W listopadzie 1845 r. administrator diecezji lubelskiej bp Wincenty Pieńkowski poprosił rosyjskiego gubernatora Marka Albertowa o rozbiórkę kościoła św. Michała. Ta najstarsza świątynia w mieście, zwana farą, pełniła wówczas rolę katedry. Uzasadniał, że „na kosztowną restaurację tego kościoła nie masz funduszu (…), pozostać zaś dłużej nie może bez obawy zawalenia się, bo już część sklepienia upadła”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bolesna rozbiórka
Tamtą decyzję skomentował po kilkunastu latach znakomity historyk kościelny ks. Jan Ambroży Wadowski: „społeczeństwo miejscowe ogarnęła jakaś martwota, magistrat miejski mało obchodziły teraz świątynie, a duchowieństwo wyższe, składające się z prałatów i kanoników, opuściło ręce i mniej gorliwym i ofiarnem okazywało się w podtrzymywaniu świątyni; coraz więc większa postępowała ruina, bo żadnej nie przedsiębrano gruntownej restauracji”. Rosjanom było to bardzo na rękę, po prawie sześciu wiekach zniknął najważniejszy symbol katolickości Lublina, ostatecznie zburzony przy użyciu prochu. Upadek fary św. Michała to jedno z najbardziej smutnych wydarzeń w historii miasta, kładące się cieniem zarówno na duchowieństwie, jak i wiernych świeckich.
Renesans św. Michała
Inny lubelski biskup, pierwszy po odzyskaniu niepodległości, Marian Fulman, zaraz po nominacji rozpoczął dzieło odbudowy diecezji po latach zaborów. Zwołał m.in. pierwszy synod w diecezji, powołał do istnienia KUL i Biskupiak, dostrzegł brak parafii i świątyń, zarówno w mieście jak i na wsiach. Powstały m.in. w Leszkowicach, Ostrówku i Jastkowie, a w samym Lublinie erygował parafie Najświętszego Serca Jezusa przy ul. Kunickiego, św. Teresy od Dzieciątka Jezus przy ul. Krochmalnej i parafię św. Michała Archanioła. Nowy kościół i parafia były swoistym aktem zmycia win zaniedbania z poprzedniego wieku. Niektóre źródła mówią, że część cegieł z dawnej fary została najpierw użyta do budowy prawosławnej cerkwi na pl. Litewskim, a po jej zburzeniu posłużyła do wznoszenia murów obecnej świątyni. Tuż przed rozpoczęciem prac wieś Bronowice została włączona administracyjnie do miasta Lublin, tam też zaczęły powstawać pierwsze wielkie zakłady przemysłowe. Potrzeba nowej struktury kościelnej była więc bardzo nagląca. Kościół powstał w ciągu 11 lat, za plebanię służył (aż do 1974 r.) drewniany dworek Sachsów, byłych właścicieli terenów.
Reklama
Parafia bez granic
W ciągu stu lat parafią kierowało siedmiu proboszczów, najdłużej - jak dotąd - budowniczy kościoła ks. Feliks Szeleźniak (1920-1944). Dla obecnego proboszcza, ks. Arkadiusza Paśnika, św. Michał jest pierwszą samodzielną placówką duszpasterską. Przez 13 lat odremontował świątynię z zewnątrz i w środku, otworzył parking, na którym samochód zostawimy za „Zdrowaśkę”. Tuż przy plebanii od dziesięciu lat funkcjonuje „Dom Chleba”; w dni powszednie rano częstują tam gorącymi napojami i chlebem ze smalcem. W starej plebanii siostry Nauczycielki od św. Doroty prowadzą świetlicę dla dzieci z pobliskich osiedli. Bronowice Stare są jedną z najbardziej zaniedbanych części Lublina. Na niektórych uliczkach normą jest toaleta na podwórzu. Duszpasterzowanie w takich warunkach jest specyficzne, ale ks. Paśnik ze współpracownikami skutecznie dociera do wiernych, dbając o tworzenie wspólnoty. Rok temu, w szczycie pandemii, parafianie wyścielili kościół swoimi zdjęciami, zapewniając o więzi z pasterzami.
Pasterzowanie ks. Paśnika wykracza daleko poza granice parafii dzięki siedmiu książkom napisanym z dużym talentem i duchową głębią. „Miłość”, „Obietnicę” czy „Życie” znają tysiące czytelników, a ich autor jest najlepszym pisarzem wśród lubelskiego duchowieństwa.