Reklama

Wspomnienia o bp. Marianie Zimałku

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. inf. Roman Chwałek - pierwszy kanclerz sandomierskiej Kurii Biskupiej, obecnie emerytowany kapłan, moderator Kurii, wikariusz biskupi
W święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w bazylice katedralnej w Sandomierzu - 8 września br. miał miejsce doroczny odpust. Główna Msza św. odpustowa była przewidziana na godzinę 17.30. Zwykle sprawował ją któryś z Księży Biskupów: w tym roku, zarówno Pasterz Diecezji, jak i bp Marian Zimałek oraz bp Edward Frankowski musieli posługiwać poza Sandomierzem. Zostałem poproszony przez Biskupa Ordynariusza o przewodniczenie koncelebrowanej Mszy św. odpustowej i wygłoszenie homilii. Kiedy znalazłem się w zakrystii bazyliki, spotkałem tam klęczącego i modlącego się Księdza Biskupa Mariana. Po przywitaniu, Ksiądz Biskup Marian zapytał, „kto będzie przewodniczył koncelebrze?”. Odpowiedziałem, że Pasterz mnie o to prosił. „A kto ma głosić homilię?”, padło następne pytanie Księdza Biskupa. Odpowiedziałem: „przewodniczący koncelebry”. Wtedy Ksiądz Biskup podsunął taką propozycję: „Niech Ksiądz Infułat przewodniczy Mszy św. koncelebrowanej, a ja wygłoszę homilię”. Podał także wyjaśnienie, dlaczego przyszedł do bazyliki katedralnej w uroczystość odpustową, mimo że w godzinach przedpołudniowych sprawował Mszę św. w Sulisławicach i głosił słowo Boże oraz prowadził procesję eucharystyczną. Z pewnością był bardzo zmęczony, a jednak przyszedł do sandomierskiej katedry, bo 8 września tego roku - powiedział - mija 60. rocznica mego pierwszego udziału w uroczystości odpustowej w katedrze sandomierskiej. Możemy sobie podać ręce - Księże Biskupie - powiedziałem. Dzisiaj mija 57. rocznica mojego pierwszego udziału w tym odpuście katedralnym.
Jak zwykle, homilię miał przygotowaną perfekcyjnie. Po wstępnym nawiązaniu do uroczystości odpustowej, skoncentrował się na haśle czekającej diecezję sandomierską peregrynacji Matki Boże w Świętym Wizerunku Nawiedzenia: Witaj Królowo i Nadziejo nasza. W tonie głosu Księdza Biskupa Mariana wyczuwało się wielką radość, że może swoją homilią w pewnym stopniu ukazać słuchającym sposób przygotowania się na spotkanie z Jezusem i naszą Niebieską Matką. Gdy zabrzmiało ostatnie „amen”, Kaznodzieja otrzymał rzęsiste oklaski w podziękowaniu za wygłoszone słowo Boże. Pod koniec Mszy św. szepnął mi do ucha: „Zakończcie już sami. Idę do domu. Jestem bardzo zmęczony”. Otarł pot z czoła i wolnym krokiem wyszedł z bazyliki katedralnej. Nikt ze zgromadzonych nie przypuszczał, że była to ostania posługa duszpasterska Księdza Biskupa Mariana.
Spem alere - budzić nadzieję, umacniać nadzieję drugiego człowieka - to biskupia dewiza Księdza Biskupa Mariana. W swoim biskupim posługiwaniu starał się być jej wierny. Zarówno w parafialnej posłudze biskupiej, pracy kurialnej i prowadzonych wykładach z prawa kanonicznego w Sandomierskim Wyższym Seminarium Duchownym czuło się jego troskliwe pochylanie nad ludzkimi problemami i usiłowanie okazania pomocy wszystkim, którzy jej potrzebowali.

Reklama

Ks. prał. Wiesław Wilk - emerytowany profesor WSD, wykładowca homiletyki i literatury polskiej, języka polskiego, pedagogiki, animator Teatru Seminaryjnego i twórca wielu przedstawień, wykładowca WSHP w Sandomierzu, opiekun KIK-u, autor wielu publikacji z zakresu homiletyki i pogranicza literatury i przepowiadania
Moje koleżeńskie więzi z bp. Marianem Zimałkiem sięgają połowy ubiegłego stulecia: wspólne lata seminaryjne, wspólne lata studiów w KUL-u, a później ponad 40 lat przeżytych w Sandomierzu niosą w sobie bogactwo niezatartych i różnorakich wspomnień. Trudno ogarnąć je, choćby nawet cząstkowo - dotknę tylko dwóch zakresów: obopólnych doświadczeń turystycznych i pielgrzymkowych oraz zagadnień duszpasterskich i wychowawczych. Z lat „kulowskich” z rozrzewnieniem wspominam nasze wspólne rajdy do Puław, Kazimierza, Janowca z grupą studentów polonistyki. Ks. Zimałek był wtedy znakomitym przewodnikiem i zaradnym organizatorem.
Później już, gdy pracowałem w Sandomierzu, ks. Marian jako pasjonat gór utorował mi uprzednimi swoimi wyjazdami drogę do Plazówki, uroczej miejscowości w Tatrach, gdzie miałem oparcie dla grup kleryckich, jak i młodzieży świeckiej. Nie można też pominąć naszych wspólnych pielgrzymek: najpierw do Rzymu na beatyfikację o. Maksymiliana Kolbego 17 października 1971 r., a po tej uroczystości następnego dnia do urokliwego Asyżu z grupą ks. Franciszka Blachnickiego. Kilka lat później właśnie z inicjatywy i dzięki przedsiębiorczości ks. Mariana Zimałka, już jako rektora WSD, kilkuosobową grupą profesorów z bp. Stanisławem Sygnetem wybraliśmy się do Ziemi Świętej, w kwietniu 1979 r., gdzie mieliśmy możliwość przeżywania Wielkiego Tygodnia.
Mój ponad 40-letni pobyt w Sandomierzu, szczególnie w pierwszym dwudziestoleciu związany był z bliską współpracą z bp. Marianem Zimałkiem w różnych dziedzinach: najpierw w ramach Wydziału Duszpasterskiego Kurii Diecezjalnej, a po części i w kościele Świętego Ducha, później we wspólnym działaniu dydaktycznym i wychowawczym w Seminarium Duchownym. Podziwiałem niejednokrotnie jego umiejętności organizacyjne oraz taktowne wspieranie różnych inicjatyw duszpasterskich i wychowawczych. Sam znajdowałem u niego zrozumienie i wsparcie w zakresie działań w Ruchu Światło-Życie i w twórczości teatralnej wśród alumnów. Współpraca zarówno w Wydziale Duszpasterskim, jak i w Seminarium Duchownym układała się harmonijnie z poszanowaniem wzajemnych praw i obowiązków.
Później w okresie biskupstwa ks. Mariana Zimałka nasze więzy koleżeńskie niejako z natury rzeczy nieco osłabły, jednak niejednokrotnie i w tym czasie, znając moje możliwości w danym zakresie, angażował mnie w przygotowaniu różnych programów artystycznych, choćby związanych z wizytami papieskimi czy prosił o prowadzenie komentarzy w czasie niektórych uroczystości. Zresztą bp Marian Zimałek miał niezwykłą umiejętność w doborze ludzi, którym zlecał rozmaite funkcje i zadania przy organizowaniu różnego rodzaju imprez religijnych czy przedsięwzięć pastoralnych. W ostatnich latach stał się bliski Klubowi Inteligencji Katolickiej, którym się opiekuję, przez odprawianie dla nich nabożeństw i udział w wieczorach opłatkowych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ks. dr Kazimierz Skawiński - następca Biskupa Mariana na stanowisku rektora WSD w Sandomierzu, obecnie wykładowca teologii dogmatycznej, teologii fundamentalnej, religiologii w WSD w Sandomierzu
Każdy człowiek to tajemnica, a odkrywanie tej tajemnicy to jakby przedzieranie się przez warstwę tego, co zwyczajne, codzienne, pospolite w relacjach międzyosobowych. Najgłębsza prawda o człowieku nie leży na peryferiach człowieczeństwa, ale jest ukryta w głębszych pokładach ducha. I aby poznać tę prawdę, trzeba przywołać z przeszłości słowa i zdarzenia.
Życie bp. Mariana Zimałka było związane z Sandomierzem. Tu, w sandomierskich szkołach kształcił się i wzrastał w powołaniu. Tu także dojrzewał w kapłaństwie i tu jako biskup posługiwał ludziom. Wszystkie ważne wydarzenia z ubiegłego pięćdziesięciolecia w Kościele sandomierskim dokonywały się przy jego wydatnym współudziale. Jako dyrektor Wydziału Duszpasterskiego zaangażowany był w przygotowywanie koronacji obrazów Matki Bożej w Studziannie i w Wysokim Kole. Najwięcej wysiłku, ale też duchowej satysfakcji, przyniosła mu praca w diecezji sandomierskiej w latach 1972-73. We wspomnieniach wracał do tamtych przeżyć i dało się wyczuć, że był szczęśliwy i wdzięczny Bogu, że mógł w tym dziele uczestniczyć. W ostatnich tygodniach, osłabiony chorobą, mówił, że każdego dnia modli się za księży i parafian, którzy aktualnie przeżywają swoje spotkanie z Matką Bożą na szlakach Nawiedzenia.
Drugim ważnym przeżyciem religijnym dla Księdza Biskupa Mariana była wizyta Ojca Świętego Jana Pawła II na sandomierskiej ziemi. Z polecenia bp. Wacława Świerzawskiego, Ksiądz Biskup Marian był koordynatorem wszystkich komisji odpowiedzialnych za godne przyjęcie Ojca Świętego w Sandomierzu. Kiedyś w rozmowie powiedział: „Każdy z nas ma za co dziękować Papieżowi. Ja mam szczególne powody. Moją pracę i osobiste zaangażowanie w dzieło przyjęcia Ojca Świętego traktuję jako podziękowanie Papieżowi za nominację biskupią”. Ksiądz Biskup pokochał Sandomierz. Znał jego dzieje, tradycje religijne, ludzi, którzy tworzyli historię i byli zasłużeni dla kultury i rozwoju tego miasta. I sandomierzanie odwzajemnili tę życzliwość, przyznając mu zaszczytny tytuł „Sandomierzanina Roku”.
W sposób szczególny związany był Ksiądz Biskup z Seminarium Duchownym. Wspominając swe lata kleryckie, mówił, że największe oddziaływanie na jego formację wywarł sługa Boży ks. prof. Wincenty Granat i ojciec duchowny ks. Jan Sinka CM. Po latach znów ks. dr Marian Zimałek powrócił do Seminarium, najpierw jako profesor prawa kanonicznego, potem jako wicerektor i przez 11 lat jako rektor tej uczelni. Był znakomitym dydaktykiem - tak oceniali jego wykłady sandomierscy alumni, a jako rektor dbał o dobry poziom uczelni. Zabiegał o wysyłanie zdolnych księży na studia zagraniczne, interesował się ich osiągnięciami naukowymi. Wiele wysiłku włożył w zorganizowanie zakładu naukowego, modernizację gmachu głównego i dokończenie renowacji świątyni seminaryjnej po pożarze.
Dla księży profesorów i najbliższych współpracowników z zarządu seminaryjnego był życzliwy, miał dystans do siebie i do innych, ale był to dystans pełen szacunku dla człowieka. Cechowała go autentyczna religijność i zdrowy realizm w ocenie życiowych wydarzeń. W relacjach z Księdzem Rektorem nie było paternalizmu, ale wyczuwaliśmy duże doświadczenie i życiową mądrość. Ksiądz rektor Marian Zimałek wychowywał nas bardziej osobistym przykładem niż słowem. W jego życiu i pracy dostrzegaliśmy czytelną hierarchię wartości, prymat prawd istotnych, zdarzeń ważnych. Wyczuwaliśmy, że istnieje w nim jakieś ordo: ład, porządek w myśleniu i działaniu. Jego słowo, które kierował od katedry profesorskiej i od ołtarza, było zawsze zwięzłe, jasne i treściwe. On sam z uwagą słuchał i szanował słuchacza. Z łatwością dostrzegaliśmy, że nawet przestrzeń, w której żył, tchnęła harmonią i pięknem. To cenne wartości, których nas uczył.
Przed kilkoma laty dała znać o sobie choroba serca. Choroba to zazwyczaj zwiastun śmierci, ból jest przypomnieniem, że istnieje ojczyzna, w której „nie ma bólu ani cierpienia”. Patrzyliśmy w tym okresie na Biskupa Mariana i dostrzegaliśmy, że staje się bardziej zamyślony, rozmodlony, łagodny. Spacery po bieszczadzkich szlakach (wcześniej kochał Tatry) stawały się coraz krótsze i coraz bardziej milczące, a jego modlitwa potężniała, choć nadal była bardzo dyskretna. Często zatrzymywał się podczas spaceru i mówił „popatrzmy na ten krajobraz”, a potem wyjmował komórkę i dzwonił do księży, przyjaciół, swoich uczniów, z którymi do końca utrzymywał żywą i bardzo serdeczną więź.
Podczas ostatniej wizyty w sandomierskim szpitalu powiedział: „Wiem, że zbliża się koniec… Ja odchodzę… Mam za co dziękować Bogu. Jestem w nadmiarze obdarowany przez Boga… Weź różaniec, pomódlmy się”. To było nasze ostatnie spotkanie. Pożegnaliśmy się na wieczność modlitwą.

Reklama

Ks. dr Jan Biedroń - rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu
„Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni jesteście. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem” (Mt 11, 25-30) - wiele już razy słyszeliśmy te słowa, nawiązujące do spojrzenia wiarą na różne trudności, koleje życia, na okoliczności tak trudne, przypominające dźwiganie Chrystusowego Krzyża.
12 listopada 2008 r. odszedł po nagrodę do Domu Ojca bp Marian Zimałek, w 78. roku życia, 54. roku kapłaństwa i 22. roku biskupstwa. Stanęliśmy w tych dniach wokół jego trumny - człowieka, który pełnił i wypełniał wolę Bożą i wolę Kościoła aż do końca, brał swoje jarzmo, także jarzmo cierpienia, na każdy dzień. Życie Księdza Biskupa Zimałka było od początku wkorzenione mocno i wrośnięte w ziemię sandomierską, czuł się związany z Sandomierzem. Tu zapewne formował swoją dewizę życiową „Spem alere”. Kochał Kościół i całym sercem przez życie ten Kościół budował swoją pracą, modlitwą, posługą zarówno w diecezji wśród ludzi, jak i w naszej Ojczyźnie, poprzez udział w pracach Konferencji Episkopatu.
Jako rektor Wyższego Seminarium Duchownego, kolejny następca na urzędzie rektorskim zmarłego bp. Mariana Zimałka, pragnę podziękować za jego wielki wkład w życie tej uczelni. Nie sposób bowiem pominąć tego wieloletniego i owocnego posługiwania. Bp Zimałek urząd rektora pełniła przez jedenaście lat: od 1976 do 1987 r. Przygotowaniem do tego odpowiedzialnego zadania była już od 1972 r. posługa profesora, a od 1973 r. wicerektora seminarium. Pod kierunkiem biskupa diecezjalnego odpowiadał za formację intelektualną i duchową przyszłych kapłanów, za administrację, potrzeby materialne i funkcjonowanie wszystkich dziedzin życia seminaryjnego. Troszczył się o wykładowców i pracowników, siostry zakonne, świeckich, przewodniczył sesjom profesorskim i posiedzeniom zarządu seminaryjnego, inauguracjom, przedstawiał kandydatów do święceń, składał sprawozdania biskupowi diecezjalnemu i informował prezbiterium diecezji o życiu i problemach seminarium - zwłaszcza podczas konferencji dziekanów, reprezentował uczelnie na różnych uroczystościach.
W swoim biskupim zawołaniu „Spem alere” - ożywiał nadzieję i w tej żywej nadziei pożegnaliśmy go. Ta nadzieja realizowana przez bp. Mariana Zimałka oznaczała: jego dobre oczy, które potrafiły odczytać biedę, nędzę i potrzebę każdego człowieka; oznaczała złote serce, zdolne do współczucia, współradości i współcierpienia; oznaczała czyny miłosierdzia: karmić głodnych, nawiedzać chorych, pomagać biednym, doradzać. Trzeba było mieć dużo odwagi i ufności Bogu, by tak zaprojektowane swoje posługiwanie „Spem alere” zrealizować.
To piękne życie zostało streszczone w testamencie: „Dziękuję wszystkim za dobro, które mi wyświadczyli, przepraszam tych, których mimo woli obraziłem, polecam się Miłosierdziu Bożemu”. Dziękujemy Panu Bogu za Ciebie - Drogi Biskupie Marianie, dziękujemy za Twoje skromne, piękne i tak naturalnie szczere życie, dziękujemy za Twoje prawe, dobre serce i za całą życzliwość przez lata okazywaną. Dziękujemy jako Wspólnota Seminaryjna za 33-letnią pracę w Wyższym Seminarium Duchownym w Sandomierzu. Po ziemskim utrudzeniu niech Bóg da Ci nagrodę w Niebie.

Reklama

Ks. prał. Zygmunt Niewadzi - proboszcz parafii pw. św. Józefa w Sandomierzu, długoletni spowiednik alumnów w WSD Sandomierzu, przyjaciel bp. Mariana Zimałka
Moja znajomość z Biskupem Marianem datuje się od czasów studiów seminaryjnych, dzieliło nas dwa lata różnicy. Ale jeszcze bardziej związałem się z Księdzem Biskupem od czasu śmierci ks. Zygmunta Nity, który w 1978 r. zginął w tragicznym wypadku. Jako wicerektor, rektor, profesor, pracownik kurii zawsze bardzo otwarty, pełen życzliwości - od czasów jego biskupstwa z racji obowiązków i pozycji ten dystans naturalnie zaistniał - był jednak zawsze dostępny, otwarty, serdeczny.
Związek ten pogłębił się, gdy 28 lat temu zostałem proboszczem u św. Józefa. Biskup Marian chętnie tutaj przybywał, nie tylko z racji bierzmowania, wizytacji, ale też w czasie świąt głosił często homilie. Parafianie cenili sobie jego słowo, polubili jego wizyty, celebracje, homilie: zawsze klarowne, czytelne, pełne treści. Był przyjazny nie tylko dla tych, których znał, ale dla wszystkich: jego charakterystyczny uśmiech mówił o tym. Najbardziej rzuciło się to w oczy po stworzeniu diecezji sandomierskiej: zauważyłem, że kapłani, którzy Biskupa dotychczas nie znali, bardzo szybko przekonali się o jego wielkiej życzliwości, dobroci.
Ksiądz Biskup odwiedzał chorych kapłanów - sam mu przy tym często asystowałem. To była jego szczególna troska, stała praktyka.
Jako proboszcz parafii św. Józefa cenię sobie ogromne zaangażowanie Biskupa Mariana w rozwój kultu bł. Antoniego Rewery. To właśnie Biskup Marian w Radio Watykańskim nazwał bł. Antoniego Rewerę „Męczennik prawdomówności” - to słowo zyskało sobie prawo obywatelstwa, widnieje ono na pomniku postawionym tutaj Błogosławionemu, w rok po beatyfikacji. Także Izba Pamięci Błogosławionego Antoniego Rewery to wielkie dzieło Biskupa Mariana i jego troski.
Podkreślić pragnąłbym jego wielką życzliwość dla księży, jego zainteresowanie duszpasterstwem - to był duszpasterz. On nie mógł żyć bez kontaktów z ludźmi w parafii, cenił sobie odwiedziny w maleńkich parafiach. Był wielkim przyjacielem młodzieży - z czasów jego prefektury w sandomierskiej „marmoladzie” do dzisiaj są żywe kontakty z młodzieżą, która otaczała Księdza Biskupa wielkim szacunkiem i przyjaźnią. Zawsze był na ich zjazdach, spotkaniach, wspólnych wyjazdach z nimi. Do końca był z młodzieżą - pamiętam już ostatnie spotkania w Zwoleniu na grobie ks. Nity i w Radomiu, gdzie Ksiądz Biskup celebrował Mszę św. na siedząco, był już bardzo słaby. Ale był ze swoją młodzieżą.
W ostatnim dniu odwiedziliśmy go z ks. Krzysztofikiem, był już w agonii, pobłogosławił nam, podziękował, że przyszliśmy. Tym gestem wdzięczności i błogosławieństwa zapamiętam go na zawsze.

Ks. prał. Stanisław Bar - moderator Ruchu Światło-Życie w latach 1992-2003, dziekan dekanatu Tarnobrzeg - Północ, proboszcz parafii pw. św. Barbary w Tarnobrzegu
Już wiadomo, że nie stanie pośród rozśpiewanej grupy młodzieży, nie zasiądzie z nimi do stołu, dodając do skromnego oazowego posiłku porcję anegdot i przywiezionych słodyczy. Wprawdzie ze względu na stan zdrowia, nie mógł odwiedzać tegorocznych oaz, niemniej dopiero w środę wielu członków sandomierskiej oazy uświadomiło sobie, że zabraknie Kogoś, kto darzył ich ogromną życzliwością, kto przez tyle lat był ciągle, rok w rok na jakimś ze spotkań obecny - a to wtedy, gdy błogosławił, dopuszczał do posługi i wręczał krzyże animatorskie, a to wtedy, gdy swoją obecnością, przewodniczeniem liturgii i trafnym słowem ubogacał Dni Wspólnoty. Co roku odwiedzał wakacyjne turnusy, by w dniu rozważania tajemnicy Zesłania Ducha Świętego sprawować pośród uczestników tych rekolekcji uroczystą liturgię budującą wspólnotę wiary. Kilka razy był też obecny na Oazowym Diecezjalnym Dniu Wspólnoty gromadzącym pod koniec sierpnia przedstawicieli większości parafialnych grup oazowych. Podobnie jak pozostali Księża Biskupi, chętnie przyjmował uczestników przeżywających rekolekcje trzeciego stopnia, pomagając im odnajdywać swoje miejsce we wspólnocie Kościoła.
Tak bywa, że wypowiedziane słowa wdzięczności okazują się niewymierne do wielkości doświadczonego dobra. Jestem przekonany, że dzisiaj wielu z uczestników tamtych rekolekcji wkraczając w dojrzałe życie, będzie realizować słowa zachęty, które do nich podczas tych niezapomnianych spotkań skierował Ksiądz Biskup i w ten sposób będzie spłacać zaciągnięty dług wdzięczności.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Znaczenie Bożego Ciała i nadużycia w procesji eucharystycznej

[ TEMATY ]

Boże Ciało

Karol Porwich/Niedziela

Poruszanie się procesji w drezynie lub przewodniczenie jej przez kapłana w kabriolecie to duże nadużycia liturgiczne. Takim nadużyciem mogą być też hasła o treści politycznej czy propagandowej umieszczane przy poszczególnych stacjach procesji w Boże Ciało – wyjaśnia w rozmowie z KAI ks. dr hab. Dariusz Kwiatkowski z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Teolog liturgii przypomina, że w tę uroczystość katolicy wyznają wiarę w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, w Jego śmierć i zmartwychwstanie, które ten sakrament uobecnia. - Zmieniają się konteksty kulturalne i polityczne, ale Chrystus jest ten sam na wieki – podkreśla rozmówca KAI.

Poniżej tekst rozmowy:

CZYTAJ DALEJ

Św. Joanna d´Arc

[ TEMATY ]

Joanna d'Arc

pl.wikipedia.org

Drodzy bracia i siostry,
Chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć o Joannie d´Arc, młodej świętej, żyjącej u schyłku Średniowiecza, która zmarła w wieku 19 lat w 1431 roku. Ta młoda francuska święta, cytowana wielokrotnie przez Katechizm Kościoła Katolickiego, jest szczególnie bliska św. Katarzynie ze Sieny, patronce Włoch i Europy, o której mówiłem w jednej z niedawnych katechez. Są to bowiem dwie młode kobiety pochodzące z ludu, świeckie i dziewice konsekrowane; dwie mistyczki zaangażowane nie w klasztorze, lecz pośród najbardziej dramatycznych wydarzeń Kościoła i świata swoich czasów. Są to być może najbardziej charakterystyczne postacie owych „kobiet mężnych”, które pod koniec średniowiecza niosły nieustraszenie wielkie światło Ewangelii w złożonych wydarzeniach dziejów. Moglibyśmy je porównać do świętych kobiet, które pozostały na Kalwarii, blisko ukrzyżowanego Jezusa i Maryi, Jego Matki, podczas gdy apostołowie uciekli, a sam Piotr trzykrotnie się Go zaparł. Kościół w owym czasie przeżywał głęboki, niemal 40-letni kryzys Wielkiej Schizmy Zachodniej. Kiedy w 1380 roku umierała Katarzyna ze Sieny, mamy papieża i jednego antypapieża. Natomiast kiedy w 1412 urodziła się Joanna, byli jeden papież i dwaj antypapieże. Obok tego rozdarcia w łonie Kościoła toczyły się też ciągłe bratobójcze wojny między chrześcijańskimi narodami Europy, z których najbardziej dramatyczną była niekończąca się Wojna Stulenia między Francją a Anglią.
Joanna d´Arc nie umiała czytań ani pisać. Można jednak poznać głębiej jej duszę dzięki dwóm źródłom o niezwykłej wartości historycznej: protokołom z dwóch dotyczących jej Procesów. Pierwszy zbiór „Proces potępiający” (PCon) zawiera opis długich i licznych przesłuchań Joanny z ostatnich miesięcy jej życia ( luty-marzec 1431) i przytacza słowa świętej. Drugi - Proces Unieważnienia Potępienia, czyli "rehabilitacji" (PNul) zawiera zeznania około 120 naocznych świadków wszystkich okresów jej życia (por. Procès de Condamnation de Jeanne d´Arc, 3 vol. i Procès en Nullité de la Condamnation de Jeanne d´Arc, 5 vol., wyd. Klincksieck, Paris l960-1989).
Joanna urodziła się w Domremy - małej wiosce na pograniczu Francji i Lotaryngii. Jej rodzice byli zamożnymi chłopami. Wszyscy znali ich jako wspaniałych chrześcijan. Otrzymała od nich dobre wychowanie religijne, z wyraźnym wpływem duchowości Imienia Jezus, nauczanej przez św. Bernardyna ze Sieny i szerzonej w Europie przez franciszkanów. Z Imieniem Jezus zawsze łączone jest Imię Maryi i w ten sposób na podłożu pobożności ludowej duchowość Joanny stała się głęboko chrystocentryczna i maryjna. Od dzieciństwa, w dramatycznym kontekście wojny okazuje ona wielką miłość i współczucie dla najuboższych, chorych i wszystkich cierpiących.
Z jej własnych słów dowiadujemy się, że życie religijne Joanny dojrzewa jako doświadczenie mistyczne, począwszy od 13. roku życia (PCon, I, p. 47-48). Dzięki "głosowi" św. Michała Archanioła Joanna czuje się wezwana przez Boga, by wzmóc swe życie chrześcijańskie i aby zaangażować się osobiście w wyzwolenie swojego ludu. Jej natychmiastową odpowiedzią, jej „tak” jest ślub dziewictwa wraz z nowym zaangażowaniem w życie sakramentalne i modlitwę: codzienny udział we Mszy św., częsta spowiedź i Komunia św., długie chwile cichej modlitwy prze Krucyfiksem lub obrazem Matki Bożej. Współczucie i zaangażowanie młodej francuskiej wieśniaczki w obliczu cierpienia jej ludu stały się jeszcze intensywniejsze ze względu na jej mistyczny związek z Bogiem. Jednym z najbardziej oryginalnych aspektów świętości tej młodej dziewczyny jest właśnie owa więź między doświadczeniem mistycznym a misją polityczną. Po latach życia ukrytego i dojrzewania wewnętrznego nastąpiły krótkie, lecz intensywne dwulecie jej życia publicznego: rok działania i rok męki.
Na początku roku 1429 Joanna rozpoczęła swoje dzieło wyzwolenia. Liczne świadectwa ukazują nam tę młodą, zaledwie 17-letnią kobietę jako osobę bardzo mocną i zdecydowaną, zdolną do przekonania ludzi niepewnych i zniechęconych. Przezwyciężywszy wszystkie przeszkody spotyka następcę tronu francuskiego, przyszłego króla Karola VII, który w Poitiers poddaje ją badaniom przeprowadzanym przez niektórych teologów Uniwersytetu. Ich ocena jest pozytywna: nie dostrzegają w niej nic złego, lecz jedynie dobrą chrześcijankę.
22 marca 1429 Joanna dyktuje ważny list do króla Anglii i jego ludzi, oblegających Orlean (tamże, s. 221-22). Proponuje w nim prawdziwy, sprawiedliwy pokój między dwoma narodami chrześcijańskimi, w świetle imion Jezusa i Maryi, ale jej propozycja zostaje odrzucona i Joanna musi angażować się w walkę o wyzwolenie miasta, co nastąpiło 8 maja. Innym kulminacyjnym momentem jej działań politycznych jest koronacja Karola VII w Reims 17 lipca 1429 r. Przez cały rok Joanna żyje między żołnierzami, pełniąc wśród nich prawdziwą misję ewangelizacyjną. Istnieje wiele ich świadectw o jej dobroci, męstwie i niezwykłej czystości. Wszyscy, łącznie z nią samą, mówią o niej „la pulzella” - czyli dziewica.

Męka Joanny zaczęła się 23 maja 1430, gdy jako jeniec wpada w ręce swych wrogów. 23 grudnia zostaje przewieziona pod strażą do miasta Rouen. To tam odbywa się długi i dramatyczny Proces Potępienia, rozpoczęty w lutym 1431 r. a zakończony 30 maja skazaniem na stos. Był to proces wielki i uroczysty, któremu przewodniczyli dwaj sędziowie kościelni: biskup Pierre Cauchon i inkwizytor Jean le Maistre. W rzeczywistości kierowała nim całkowicie duża grupa teologów słynnego Uniwersytetu w Paryżu, którzy uczestniczyli w nim jako asesorzy.

Podziel się cytatem

CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś w Boże Ciało: popatrz w swoje sumienie, ono musi być oczyszczone!

2024-05-30 16:38

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Paweł Kłys

- Chcesz klękać dziś przed Jezusem? Chcesz za Nim iść w tej pięknej procesji? To, mówi nam Pismo, popatrz w swoje sumienie. Ono musi być oczyszczone. Do oczyszczenia sumienia i spojrzenia w sumienie – do naszego wnętrza – wzywa nas Słowo w dniu, kiedy oddajemy najbardziej publiczną cześć Jezusowi. Kiedy wychodzimy na ulicę, kiedy chcemy Go pokazać całemu naszemu kochanemu miastu – mówił kard. Ryś.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję