Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Groźba monopolu władzy

Lider PiS Lech Kaczyński ostrzega przed groźbą zmonopolizowania władzy przez SLD w wywiadzie pt. SLD chce powrotu PRL, udzielonym Piotrowi Adamowiczowi w Rzeczpospolitej z 7 grudnia. Zdaniem Kaczyńskiego: " SLD chce zdobyć monopol władzy. Ma już pokaźne wpływy w mediach publicznych, opanowuje sektor publiczny w gospodarce, zmienia służby specjalne. Brakuje tylko wpływu na obsadę administracji, więc trzeba zawiesić działanie odpowiedniej ustawy. Jeśli do tego dodamy zapowiedź radykalnego obcięcia środków finansowych przeznaczonych dla partii politycznych, to mamy do czynienia z próbą załatwienia opozycji".

Esbecy wracają

Nawet Gazeta Wyborcza - tak długo arcymiłosierna dla postkomunistów i z taką werwą popierająca politykę "grubej kreski" - zaczyna alarmować. 17 grudnia w Wyborczej ukazała się korespondencja kilku dziennikarzy na temat zjazdów SLD w różnych regionach Polski pt. Dajcie stołki. Szczególnie ostrzegawczo brzmi relacja ze zjazdu SLD w Zielonej Górze: " Duże brawa w dyskusji dostawali też dawni funkcjonariusze SB. Na przykład Andrzej Żmudziński - 19 lat w SB, sam odszedł po zawale serca. Twierdzi, że i tak byłby negatywnie zweryfikowany ´za normalne czynności operacyjne´. Żmudziński tak nazywa to, co kiedyś robił - zajmował się inwigilacją księży. Mówił na zjeździe: ´Wielu fachowców dostało wilcze bilety. Widzę tu kilku na tej sali. Wygraliśmy wybory i czas coś ruszyć w tym temacie. Nie możemy siedzieć bezczynnie´. Dostał gromkie brawa". Jak widać, gorliwy fachowiec od śledzenia księży dosłownie nie może wytrzymać bez dalszej "normalnej" pracy " w tym temacie". SLD wygrało, a więc czas, by znów... śledzić, tropić i donosić!
Byli oficerowie SB wracają na liczne wpływowe stanowiska. Wprost z 9 grudnia informowało, że nowym szefem Generalnego Inspektoratu Celnego został Andrzej Anklewicz - były oficer SB i kontrwywiadu. Wcześniej w Rzeczpospolitej z 20 listopada już w tytule informowano: Awanse dla zwalczających opozycję. Zmiany kadrowe w UOP i Straży Granicznej. Wymowny dla nowej atmosfery był fakt, że skompromitowany aktywnością w prześladowaniu opozycji w latach 80. prokurator Andrzej Kaucz, mimo formalnego odwołania z funkcji zastępcy prokuratora generalnego i szefa Prokuratury Krajowej, dziwnie nie śpieszył się z faktycznym odejściem z tej funkcji, przy łaskawym patrzeniu na to przez palce pani minister Barbary Piwnik. Gazeta Wyborcza z 11 grudnia w tekście pt. A. Kaucz urzęduje pisała: "Choć w atmosferze skandalu niemal miesiąc temu Andrzej Kaucz (...) został odwołany przez premiera, nadal urzęduje w tym samym gabinecie i kieruje prokuraturą".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Atak na stołki trwa

W cytowanym już tekście Dajcie stołki z Gazety Wyborczej z 17 grudnia czytamy barwny opis zjazdu SLD w Katowicach, gdzie głośno narzekano na zbytnią powolność w obsadzaniu stanowisk ludźmi SLD. Szef śląskiej rady wojewódzkiej SLD i wiceminister gospodarki Andrzej Szarawarski musiał tłumaczyć gorliwie napierającym na stołki SLD-owcom: " Chcemy zmieniać kadry, ale dajcie nam szansę. W województwie śląskim czeka tysiąc stanowisk do objęcia, ale otrzymaliśmy od was tylko 600 ankiet personalnych. Tylko 150 z nich spełnia wymagania. Gdy zachęcaliśmy do kończenia kursów na członków rad nadzorczych, to mniej niż 20% ich uczestników zdało egzamin państwowy".
AO propos wymagań i kompetencji. Parę miesięcy nowego Sejmu pokazało, jak bardzo "przedobrzył" Leszek Miller przy dobieraniu prawdziwie wiernej armii SLD-owskich kandydatów na posłów. Okazało się, że rzeczywiście weszli do Sejmu tłumem wierni mu osobiście SLD-owcy: byli aparatczycy PZPR i aktualni aparatczycy. Szerzej opisuję ten dość szczególnie dobrany kształt sejmowej armii L. Millera w najnowszej książeczce pt. W obronie polskich interesów, wydanej w serii: "Biblioteka Książek Niepoprawnych Politycznie". Wierności na ogół nie towarzyszą kompetencje. Wśród paruset SLD-owskich parlamentarzystów jest niewielu prawdziwie doświadczonych prawników i ekonomistów. I tu "zaczynają się schody". Sama maszynka do głosowania nie wystarcza dla dobrego funkcjonowania parlamentu, trzeba przecież wypracowywać różne ustawy, prowadzić na jakimś poziomie dyskusje z nieźle przygotowanymi adwersarzami z prawicy. W Życiu z 8-9 grudnia cytowano już anonimowego urzędnika państwowego, mówiącego: "Odnoszę wrażenie, że w parlamencie nie ma klubu SLD. Posłowie nie występują w mediach, nie zgłaszają żadnych inicjatyw ustawodawczych". Autorka wspomnianego tekstu w Życiu z 8-9 grudnia Irena Pręcikowska, pisząc o przebiegu pierwszej po wrześniowych wyborach Rady Krajowej SLD, stwierdziła m.in.: "W kuluarowych rozmowach wielu posłów z poprzedniej kadencji skarżyło się, że w parlamencie nie ma kto pracować, bo nowi posłowie Sojuszu są merytorycznie nieprzygotowani. Podobnego zdania są członkowie rządu".

Reklama

Nawet Urban alarmuje

Różne wpadki i rejterady rządu Millera w ciągu pierwszych dwóch miesięcy jego urzędowania budzą coraz większe zaniepokojenie nawet w samych kręgach SLD. Znamienne pod tym względem są niepokoje Jerzego Urbana, głównego nadzorcy postkomunistycznej propagandy oszczerstw i kalumnii, a zarazem głównej wyroczni dla SLD-owskiego betonu. Gazeta Wyborcza z 20 grudnia przedrukowała z NIE obszerne fragmenty tekstu
J. Urbana pt. Feler Millera, ostrzegającego towarzyszy: " Ludność ma już dosyć gabinetu Millera jako rządu dziury budżetowej ( ...). Nic ważnego się nie dzieje. Brak pieniędzy staje się pretekstem do bezruchu, który ogarnia życie publiczne i państwowe (...). Pachnie już (...) porażką lewicy (...). Z całej centrali partyjnej ostała się knajpa i kasa. Wątłe i przedtem intelektualne zaplecze lewicy poszło na rządowe posady albo w zapomnienie (...). Działacze partyjni wciąż zajęci są obsadzaniem państwowych i samorządowych posad i domen, rywalizacjami, intrygami albo niczym".
Komentując ten niespodziewany atak Urbana na ekipę Millera ( być może pisany w intencji rywalizującego o wpływy z Millerem Kwaśniewskiego), Bronisław Wildstein pisze w tekście Niepokój towarzysza (Rzeczpospolita z 19 grudnia): "Urban to nie tylko redaktor plugawego tygodnika. To klasyk SLD, najprawdziwszy doradca jego liderów, wychowawca jego kadr. To zatem, że Urban potrafi napisać prawdę, nie powinno dziwić. Nawet zegar, który stoi, dwa razy na dobę pokazuje właściwą godzinę" .

Reklama

Pazerność SLD

W prasie mnożą się teksty pełne alarmów z powodu wyjątkowej pazerności SLD-owców w łowach na posady. Piotr Stasiński z Michnikowskiej Gazety Wyborczej (z 18 grudnia) ubolewa już w tytule swego tekstu na temat Zgubnej łapczywości SLD. Stasiński krytykuje działania SLD, prowadzące do faktycznej likwidacji w praktyce apolitycznej służby cywilnej na skutek dążeń do obsadzania z klucza partyjnego - bez konkursów i egzaminów - najwyższych stanowisk państwowych. W Życiu z 18 grudnia w wywiadzie udzielonym Dorocie Sajnug prof. Kulesza mówi: "Jest przecież konstytucja uchwalona przez Sejm, w którym SLD miał większość. Administracja musi być traktowana jako czynnik apolityczny, państwowotwórczy. Całe lata współpracowaliśmy ´ponad podziałami´ ( ...). No i masz babo placek. Zwycięstwo w wyborach i zasady poszły precz. Mówią: ´bierzemy, bo nasze. A dlaczego byśmy mieli nie wziąć sobie?´. Nie rozumiem takiego podejścia".

Oszukani nauczyciele

Coraz bardziej gorzko skarżą się za to przedstawiciele różnych środowisk, które przed wyborami mocno stawiały na SLD, naiwnie wierząc obietnicom Sojuszu. Wojciech Olszak w tekście Olśnienie ZNP w Naszym Dzienniku z 20 grudnia pisze o nagłym przebudzeniu starego sojusznika SLD - Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP). Cytuje nowe stanowisko wielce rozczarowanego Zarządu Głównego ZNP: "Z ubolewaniem stwierdzamy, że po raz kolejny nauczyciele zostali oszukani. Rząd, wywodzący się z SLD, ugrupowania, które w kampanii wyborczej ogłosiło edukację jednym z priorytetów, przekreślił te obietnice i zdystansował się od programu wyborczego".

Reklama

Na pocieszenie - urząd wojewody

Jeśli komuś z SLD nie powiodło się w interesach, partia o nim nie zapomina i śle go na urzędy. Piękny przykład pod tym względem opisuje Rzeczpospolita z 18 grudnia w tekście Michała Majewskiego pt. Czy wojewoda musi być biedny? Majewski pisze: "Ryszardowi Nawratowi nie poszło w interesach. Zmienił branżę na politykę". Został z nadania L. Millera nowym wojewodą na Dolnym Śląsku. Majewski przypomina koligacje nowego wojewody: "Trzej czerwoni muszkieterowie z Wrocławia od najmłodszych lat trzymają się razem. Jeden jest ministrem obrony, drugi był wpływowym wiceministrem, teraz jest posłem. Trzeciego muszkietera dopadły kłopoty w interesach i został wojewodą we Wrocławiu".

Koszty łapczywości

Nachalna, widoczna na każdym kroku pazerność SLD, jawne łamanie obietnic przedwyborczych nie pozostają bez widomych skutków. Gazeta Wyborcza z 22 grudnia w tekście pt. Odchodzące poparcie pisała, że według sondaży - "w ciągu ostatniego miesiąca liczba zwolenników ekipy Leszka Millera zmniejszyła się o 14 proc.". Publikowane w Rzeczpospolitej z 27 grudnia pt. SLD nie spełnia obietnic dane sondażu PHS pokazują: " Przeważająca większość Polaków, bo aż 68 procent, nie zgadza się z tezą, że rząd chroni osoby najuboższe przed skutkami kryzysu". Według sondażu, większość społeczeństwa, bo aż 60 procent, uważa, że "rządząca lewica nie realizuje zapowiedzi, że władza oszczędności zacznie od siebie".

Ostrzeżenia przed przykładem Argentyny

Rosnące niezadowolenie coraz szerszych grup społecznych w Polsce skłania licznych komentatorów do ostrzeżeń przed wybuchem społecznym, takim jaki nastąpił w Argentynie, którą niedawno ultraliberałowie podawali za przykład rzekomego "cudu gospodarczego". Jan Wróbel w Lekcji dla Polski (Życie z 22 grudnia) przytaczał nieusłyszane na czas ostrzeżenia analityka polityki gospodarczej Argentyny Moisesa Iconicoffa przed traktowaniem prywatyzacji jako "cudownego lekarstwa na wszystko". Mirosław Ikonowicz w tekście Stan wyjątkowy w Argentynie ( Przegląd z 27 grudnia) pisze z kolei o fiasku, jakim okazała się w Argentynie polityka ministra gospodarki Christiana Colombo. Osiągnął on (podobnie jak Balcerowicz) wielkie sukcesy w inflacji, redukując ją z pięciu tysięcy rocznie do zera. Tyle że równocześnie zadał swą polityką zabójczy cios w argentyński eksport i rodzimy przemysł.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#PodcastUmajony (odcinek 6.): Nie uciekaj, mały!

2024-05-05 21:33

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Co nam mówi o Maryi Jan pod krzyżem Jezusa? Czy muszę się martwić, jeśli jestem w czymś najsłabszy? I czego uczy mnie Maryja, jeśli chodzi o towarzyszenie bliskim w ważnych momentach? Zapraszamy na szósty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, że warto być z Nią, gdy się jest z innymi.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Diecezjalna Komisja Muzyki Kościelnej: w liturgii nie wolno wykonywać utworów o charakterze świeckim

2024-05-07 10:00

[ TEMATY ]

muzyka liturgiczna

Karol Porwich/Niedziela

W trosce o dobro kościelnej liturgii, w tym wykonywanych pieśni i psalmów, Diecezjalna Komisja Muzyki Kościelnej w kurii warszawsko-praskiej przypomina, że muzyka w kościołach powinna być odgrywana wyłącznie na żywo, a nie odtwarzana z nagrania. Komunikat w tej sprawie wydano z uwagi na "niepokojące praktyki korzystania z gotowych utworów audio, zastępujących grę organów, śpiew organisty i wiernych". Ponadto dokument tłumaczy m.in., że nie wolno w liturgii wykonywać utworów o charakterze świeckim.

Zwracając się do kapłanów i diecezjan świeckich, Diecezjalna Komisja Muzyki Kościelnej wydała komunikat dotyczący odtwarzania utworów audio w kościołach. W "trosce o dobro kościelnej liturgii, w tym wykonywanych pieśni i psalmów" zwraca w nim uwagę na "pojawiające się niepokojące praktyki korzystania z gotowych utworów audio zastępujących grę organów, śpiew organisty i wiernych podczas mszy świętych, nabożeństw i innych aktywności liturgicznych".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję