolodiejchuk we wprowadzeniu do książki „Matka Teresa - Pójdź, bądź moim światłem”.
Mimo tak ogromnych duchowych wątpliwości, kryzysu wiary i braku poczucia obecności Boga, Matka Teresa nie ustawała w pomocy ludziom. Nie zniechęcała się i nie popadała w rozpacz. Przeciwnie - promieniowała niezwykłą radością i miłością.

Reklama

Noc ciemna

Ciemności, które przeżywała Matka Teresa, nie są niczym nowym ani zagadkowym. Doświadczała ich, w różnym stopniu i nasileniu, większość świętych. W sposób najbardziej precyzyjny to doświadczenie opisał św. Jan od Krzyża (1542-1591). W fundamentalnym dziele „Noc ciemna” zarysował on proces oczyszczeń, jakie przechodzi człowiek w drodze do Boga. Najpierw wyróżnił tzw. noc zmysłów. To czas, w którym następuje oczyszczenie całej sfery zmysłowej, na której człowiek opierał swoje życie. Wówczas przestaje cieszyć np. spacer, podróże, kino czy słuchanie muzyki. Ale przestaje cieszyć również dotychczasowa relacja z Bogiem. Na modlitwie nie otrzymujemy już „duchowych cukierków”, nie mamy wzniosłych myśli, nie czujemy radości ani zadowolenia. W takim razie pojawia się lęk i niepokój, czy przypadkiem nie wpadliśmy w jakąś niewierność czy oziębłość wobec Boga, skoro kontakt z Nim nie daje już takiego zadowolenia jak kiedyś. Ale paradoksalnie właśnie taka obawa świadczy, że wszystko jest w porządku. Przecież człowiek naprawdę oziębły nie troszczyłby się o swój kontakt z Bogiem.
Podczas nocy zmysłów człowiek doświadcza, że już nie może modlić się tak jak do tej pory. Bóg zaprasza go do nowej formy modlitwy, gdzie wzniosłość uczuć, wielkie uniesienia czy długie rozmyślania o Bogu nie mają już znaczenia. Chodzi o modlitwę pełną prostoty, trwanie przy Bogu i patrzenie na Niego z miłością. Jest to tzw. modlitwa kontemplacyjna. „W miarę jak będziesz przyzwyczajać się do nowej, prostszej formy modlitwy, bez wielu myśli i słów, zrozumiesz, że w miejsce uczuć, które minęły, otrzymujesz coś o wiele cenniejszego. Ukojenie, które daje ci modlitwa kontemplacyjna, angażuje głębsze sfery twej istoty. Jest ci dobrze trwać w tej głębi i jesteś już prawie poza tym, co dzieje się na zewnątrz, czy szaleje tam burza, czy nie” - pisze o. Stinissen w książce „Noc jest mi światłem”.
Jednak św. Jan od Krzyża wyróżnia jeszcze tzw. noc ducha. Jest to o wiele poważniejszy i dramatyczniejszy czas oczyszczeń. Ta noc po prostu przebóstwia człowieka, sprawia, że wszystko, co było do tej pory, rozpada się w gruzy. „Tu naprawdę rozgrywa się dramat - podkreśla o. Stinissen. - Nie można zapominać o tym, że ci, którzy zaszli aż tak daleko, do nocy ducha, są to ludzie, którzy wszystko postawili na Boga. Sprzedali wszystko, by móc kupić drogocenną perłę. Bóg jest dla nich wszystkim. Stracić Boga znaczy stracić wszystko. Nie istnieje dla nich żadna pocieszająca droga wyjścia, żadna możliwość rekompensaty. Wszystko, co nie jest Bogiem, straciło dla nich jakiekolwiek znaczenie. Kiedy Bóg stał się dla kogoś tak rzeczywisty, że stał się absolutnie jedynym sensem życia, to jest ono prawdziwym piekłem, jeżeli ten Bóg raptem znika”.

Reklama

Światło jest obok

Oczywiście, to człowiek subiektywnie odbiera to doświadczenie w ten sposób, że Bóg znika. W rzeczywistości Bóg zaczyna być szczególnie blisko człowieka. Tak blisko, jak jeszcze nigdy. Dramat polega na tym, że człowiek tego nie wie. Jest przekonany, że Bóg zniknął i taki stan będzie trwać już zawsze. Przypomina to trochę sytuację, kiedy podejdziemy blisko wielkiego reflektora i spojrzymy prosto w światło. Wtedy przestaniemy widzieć cokolwiek. Ogarną nas ciemności. A przecież źródło światła jest tuż obok nas.
„Noc ciemna” stanowi nieunikniony etap w drodze do Boga. I każdy, kto na serio traktuje swoją wiarą, musi przez nią przejść. Te doświadczenia nie są zarezerwowane tylko dla świętych czy mistyków. Mistyka nie jest czymś niezwykłym ani wyjątkowym, a każde głębokie życie duchowe jest życiem mistycznym.

Reklama

Ks. dr Dariusz Oko z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie
Listy Matki Teresy są na miarę pism św. Teresy Małej, św. Teresy Wielkiej, św. Jana od Krzyża czy „Wyznań” św. Augustyna. Mogą inspirować do bycia świętym, Matka Teresa jest ikoną najbardziej udanego życia. To chrześcijaństwo w czystej, krystalicznej formie, osiągnięcie szczytu człowieczeństwa i chrześcijaństwa

Panie, mój Boże, kim jestem, że mnie opuszczasz? Twoim ukochanym dzieckiem - a teraz stałam się jakby najbardziej znienawidzonym - tym, które odrzuciłeś, jakbyś go nie chciał - nie kochał. Wołam, lgnę, pragnę - i nie ma Nikogo, kto by mi odpowiedział - Nikogo, do kogo mogłabym przylgnąć - nie, nie ma Nikogo. - Sama. Ciemność jest taka ciemna - a ja jestem sama. - Niechciana, opuszczona. - Samotność serca, które pragnie miłości, jest nie do zniesienia. - Gdzie jest moja wiara? - nawet tam głęboko, w samym wnętrzu, nie ma nic prócz pustki i ciemności. - Mój Boże - jak bolesny jest ten nieznany ból. Boli bez przerwy. - Nie mam wiary.
Tekst modlitwy Matki Teresy wysłany ojcu Picachy’emu

2008-12-31 00:00

Ocena: +1 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowenna do Przenajdroższej Krwi Chrystusa

[ TEMATY ]

nowenna

Przenajdroższa Krew Chrystusa

Adobe Stock

Nowenna do Krwi Chrystusa w każdej porze i potrzebie. Szczególnie do odmawiania przed rozpoczęciem lipca jako miesiąca szczególnej czci Krwi Chrystusa (22-30 czerwca).

Panie, Ty powiedziałeś: „proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”. Zachęceni Twoim Słowem, przychodzimy dzisiaj do Ciebie, aby z ufnością przedstawić Ci nasze prośby. (chwila ciszy)

CZYTAJ DALEJ

Jak wygląda moja modlitwa?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Mt 7, 15-20.

Środa, 26 czerwca. Dzień powszedni albo wspomnienie św. Zygmunta Gorazdowskiego, prezbitera

CZYTAJ DALEJ

Kielce: siostry boromeuszki odchodzą z seminarium, a tym samym z diecezji

2024-06-25 12:51

[ TEMATY ]

boromeuszki

diecezja.kielce.pl

Decyzją matki generalnej Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza, siostry boromeuszki odchodzą z Kielc, a tym samym z diecezji kieleckiej - po 32 latach zostaje zlikwidowana placówka zgromadzenia w Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach.

Do Kielc siostry boromeuszki sprowadził śp. biskup Stanisław Szymecki. Wówczas, oprócz posługi w Domu Biskupim (którą dwie siostry pełniły do śmierci następcy bp. Szymeckiego, czyli śp. bp. Kazimierza Ryczana), dwie kolejne boromeuszki rozpoczęły pracę w Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

iv>

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję