Prawie sześćdziesięcioletni mężczyzna kładzie się na kamiennej
posadzce w Sali Białej w Wieży Trynitarskiej. Dłonie udające aparat
fotograficzny przykłada do oczu i opowiada. "Pół godziny starałem
się sfotografować Mnicha nad Morskim Okiem. W obiektyw wciąż wchodził
mi "pobliski" szczyt Cubryna. To bardzo psuło kompozycję. W końcu
położyłem się na ziemi pod drzewem jarzębiny, której gałąź w kadrze
aparatu malowniczo przesłaniała "niepotrzebną" górę" - wspomina Jerzy
Porębny.
Zajmujący się fotografią od dwunastego roku życia, z zawodu
inżynier, z pochodzenia lublinianin, ma obecnie swoją czwartą indywidualną
wystawę. Trwającą do 20 września br. zainicjował wernisaż w niedużym
gronie wielbicieli Tatr, górskich wędrówek i panoramicznych widoków.
Część z nich po godzinnym spotkaniu, podczas którego wysłuchali barwnych
opowieści pana Jerzego, stała się także wielbicielami jego osoby
oraz wykonywanej przez niego amatorskiej fotografii.
Młody duchem, ale wciąż jeszcze i ciałem - opowiada o refleksie,
który pozwala mu jeszcze złapać szklankę rzuconą z odległości dwóch
metrów. Był na wysokogórskich szlakach turystycznych trzydzieści
jeden razy. Tylko trzykrotnie w czyimś towarzystwie. Niemal zawsze
fotografował. W efekcie ma na swoim koncie tysiąc sto zdjęć kolorowych
i dwieście pięćdziesiąt czarno-białych. Pokazują Tatry wiosną i latem,
ale i zimą, np. Dolinę Białego z lodowymi stalagmitami. Szczególnie
lubi fotografować, co zresztą widać na obecnej wystawie, górskie
skaliste szczyty: Żółtą Turnię, Granaty, Kozi Wierch czy Kozią Przełęcz.
Mimo licznych spotkań na szlaku z turystami, na jego fotografiach
niemal nie ma ludzi. Pan Jerzy bowiem dość krytycznie wypowiada się
o zachowaniu tzw. niedzielnych turystów i dlatego pomija ich w swoich
zdjęciach. Natomiast ceni tych, którzy są turystami wysokogórskimi,
tzn. decydują się jak i on pokonywać wysokość dwóch tysięcy metrów.
Wg niego są prawdziwymi pasjonatami Tatr, spokojnymi i skłonnymi
do zadumy. Tego pokroju osoby widać na jednym z najlepszych zdjęć
na wystawie. Przedstawia ono grupkę turystów ustawionych do obiektywu
plecami, którzy siedząc na jednym z grzbietów górskich otaczających
Dolinę Pięciu Stawów wpatrują się w grzbiet "Miedziane" i widoczny
na horyzoncie szczyt Krywań. Klimat zadumy nad pięknem i potęgą przyrody
podkreślał zapadający zmierzch. Taki symboliczny wymiar mają tylko
niektóre fotografie pana Jerzego, jak np. fotografia przestawiająca
zielone górskie stoki, wykonana zza kolistego otworu w skalnej ścianie.
Tego rodzaju zdjęcia skłaniają do doszukiwania się głębszego sensu
w otaczającej rzeczywistości. Czy będą to banalne, czy odkrywcze
filozoficzne refleksje, zależy od indywidualności każdego widza.
Na ogół jednak fotografie J. Porębnego są bezpretensjonalnym
odzwierciedleniem piękna i potęgi przyrody. Nie są to zdjęcia o jakichś
szczególnym ambicjach artystycznych. Porębny nie kreuje w nich swojej
wizji. Chce natomiast oddać w nich tylko to, co porusza serce turysty
- turysty, który ma wrażliwą duszę i bystre oko. Oko, które zauważy
piękno wysokich skał, ale i urodę drobnych, lecz oryginalnych roślin,
spotykanych na szlaku. Tę wrażliwość pan Jerzy Porębny zapewne odziedziczył
po ojcu. Był on zawodowym fotografem, którego zakład przez trzydzieści
trzy lata służył Lublinianom.
Pomóż w rozwoju naszego portalu