Syn krasnostawskiej ziemi, po 95 latach ziemskiej wędrówki powrócił w rodzinne strony, by spocząć obok swoich rodziców i bliskich. 29 października w parafii św. Franciszka Ksawerego w Krasnymstawie, a następnie na cmentarzu, żegnali go krewni i kapłani z bp. Mieczysławem Cisło.
- Ubywa kapłanów z pokolenia niezłomnych, którzy wyrwali w wierności. Oni nauczyli nas, że trzeba przylgnąć do Chrystusa, w Jego losie widzieć swój los. Tylko Chrystus jest zwycięzcą, Panem życia i śmierci - powiedział podczas żałobnej liturgii ksiądz biskup. - Zakończyło się ziemskie życie ks. Franciszka Haładyja. Dziękujemy mu za lata gorliwej służby, za głoszone słowo Boże, za sprawowane sakramenty; za to, że był wiernym świadkiem Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. W duchu nadziei, że po drugiej stronie życia przyjął go Bóg, który obdarzył go życiem i powołaniem do kapłaństwa, składamy na ołtarzu Chrystusa całe życie zmarłego. Wierzymy, Bóg oczyścił go z win i dopuścił do społeczności świętych; że usłyszał już ewangeliczne słowa: sługo dobry i wierny, wejdź do domu swego pana - powiedział bp Cisło.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Za głosem powołania
Ks. Franciszek Haładyj urodził się w styczniu 1925 r. w Rudce. Otrzymał imię na cześć patrona rodzinnej parafii, św. Franciszka Ksawerego. Jak on niósł Ewangelię bliźnim, mieszkańcom ziemi lubelskiej od Puław po Hrubieszów. Po latach nauki w krasnostawskim liceum, w 1948 r. odpowiedział na głos powołania i zgłosił się do seminarium duchownego w Lublinie. Jego katecheta z lat szkolnych zaświadczył wówczas, że „Franciszek wyróżnia się pracowitością, sumiennością, prawością charakteru, szczerością, czystością obyczajów, głęboką wiarą i pobożnością”. Tego wszystkiego nauczył się w rodzinie, która wierna Bogu i ojczyźnie była zawsze przywiązana do Kościoła i szczególną miłością darzyła Matkę Najświętszą.
Reklama
Po otrzymaniu święceń kapłańskich w 1953 r. ks. Franciszek został skierowany do pracy w sanktuarium Matki Bożej w Krasnobrodzie. Tam po raz pierwszy spotkał go 9-letni Mieczysław Cisło. - Młody wikary przyszedł do mojego domu rodzinnego z wizytą duszpasterską. Nałożył mi wówczas na ramiona stułę kapłańską - wspominał ksiądz biskup. Zapamiętał młodego kapłana jako pracowitego i pogodnego człowieka, który nie przeszedł obojętnie obok bliźnich. Wierni darzyli go szacunkiem i sympatią.
Dla Boga i ojczyzny
Kapłańska droga prowadziła ks. Franciszka przez liczne parafie, m.in. w Lublinie, Kraśniku, Puławach i Milejowie, gdzie jako proboszcz zbudował plebanię. W 1978 r. został proboszczem parafii św. Jana Nepomucena w Fajsławicach i w tej wspólnocie pozostał aż do emerytury w 1998 r. Dwie dekady gorliwej pracy przyniosły mu wdzięczność wiernych i uznanie biskupów. Wśród uczestników pogrzebu śp. ks. Haładyja obecny był ks. Tomasz Musiej, który jako mały chłopiec przyjął z rąk proboszcza sakrament chrztu świętego. Jak to zostało podkreślone, był to pierwszy chrzest w Fajsławicach, jakiego udzielił nowy proboszcz.
Gdy przyszła zasłużona emerytura, na ks. Franciszka spadły choroby, które z czasem rozwinęły się w śmiertelne dolegliwości. Cierpienie, przeżywane w łączności z Chrystusem, pozwoliło mu dojrzeć do spotkania z Bogiem twarzą w twarz. W jesieni życia, u progu wieczności, napisał: - „Nadszedł czas, by stanąć przed Bogiem, podziękować za dar życia i łaskę powołania do kapłaństwa. Zawierzam życie i wieczność Chrystusowi Królowi i Matce Bożej. Dziękuję za rodziców, za trud wychowania mnie dla Kościoła i narodu. Oświadczam, że dobro ojczyzny i świętość Kościoła były dla mnie zawsze wartościami nadrzędnymi. Tym wartościom służyłem, oddając to, co najdroższe w moim życiu”.