Reklama

Niechciane błogosławieństwo

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

To pewnie miało być tak: wielka miłość, biała suknia, marsz weselny, a potem długo i szczęśliwie, z błogosławieństwem Bożym - dziećmi.
Chrześcijańska nazwa tego wspaniałego wydarzenia w życiu kobiety powinna brzmieć: "stan błogosławiony", i tak też powinno ono być przeżywane: w radości, wewnętrznym spokoju i harmonii, wśród bliskich i ich miłości. Anka i dziewczyny, które znalazły się w podobnej sytuacji, czują, że słowo "ciąża" jest bardziej adekwatne; niektóre dodadzą - niechciana ciąża. I czasem jest to początek ich wewnętrznej tragedii, ale może stać się zalążkiem nowego życia, nowym startem, byle tylko dać im szansę.

Anka pochodzi z Mazowsza. O Domu Samotnej Matki i Dziecka w Żarkach Mieście k. Częstochowy dowiedziała się przypadkiem. Pojawił się w jej życiu jak światełko w tunelu. Przyjechała tutaj w tajemnicy przed rodziną i całym światem i aż dziwi fakt, że nikt z bliskich niczego nie podejrzewa. Bo też w tajemnicy ma być trzymany fakt jej odmiennego stanu, narodzin dziecka i samo dziecko. Anka chce oddać maleństwo do adopcji.
Różne są powody zjawienia się tu dziewczyn - przyjeżdżają same z jedną walizką, przysłane przez swojego proboszcza, lekarza, pomoc społeczną, czasem przywiezione przez pracowników pogotowia opiekuńczego. Samotne, zrozpaczone, panny i mężatki, często wypędzone z domu, w stanie psychicznego załamania. Całe szczęście, że Siostry Nazaretanki, którym Kuria Archidiecezji Częstochowskiej - właściciel Domu, zleciła jego prowadzenie, mogą przyjąć wszystkie. Przygotowanych jest 10 miejsc, a obecnie przebywa tu 7 matek z dziećmi - w tym Anka, która oczekuje na rozwiązanie. Przybywając tu, nie miała nawet potrzebnych badań lekarskich, a że chce swój stan utrzymać w tajemnicy - nie posiada żadnego zasiłku przysługującego samotnej matce. Dom nie pobiera żadnych opłat za pobyt. Kobiety i ich dzieci dostają tu wszystko - posiłki, dach nad głową, pomoc materialną, lekarską, pomoc w załatwianiu zasiłku, alimentów, czasem mieszkania, ale przede wszystkim dobrą atmosferę i wsparcie - siostry wiedzą, że jedynie miłość może wszystko naprawić.
Dom Samotnej Matki i Dziecka w Żarkach dysponuje kilkoma przytulnymi pokoikami, kuchnią, niewielkim ogródkiem. Na sąsiednich tapczanach sypiają dziewczęta z domów dziecka i uciekinierki z domów rodzinnych, opuszczone przez najbliższych - poszukiwaczki miłości i ciepła. Właściwie każda pochodzi z domu, gdzie zabrakło normalności, gdzie nikt nie uczył, co dobre, a co złe. Wychowane bez zasad, miłości, bez zdrowego kręgosłupa moralnego pogubiły się w tym życiu. Anka, jak wiele młodych dziewcząt, zapewne padła ofiarą "dowodu miłości". Ewka, która świetnie radziła sobie na studiach, nie potrafiła poradzić sobie z destrukcyjnym uczuciem do żonatego mężczyzny. Krystyna - bezdomna, 40-letnia matka piątki dzieci - przyjechała urodzić w godnych warunkach kolejne. Albo Iza - mężatka, która już dwukrotnie uciekała sprzed drzwi gabinetu przed aborcją, tu, nie mając akceptacji męża, urodziła swoje maleństwo, a teraz próbuje ułożyć sobie życie. Losy każdej z mieszkanek Domu są trudne do opisania bez emocji. Niezręcznie jest wypytywać o przeszłość - raczej nie chcą do niej wracać. Pragną zacząć, tu i teraz, wszystko od początku. Ten Dom daje im taką szansę.
Siostry starają się stworzyć namiastkę domu rodzinnego. Są więc wspólne posiłki, wspólne ich przygotowywanie, sprzątanie. Pogaduszki w kuchni, wymiana doświadczeń. Niektóre dziewczęta dopiero tutaj uczą się normalnych relacji międzyludzkich, okazywania uczuć, a nawet tak prostych wydawałoby się czynności, jak gotowanie czy posługiwanie się pralką automatyczną (notabene, jedyną w Domu, która musi dać radę codziennemu praniu setki pieluch). Obowiązuje tu prosty regulamin, który pomaga dziewczynom - jak określa to Siostra Dyrektor - "równać w górę". Bo nie wolno np. przeklinać, nakazuje się zgłaszać wyjścia, żeby nikt nie martwił się, że młodej mamie coś się stało. Ale co najważniejsze, te zagubione kobiety i dziewczyny (najmłodsza to 17-latka) mają tu możliwość nauczyć się przeżywać swoje macierzyństwo - bez awantur, strachu, krzyków i alkoholowej atmosfery. Mają czas na przeżywanie miesięcy miodowych ze swoim dzieckiem, tym pod sercem, czy tym już narodzonym.
Nie da się do końca oddać ani atmosfery tego domu, ani w pełni ukazać rozmiarów bólu i cierpienia, którym naznaczona jest historia życia każdej z podopiecznych. Nie da się też ukazać ogromnego potencjału dobra tych wszystkich, którzy podjęli się towarzyszenia młodym matkom w ich bardzo trudnym momencie życia. Siostry z zapałem opowiadają o bezimiennych sponsorach - ludziach, którzy regularnie wpłacają drobne sumy, ludziach, którzy biorą grosze, albo nic za remonty, którzy ofiarowują różne dary, np. piękne kwiaty do ogródka. Albo chociażby wspaniała pani doktor - Anna Bielobradek, pediatra. Przyjeżdża z Częstochowy na każde wezwanie lub sama zagląda, żeby upewnić się, czy z maluchami wszystko w porządku. Zawsze przywozi pakunek ze smakołykami. A sąsiadka - pielęgniarka, to właściwie całodobowe pogotowie ratunkowe. Nie sposób zapomnieć o zawsze życzliwych księżach z pobliskiej parafii Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza, zawsze gotowych z kapłańską posługą. Przykłady można mnożyć. Siostry są pełne wiary i ufności, bo dzięki ludziom dobrego serca uda im się położyć podłogę, doposażyć dom (przede wszystkim kupić pralkę), a nawet wybudować maleńką altankę, żeby mamy miały gdzie posiedzieć z maluchami podczas słonecznej pogody. Marzą też, że nadejdzie taki czas, że będą mogły codziennie zapewnić dzieciom soki i owoce.
Jakie będą dalsze losy Anki? Nie wiadomo. Może faktycznie odda dziecko do adopcji i powróci do rodziców. A może, tak jak większość dziewczyn, będzie sama starała się - dosłownie - walczyć o dom dla swego dziecka? Czy też zakończenie będzie bardziej romantyczne - ojciec dziecka okaże się odpowiedzialnym człowiekiem i będą żyli długo i szczęśliwie... Chociaż to ostatnie rozwiązanie jakoś się nie przytrafia - niestety... Siostry mają jednak nadzieję, że pobyt w Domu, tym przystanku normalności, kiedyś wyda swoje owoce. "Duch wieje, kędy chce"...


Archidiecezjalny Dom Samotnej Matki i Dziecka
ul. Częstochowska 15, 42-310 Żarki Miasto, tel. (0-34) 314-81-76
Bank Spółdzielczy w Myszkowie Oddział w Żarkach, nr 82791036-592-2706;
oraz PKO BP II O/Częstochowa nr 10201664-37165-270-1

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Małopolskie: Areszt za usiłowanie zgwałcenia dziewczynki w Rabce

2025-02-14 09:32

[ TEMATY ]

gwałt

Adobe Stock

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

Sąd Rejonowy w Nowym Targu aresztował w piątek tymczasowo na okres dwóch miesięcy 20-latka, który w środę zaatakował idącą do szkoły 13-latkę w Rabce-Zdroju. Podejrzany będzie mógł wyjść na wolność po wpłaceniu 50 tys. zł kaucji. Mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania gwałtu. Grozi mu dożywocie.

Podziel się cytatem Przekazał też, że razie spełnienia tego warunku sąd ustanowił dodatkowo środki zapobiegawcze jak dozór policji połączony z obowiązkiem stawiennictwa dwa razy w tygodniu w komisariacie policji w Rabce oraz zakaz kontaktowania się w jakikolwiek sposób z pokrzywdzoną, dwójką innych świadków oraz zakaz opuszczania kraju.
CZYTAJ DALEJ

Przerażający opis obrażeń, jakich doznał zamordowany ks. Lachowicz

[ TEMATY ]

ks. Lech Lachowicz

ks. Jacek Bacewicz

morderstwo kapłana

obrażenia

Instytut św. Maksymiliana Kolbego

ks. prałat Lech Lachowicz

ks. prałat Lech Lachowicz

Makabryczny opis okoliczności napadu na ks. Lecha Lachowicza. - Jeden z policjantów stwierdził, że przez całą swoją służbę nigdy nie spotkał się z takim bestialstwem - powiedział w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” ks. Jacek Bacewicz, który był na miejscu, gdy z plebanii wynoszono ciało zamordowanego kapłana.

Ks. Bacewicz, proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Szymanach jako jeden z pierwszych dotarł na miejsce zbrodni. Jak opisuje, drzwi do plebanii były zniszczone, a ksiądz Lachowicz został zaatakowany w przedsionku przy kancelarii, gdy zszedł na dół, by zobaczyć co się dzieje.
CZYTAJ DALEJ

PILNE! Nowe fakty w sprawie zabójstwa księdza z Kłobucka

2025-02-14 10:15

[ TEMATY ]

śmierć księdza

morderstwo kapłana

Karol Porwich/Niedziela

Ks. Grzegorz Dymek

Ks. Grzegorz Dymek

Wbrew wcześniejszym planom nie w sobotę, ale jeszcze w piątek po południu dojdzie do przesłuchania 52-latka, zatrzymanego w sprawie zabójstwa proboszcza w plebanii parafii Matki Bożej Fatimskiej w Kłobucku (Śląskie) – podała prokuratura.

W czwartek ok. 19 oficer dyżurny kłobuckiej komendy otrzymał zgłoszenie, że w budynku mieszkalnym na terenie parafii w Kłobucku przy ul. Kochanowskiego słychać odgłosy awantury. Po kilku minutach na miejsce dotarli policjanci, którzy w budynku znaleźli zwłoki 58-letniego proboszcza. W tym samym momencie zauważyli uciekającego mężczyznę, który został zatrzymany w bezpośrednim pościgu – opisywała w czwartek wieczorem policja. Ujęty mężczyzna to 52-latek, mieszkaniec Kłobucka.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję