Antykościelne fobie
Reklama
W lewicowym Przeglądzie - kolejny przejaw pełnej zacietrzewienia
wobec Kościoła katolickiego publicystyki Aleksandra Małachowskiego (tekst Obelgi zamiast dialogu w numerze z 17 kwietnia). Autor atakuje
biskupa łomżyńskiego Stanisława Stefanka i abp. Stanisława Szymeckiego
z Białegostoku za ich publiczną krytykę prezydenta Kwaśniewskiego
po jego osławionym wecie wobec ustawy antypornograficznej.
Oto próbka stylistyki Małachowskiego: "No, moi panowie,
czy raczej księża biskupi. Wasze wypowiedzi wnoszą jakieś poważne
zło do naszego życia publicznego". Małachowski piętnuje również Episkopat
Polski, zarzucając mu, że kilka lat temu krytykował nową konstytucję.
Według Małachowskiego, "Episkopat Polski (...) rozpoczął zjadliwy,
nieraz brutalny atak polityczny i na autorów owej ustawy zasadniczej,
i na jej treść". Kończąc swój tekst, pełen przekłamań i antykościelnych
epitetów, Małachowski stwierdza: "Jestem już bardzo starym człowiekiem.
Szykuję się do odejścia. Zanim to się stanie, chciałbym pozbyć się
przekonania, iż wielu hierarchów Kościoła katolickiego źle służy
ojczyźnie".
Czytelników Niedzieli nie muszę przekonywać o fałszach insynuacji
Małachowskiego na temat hierarchów Kościoła katolickiego, którzy
tak konsekwentnie służą Ojczyźnie i bronią patriotyzmu w dobie, gdy
mówienie o Ojczyźnie i patriotyzmie jest niemodne w przeważającej
części najbardziej wpływowych mediów. Jak jednak sam Małachowski
służył i służy Ojczyźnie - oto pytanie, na które zalecam poszukanie
odpowiedzi w moim portrecie Małachowskiego w książce Czarny leksykon (wyd. z 1999 r.). Czytelnicy Niedzieli znajdą tam sporą porcję wypowiedzi
Małachowskiego z PRL-owskiej przeszłości, akcentujących potrzebę "
zachowania dyktatury proletariatu jako jedynej praktycznej drogi
wyrwania się kraju z potwornej nędzy i zacofania" czy gromiących
wrogów Polski Ludowej z emigracji. Warto przypominać te fakty, gdy
Małachowski na każdym kroku eksponuje swe domniemane ogromne zasługi
w walce z komunistycznym totalitaryzmem. Tak jak zrobił to też w
cytowanym wyżej artykule, pisząc: "Należę do pokolenia, które przez
kilkadziesiąt lat czekało nie z założonymi rękami na chwilę, kiedy
naród polski będzie mógł wybrać sobie wedle swej przez nikogo nie
ograniczonej woli Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej". Rzeczywiście
A. Małachowski nie czekał z założonymi rękami, lecz siadał do maszyny
do pisania w maju 1969 r., by stwierdzić, że "na ogół udało się przeciągnięcie
na pozycje lewicy tych, którzy w owym okrutnym czasie byli jej przeciwni
i teraz wszyscy ludzie dobrej woli mogą być dzisiaj szczęśliwi" (cyt. za A. Małachowski: Iliada półinteligentów, Kraków 1972, s. 95-96). Te wszystkie słowa o powszechnej szczęśliwości w socjalizmie były
pisane w maju 1969 r., po marcowym pogromie części inteligencji w
Polsce, po interwencji 5 państw w Czechosłowacji, na półtora roku
przed grudniowym buntem robotników Wybrzeża!
Wybielanie prokomunistycznych intelektualistów - poputczików
Reklama
W miesiącu katyńskim szczególnie aktualne jest przypominanie pamięci
o przeszłości. Pamięci o bohaterach i męczennikach, ale także o PRL-owskich
targowiczaninach, którzy wydali na śmierć polskich patriotów, i tych,
którzy bili w czasach stalinizmu brawo dla totalitarnego reżimu i
piętnowali "wrogów ludu". Tym bardziej, że trwa coraz gorliwsza akcja
ich wybielania. Kilka miesięcy temu w Gazecie Wyborczej poświęcono
aż trzy nekrologi postaci jednego z największych polskich stalinistów,
niszczyciela gospodarki - Eugeniusza Szyra. Tydzień temu w Magazynie
Gazety Wyborczej ukazał się artykuł znacząco wybielający postać arcystalinisty
i agenta NKWD Bolesława Bieruta. Od dłuższego czasu na łamach Gazety
Wyborczej i pokrewnych jej organów trwa akcja wybielania wzorcowego
oportunisty za kolejnych ekip rządzących PZPR-em - Jarosława Iwaszkiewicza,
przez parę dziesięcioleci prezesa ZLP. W ostatnich paru tygodniach
Gazeta Wyborcza (m.in. w numerze z 11 i 12 kwietnia) i SLD-owska
Trybuna (w numerze z 14 kwietnia, piórem samego P. Gadzinowskiego)
gromko zatakowały część społeczności w Dmosinie k. Głowna. Część
mieszkańców Dmosina nie chciała zaakceptować na patrona podstawówki
w tej miejscowości Jana Brzechwy, więc od razu zaatakowano ich za
antysemityzm, bo Brzechwa był Żydem. Atakujący oponentów przyjęcia
Brzechwy jako patrona szkoły przemilczają całkowicie prawdziwie ważki
argument przeciwko Brzechwie, który dyskwalifikuje go jako patrona
czegokolwiek. Chodzi o to, że był on w swoim czasie jednym z najgorszych,
najbardziej skompromitowanych służalców stalinizmu. Tak - właśnie
on, bajkopisarz Jan Brzechwa, "popisywał się" w dobie stalinizmu
obrzydliwymi tekstami, piętnującymi złą, "pańską" Polskę, Głos Ameryki
i Watykan, kułaków - "wiejskich pasibrzuchów". Oto fragment z typowego
wiersza Brzechwy z tamtych lat - Głos Ameryki:
Leżą imperialiści na pokładach Yachtów,
Chcą agresji, chcą wojny - zyskownych konszachtów,
A tu Apel Sztokholmski: stek złośliwych szykan!
Kwakrzy i metodyści liczą na Watykan.
Watykan cud uczyni i Hitlera wskrzesi,
Wiedział Hitler, co warci Polacy i Czesi -
Wiedział, jak trzeba walczyć z czerwoną zakałą,
Truman jest za łagodny, Tito - to za mało.
Gdyby Hitler zmartwychwstał, na rękę by szedł nam (...)
Czy dziwne, że proboszcz w Dmosinie nie jest entuzjastą
wybrania na patrona szkoły w swej miejscowości takiego "demaskatora"
Watykanu? Odsyłam czytelników Niedzieli do lektury II tomu Czerwonej
mszy czyli uśmiechu Stalina Bohdana Urbankowskiego (wyd. z 1998 r.),
gdzie znajdą jeszcze sporo podobnych smakowitych tekstów Brzechwy.
Ten stalinowski denuncjator "wiejskich pasibrzuchów" ma być dziś
patronem wiejskiej szkoły. Nauczycielom-ignorantom, którzy wpadli
na pomysł wybrania takiego patrona dla swej szkoły, polecam staranną
lekturę tekstu Jerzego Biernackiego: Kolaborant patronem szkoły? (Nasza Polska z 19 kwietnia).
Skrajnym przykładem wybielania intelektualistów - prosowieckich
poputczików był publikowany w dodatku Rzeczpospolitej o książkach (nr z 5
kwietnia) tekst Grażyny Borkowskiej o Simone de Beauvoir
Obietnice młodości. Borkowska całkowicie przemilcza w swym szkicu
bardzo kompromitujące przejawy prokomunistycznej ekstazy Beauvoir
i Sartre´a. Zamiast tego czytamy: "Po wojnie są najbardziej znanymi
lewicującymi intelektualistami zachodniej Europy. Sartre przeżywa
okres fascynacji marksizmem, dba jednak o to, by nie utracić swojej
niezależności. Simone de Beauvoir od początku deklaruje rezerwę wobec
Partii Komunistycznej". I to jest wszystko, co pisze
p. Borkowska
na temat jakże wstydliwego i kompromitującego parę intelektualistów-poputczików
związku z komunizmem i z ZSRR. Przypomnijmy więc choć kilka faktów (zachęcam w tej sprawie do lektury mego bardzo szerokiego hasła na
temat "autorytetów", zamieszczonego w II tomie Encyklopedii Białych
Plam, który ukaże się pod koniec kwietnia). Otóż, rzekomo dbający
o swą niezależność, Sartre maksymalnie zaangażował się w poparcie
ZSRR i komunizmu w szczytowym okresie stalinizmu - w 1952 r., deklarując,
że "antykomunista jest psem, nie popuszczę mu" (je n´en demordrai
pas). W tymże roku w publikowanym na łamach Les Temps Modernes obszernym
eseju Les Communistes et le Paix (Komuniści i pokój) zapewniał, że
ZSRR odrzuca wojnę. W sprawie wojny koreańskiej Sartre jednoznacznie
poparł kłamstwa propagandy komunistycznej, oskarżając faktyczną ofiarę
agresji - Koreę Południową o napaść na Koreę Północną. Sartre "wsławił
się" też brutalnym atakiem na Alberta Camusa za jego dążenie do publicznego
ujawnienia prawdy o stalinowskich obozach pracy niewolniczej. Jeszcze
w lipcu 1954 r. "niezależny" Sartre dopuścił się najbardziej absurdalnego
fałszu o ZSRR, głosząc w wywiadzie dla LibeMration, że "istnieje
całkowita swoboda krytyki w ZSRR". "Obywatele sowieccy krytykują
swój rząd o wiele bardziej i o wiele skuteczniej, niż my to czynimy". W tymże wywiadzie Sartre oświadczył, że obywatele sowieccy nie
podróżują za granicę nie dlatego, że im zabroniono, ale dlatego,
że nie chcą opuszczać swego cudownego kraju".
Tak idealizowana przez Borkowską Beauvoir "wsławiła się"
przeróżnymi peanami na temat komunistycznych "osiągnięć", m.in. rzekomego
szczęścia, jakie przeżywają mieszkańcy chińskich komun ludowych.
A oto taki piękny "kwiatek" ze wspomnień S. Beauvoir - Siłą rzeczy,
gdy komentowała postawę polskich intelektualistów: "Są jednak w rozterce.
Mieszkają w kraju mniej zaawansowanym w budowie socjalizmu niż Związek
Radziecki, działają tu jeszcze poważne siły reakcyjne: religia, chłopstwo,
przywiązanie do prywatnej własności; sprzeciwiając się stosowaniu
wobec nich przemocy, odczuwają jednak te zapóźnienia".
Warto przypominać te fakty w dobie coraz szerszego zacierania
pamięci o niedawnej przeszłości. By przytoczyć inny jaskrawy przykład
tego typu działań, przypomniany przez Ryszarda Legutko w tekście
Ideologia powszechnego zatroskania (Życie z 14 kwietnia). Legutko
pisał m.in.: "Pewna politycznie postępowa aktorka amerykańska, bodaj
Barbara Streisand, zapytana, czy wie, kim byli komuniści, odpowiedziała
- opierając się na oczywistym dla niej skojarzeniu - że byli to ci,
którzy chcieli pomóc ludziom (...). Znamienne jest, że ludzie rządzący
Hollywoodem uznali, że najbardziej stosowną osobą do wręczania Wajdzie
Oscara jest Jane Fonda - aktorka wsławiona swoimi spektakularnymi
deklaracjami sympatii dla Wietkongu oraz Północnego Wietnamu pod
rządami Ho Chi Minha. Hollywoodzkim prominentom nie przyszło do głowy,
że jest coś niesmacznego w fakcie, że człowiekowi, który komunizmowi
się przeciwstawiał, wręcza nagrodę osoba mająca za sobą ostentacyjnie
prokomunistyczne sympatie. W ich mniemaniu Wajdę i Fondę musi wiele
łączyć: wszak oboje cechowała troska o ludzi".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przeciw wprowadzaniu "nowej cenzury"
W czasie gdy tak bardzo usiłuje się wybielać komunistyczną przeszłość, i to w najbardziej wpływowych środkach masowego przekazu, od telewizji po Gazetę Wyborczą, tym istotniejsze jest utrzymanie i rozwój czasopism innej opcji, jednoznacznie piętnujących mity o "dobrym PRL-u", tak jak tygodnik Nasza Polska. Stąd tym ostrzejszy i coraz szerszy sprzeciw wobec podjętych parę tygodni temu prób zlikwidowania dwóch czasopism prawicowych: Myśli Polskiej i Naszej Polski. Pisałem już o tym w poprzednim przeglądzie prasy. Dodam tylko, że w międzyczasie do akcji protestu przeciwko zamiarom kneblowania prasy przez typ nowej cenzury, umożliwiającej likwidowanie "niewygodnych" czasopism, dołączyli m.in. posłowie: Jan Maria Jackowski, Dariusz Grabowski, Tomasz Karwowski i Bogdan Pęk (w Naszym Dzienniku z 13 kwietnia), prof. dr hab. Janusz Kawecki (w Naszym Dzienniku z 14 kwietnia), prof. Ryszard Bender (w Naszym Dzienniku z 15-16 kwietnia), przewodnicząca Zarządu Forum Kobiet Katolickich Anna Pernal (z 15-16 kwietnia), Jan Ośko z redakcji Naszego Dziennika (z 13 kwietnia).
Fala antypolonizmu trwa
Pisałem w poprzednim przeglądzie o szokującej bierności przedstawicieli najwyższych organów władzy RP wobec jaskrawych przejawów antypolonizmu. I znowu nikt z władz nie zaprotestował przeciw kolejnemu oszczerstwu na temat Polaków. Według Krzysztofa Wareckiego (tekst: Znowu nas obrazili, Nasz Dziennik z 14 kwietnia), w kanadyjskim czasopismie Calgary Herald z 24 marca napisano m.in. o wizycie Ojca świętego w Ziemi świętej: "Jest to wizyta zarówno historyczna, jak i osobista, jako że Papież spotkał się osobiście z ocalonymi z polskich nazistowskich obozów śmierci (w oryginale Poland´s Nazi Death camps)".