Reklama

Darowane życie

Wszystko wskazywało na to, że z takiego wypadku trudno wyjść cało. Jemu się to jednak udało. Był jeden z ostatnich ciepłych, październikowych dni. Na taki dzień motocykliści tylko czekają. „Trzeba pozałatwiać tyle spraw zawodowych, prywatnych na mieście, w dodatku taka piękna pogoda; przy obecnych korkach na motorze będzie szybciej” - powiedział 40-letni Piotr do swojej żony, a za chwilę już go nie było. Przed południem telefon: „Pani mąż miał wypadek, prawdopodobnie coś z kręgosłupem” - usłyszała w słuchawce

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Drogi do szpitala nie pamiętam, jakie wtedy były światła czy kogoś wyprzedzałam, w głowie była jedna myśl: Boże, tylko nam go nie zabieraj” - wyznaje żona Piotra, mama trojga dzieci. „Do wypadku doszło o godz. 11.00. Samochód osobowy zderzył się z motocyklistą. 51-letnia kobieta kierująca VW Polo wymusiła pierwszeństwo przejazdu i zderzyła się z wykonującym manewr wyprzedzania motocyklem Yamaha. W wyniku zdarzenia, obrażeń ciała doznał 40-letni motocyklista. Obaj kierowcy byli trzeźwi” - tyle suchych faktów, które można było przeczytać na portalu internetowym. Tymczasem z relacji Piotra wynika, że po uderzeniu samochodu wyrzuciło go z motocykla, przekoziołkował i dostał się pod maskę samochodu. Kobieta nie zatrzymała się natychmiast, ale jeszcze kilka metrów jechała mając go pod maską. „Czułem, że za chwilę dostanę się pod koła i samochód zmiażdży mnie całego, zwłaszcza, że plecak zaczął się wkręcać pod spojler samochodu. Auto wreszcie zatrzymało się, dopychając mnie do krawężnika. Przez kilka sekund życie jak krótki film przebiegło mi przed oczami. Kilka sekund rozciągnęło się na całą wieczność, jak ocean czasu... A potem to już tylko wycie syren straży, pogotowia, policji i szpital. Byłem cały, tylko zewnętrzne obrażenia” - opowiada Piotr. „Plecak uratował Panu życie, bo zablokował drogę przedostania się ciała pod koła” - rzucił jeden z policjantów, który badał zdarzenie. Czy jednak plecak? Piotr jest przekonany, że to Matka Boża Różańcowa czuwała nad nim, zwłaszcza, że różaniec miał zawsze przy sobie. Felernego październikowego dnia mogło tu na ziemi wszystko się skończyć… Stało się inaczej. „Rozpatruję to wszystko w kategoriach darowanego życia. To nie był na pewno przypadek, to był cud” - wyznaje mężczyzna.

Znak od Boga

Barbara Wysocka, która wraz z mężem i dwojgiem dzieci cudem ocalała z pożaru kamienicy podkreśla, że od tej pory życie nabrało innego wymiaru. Byli na uroczystości rodzinnej na drugim końcu miasta. Tego wieczoru zamierzali wrócić do domu. „Jednak mama namawiała, żebyśmy zostali na niedzielę; w południe pójdziemy do kościoła, a potem obiad. Wahałam się, bo jeszcze tyle na głowie było do zrobienia, ale dzieci przegłosowały sprawę. Zostaliśmy” - opowiada. Rano w wiadomościach lokalnych radio bębniło już na temat tragedii, która wydarzyła się tej nocy w kamienicy Wysockich. Kilka osób spłonęło żywcem, kilkanaście zostało poparzonych. Ofiarami byli ludzie, z którymi stykali się na co dzień; przeżyli szok, a koszmar tamtego dnia wraca do dziś. „Gdybym się wtedy upierała jak zwykle, już by nas nie było… Jak to wszystko pojąć?” - zastanawia się Barbara. Myślę, że to czytelny znak od Pana Boga. Kilka dni po tragedii mieliśmy z mężem 15. rocznicę ślubu. Ostatnio w naszym małżeństwie nie działo się najlepiej, więc na pewno to jest znak, żeby coś w końcu zmienić, żeby zastanowić się nad swoim postępowaniem wobec siebie. Trzeba odbudować relacje między nami, mieć inne, głębsze priorytety. Tak to odczytuję” - mówi ze łzami w oczach Barbara.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zasłużyć na ciepło

Reklama

Adam aż trzy razy był już po tamtej stronie życia. Ma za sobą dwa bardzo poważne wypadki samochodowe. Podczas jednego czołowo zderzył się z ciężarówką. Drugi, kiedy jadąc „maluchem” nagle zauważył samochód jadący pod prąd. Uciekł na pobocze, zatrzymał się 1,5 cm od drzewa. „Co myślałem? Nie ma wówczas czasu na rozmyślanie, jakieś migawki z życia i trach. Po pierwszym wypadku byłem nieprzytomny kilka dni, miałem połamany kręgosłup, a potem były długie miesiące rehabilitacji. Wyszedłem z tego cudem” - mówi Adam. W 2005 r. kolejny raz spojrzał śmierci w oczy, podczas operacji. „Podczas zabiegu zacząłem schodzić: 3 minuty serce nie dawało oznak życia. Kiedy mnie reanimowali ja doznawałem takiego duchowego ciepła w jasności, którą chciałem osiągnąć. Uczucie niezwykle przyjemne, które na ziemi nigdy mi się nie przydarzyło. Lekarze ściągnęli mnie jednak do świata żywych, widać jeszcze nie był mój czas” - uśmiecha się Adam. „Pomyślałem wówczas, że muszę to życie przeżyć tak pięknie, by zasłużyć na to duchowe ciepło, którego doświadczyłem, i kiedyś tam po prostu wrócić” - dodaje.

Trwały ślad

„Byliśmy na wczasach z całą rodziną. Do domu wybieraliśmy się w sobotni ranek, ale tak jakoś dzieciom nie chciało się wstawać z łóżek. Trudno było je dobudzić. Porozumiewawczo zerknąłem na żonę: niech śpią, pojedziemy następnym pociągiem, po obiedzie, w końcu mamy taką możliwość, nic nas nie goni, są wakacje. Później trochę żałowałem, bo popołudniowy pociąg jechał z zagranicy i mógł być załadowany, ale słowo się rzekło: śpimy. Szybko przyszedł obiad i trzeba było pakować się z bagażami do wyjazdu. Niedługo po ruszeniu pociąg zwolnił i przystanął. Potem pojechaliśmy jakimiś bocznymi torami i przy okazji mogliśmy zobaczyć, co było tego przyczyną. Pociąg, którym mieliśmy jechać rano, spotkała katastrofa. Po raz pierwszy widzieliśmy takie pobojowisko, że aż dech zapierało w piersiach. Jeden z wagonów stał ok. 50 m od toru, w polach, inne porozrzucane były jak klocki. Jeden wagon był rozpruty wzdłuż ściany - zginęli tam wszyscy pasażerowie, którzy siedzieli przy oknie. Dowiedziałem się, że był tam nowy nasyp. Maszynista zlekceważył ograniczenie prędkości i zamiast 60 km/h jechał jeszcze raz tyle. Dostał 12 lat kary więzienia. Nasze życie być może zostało ocalone, zwłaszcza, że dzieci i my także lubimy siedzieć przy oknie” - Marek Śniadek opowiada o zdarzeniu, który zostawiło trwały ślad w życiu całej jego rodziny.

Bilans życia

W świecie Boga nie ma przypadków! Wszystko ma własny sens, a największy sens w planie Pana Boga ma to, co akurat w ludzkich planach nie ma najmniejszego sensu. Może warto już teraz zrobić jakąś przymiarkę do sądu ostatecznego i zbilansować swoje życie, choćby przez spowiedź z całego życia? Nigdy nie wiemy ile zostało nam tej reszty. Więc w imię tej niewiadomej, warto się teraz nawrócić, by potem nie doznać zawstydzenia. O tym dniu nie wiedzą nawet aniołowie.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W Wieliczce odbyła się podziemna Pasterka o poranku. To tradycja wyjątkowa nie tylko na skalę Polski

2025-12-24 12:12

[ TEMATY ]

pasterka

Wieliczka

Adobe Stock

101 metrów pod ziemią odbyła się zgodnie z górniczą tradycją w Wigilię rano w kopalni soli w Wieliczce podziemna Pasterka. Wzięło w niej udział ponad 800 osób, w tym górnicy z rodzinami i mieszkańcy miasta.

Uroczystej Mszy św. przewodniczył biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej Robert Chrząszcz. Liturgię koncelebrował kapelan wielickich górników ksiądz Wojciech Olszowski. Muzyczną oprawę zapewniła uroczystości Reprezentacyjna Orkiestra Dęta Kopalni Soli „Wieliczka”, która w tym roku obchodzi jubileusz 195-lecia.
CZYTAJ DALEJ

Czy w Wigilię obowiązuje post i kiedy należy iść do kościoła w święta Bożego Narodzenia?

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

wigilia

post

Adobe Stock

Czy na wigilijnym stole mogą pojawić się mięsne potrawy? Czy jeśli uczestniczyło się w Pasterce, trzeba iść na Mszę 25 grudnia? Czy 26 grudnia jest obowiązek mszalny? Co roku wiele osób ma podobne dylematy.

Uroczysta kolacja wigilijna jest elementem pięknej tradycji, towarzyszącej rodzinnemu przeżywaniu świąt Bożego Narodzenia. Nazwa nawiązuje do liturgicznej wigilii - czyli czuwania w wieczór poprzedzający święto. Warto więc pamiętać, by ta wigilijna wieczerza nie była pozbawiona wspólnej modlitwy i odczytania fragmentu Ewangelii mówiącego o narodzeniu Zbawcy.
CZYTAJ DALEJ

Spotkanie opłatkowe

2025-12-24 21:23

Biuro Prasowe AK

Kard. Grzegorz Ryś i biskupi pomocniczy spotkali się przed południem na tradycyjnym opłatku z siostrami zakonnymi i księżmi z Archidiecezji Krakowskiej. Spotkania w Sali Okna Papieskiego były okazją do wspólnej modlitwy i złożenia sobie wzajemnie świątecznych życzeń.

– Życzymy, by przyjście Jezusa napełniło serce księdza kardynała i księży biskupów nadzieją i nową mocą do niesienia Dobrej Nowiny o tym, że miłosierdzie Boże jest dla wszystkich. Niech tajemnica Bożego Narodzenia umacnia waszą pasterską posługę w Kościele, niech wasze słowo, świadectwo i codzienna służba pomagają ludziom odkrywać, że Bóg nie potępia, ale podnosi; nie odrzuca, ale przygarnia; nie budzi lęku, ale obdarza pokojem. Tego życzymy i o to się modlimy – mówiły siostry zakonne w czasie spotkania opłatkowego w Sali Okna Papieskiego Pałacu Arcybiskupów Krakowskich.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję