Bóg zstąpił z nieba, aby świat napełnić swoją miłością i mocą,
a nas ogarnia nieustannie trwoga. Przed oczyma przesuwają się apokaliptyczne
obrazy. Krwawe jęzory ognia liżą olbrzymie przestrzenie lasów, pożerając
je doszczętnie. Giną bezbronne zwierzęta, płoną domostwa zrozpaczonych
ludzi. Dumne drapacze chmur w jednej sekundzie rozpadają się jak
domki z kart, stając się koszmarnym ludzkim cmentarzyskiem. Bombardujące
samoloty "wymierzają sprawiedliwość", myląc punkty trafień i zabijając
bezbronnych ludzi. Leje się niewinna krew i płyną łzy. Niespotykane
dotąd powodzie, śnieżyce, huragany, trzęsienia ziemi, katastrofy
niszczą ludzki dorobek i są przyczyną śmierci. Mordercami stają się
rodzice i dzieci. Mnożą się przestępstwa, kradzieże, oszustwa.
"Lekarze" "usuwają ciąże", "pomagają umrzeć" nieuleczalnie
chorym i starcom.
"Naukowcy" "stwarzają człowieka", manipulują genami,
embrionami. "Artyści" bluźnią przeciw Bogu i Jego Matce. Liberalni "
pedagodzy" zatruwają myśli i serca dzieci. Zboczeńcy i rozpustnicy
stają się nauczycielami życia seksualnego, jedną ręką ofiarowują
młodzieży rozpustę, drugą - wspomagają dziecięce szpitale. Zakłamanie,
tryumfując, chichocze diabelskim śmiechem. "Wszechmocni psycholodzy" "
leczą duszę" w wytwornych gabinetach.
Moda na sukces, kult ciała, wolnomyślicielstwo, użycie,
konsumowanie, rozpasanie, bezwstyd, porno-tańce, sex-shopy, agencje
towarzyskie.
Cnotą staje się niecnota.
Czy naprawdę Bóg się rodzi...? Tak, naprawdę. Wyłania
się ze strumienia życiodajnej ciszy. Obejmuje nią umęczone, rozmodlone,
otwierające się na Niego serca. Rodzi się w cierpieniach szpitalnych
sal, w pochyleniu lekarzy i pielęgniarek nad chorymi. Kolebką Boga
stają się serca zatroskanych o los dzieci matek, ojców, babć i dziadków;
szlachetnych kapłanów, sióstr, nauczycieli, wychowawców; wszystkich
ludzi dobrej woli.
Na pewno Nowonarodzony znajduje się wśród bezdomnych.
Przecież sam nim był w szopie betlejemskiej! Widzę Go w oratoriach
dla zaniedbanych, często opuszczonych dzieci; w przytułkach; w placówkach
misyjnych pośród głodujących; w hospicjach. Poznaję Jezusa i Bożą
Rodzinę na antenie Radia Maryja. Cieszę się, gdy Go ujrzę na opanowanym
złem ekranie telewizyjnym. Dziękuję Mu, że tam się ukazał, że chciał
to uczynić.
Wołam Go z głębokiej nocy zła, z zakamarków mojej słabej
duszy. Wyciągam do Niego ramiona i ścigam rozpędem stęsknionego serca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu