Z Paulem Badde - niemieckim watykanistą dziennika „Die Welt” - o Papieżu Benedykcie XVI - rozmawia Włodzimierz Rędzioch
Włodzimierz Rędzioch: - „Der Spiegel” powitał Benedykta XVI, pisząc sarkastycznie, że Papież odwiedza „ziemię niechrześcijańską”. Jak doszło do tak głębokiej dechrystianizacji Niemiec?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Paul Badde: - Nie należy zapominać, że w ostatnim stuleciu Niemcy były rządone przez dwie dyktatury - nazistowską i komunistyczną, obie antychrześcijańskie. Oczywiście, nie oznacza to, że wszyscy staliśmy się „poganami”. Der Spiegel ma jednak w pewnym sensie rację, gdyż proces dechrystianizacji społeczeństwa jest zaawansowany. Fakt, że obecny Papież pochodzi z kraju, gdzie Kościół stanowi mniejszość, jest - według mnie - rzeczą bardzo ważną i znaczącą.
- Wspomniał Pan o antychrześcijańskim nazizmie i komunizmie, nie powinniśmy jednak zapominać, że w XIX wieku w Niemczech prowadzono politykę kulturkampfu…
- Ideologia antykatolicka nie powstała w XX wieku, lecz pojawiła się już wcześniej. W XIX wieku była to ideologia kulturkampfu (w czasach Bismarcka oskarżano katolików niemieckich o posłuszeństwo wobec „obcego mocarstwa”, papieża z Rzymu), lecz - prawdę mówiąc - antykatolicyzm zrodził się jeszcze wcześniej, wraz z reformą protestancką.
Reklama
- Przed wizytą Papieża zdecydowana większość prasy niemieckiej była bardzo krytycznie nastawiona do Benedykta XVI i Kościoła katolickiego. Skąd ta wrogość?
- W Niemczech antykatolicyzm był w modzie. Katolicy stracili odwagę, dumę i świadomość swojej tożsamości. Żyli w milczeniu na marginesie społeczeństwa. Reakcje prasy w czasie przygotowań do papieskiej wizyty potwierdziły raz jeszcze, że jest ona antypapieska i antykatolicka. Dlatego hierarchia kościelna z jednej strony nie ufa mediom, a z drugiej - nie wie, jak się z nimi obchodzić.
- Czy stosunek prasy do Papieża zmieniał się w czasie trwania podróży?
- Sytuacja podczas podróży przypominała sytuację z kwietnia, gdy na papieża wybrano kard. Ratzingera. Wspaniałe zdjęcia były w sprzeczności z wrogimi tekstami prasowymi i niejako zadawały im kłam. Fotografie były tak bardzo znaczące i „mocne”, że nie mogły pozostawiać odbiorców obojętnymi.
I jeszcze jedna refleksja. Luter był przeciwko świętym obrazom i dlatego Kościół protestancki w Niemczech nie ma tradycji posługiwania się obrazami. Ta postawa wywarła też wielki wpływ na Kościół katolicki. Zapomniano też, że czasami obrazy są bardziej elokwentne i znaczące niż słowa.
- Jakie, według Pana, błędy duszpasterskie popełnił Kościół katolicki w Niemczech?
Reklama
- Kościołowi katolickiemu w Niemczech wydawało się, że musi konkurować z Kościołem luterańskim, co sprawiło, że zaczął się on w pewnym sensie „protestantyzować”. Kościół położył wielki nacisk na teologię i z tego powodu stał się Kościołem „dyskutującym” - a nie „modlącym się”. W związku z tym w Niemczech prawie całkowicie zanikła praktyka adoracji Najświętszego Sakramentu. Dlatego tak ważne i znaczące było motto Dnia Młodzieży: Przybyliśmy oddać Mu pokłon.
- Czy można przewidzieć, jakie będą konsekwencje wizyty Benedykta XVI dla Kościoła katolickiego i społeczeństwa niemieckiego?
- Mam nadzieję, że Światowy Dzień Młodzieży w Kolonii będzie punktem zwrotnym w historii niemieckiego Kościoła i społeczeństwa. Może być okazją do nowej chrystianizacji społeczeństwa i kultury oraz „odzyskania” utraconych cnót obywatelskich (to nie jest przypadek, że Niemcy, oddalając się od wiary, utracili cnoty obywatelskie). Niemcy słynęli z wielkich zdolności organizacyjnych. Przygotowania do Światowego Dnia Młodzieży w Kolonii trwały 8 lat, a pomimo to spotkanie okazało się wielkim „niewypałem” z punktu widzenia organizacyjnego (Włosi w ciągu kilku dni byli w stanie dobrze zorganizować pogrzeb Jana Pawła II, w którym uczestniczyły miliony ludzi).
- Dyrektor tygodnika „Die Zeit” powiedział, że wybór papieża z Niemiec oznacza dla tego kraju prawdziwy koniec II wojny światowej. Czy podziela Pan tę opinię?
Reklama
- Po wyborze Benedykta XVI odniosłem wrażenie, że zaczął się nowy rozdział w historii mojego kraju. Przez powojenne 50-lecie Niemcy żyły zapatrzone w swą trudną przeszłość. Wydaje mi się, że od dziś możemy zająć się teraźniejszością i przyszłością. Nie dotyczy to tylko polityki, lecz również religii, dlatego uważam, że w pewnym sensie zakończył się także rozdział, którego początkiem była reformacja. To wszystko, o co na początku walczyli protestanci, zostało w ciągu wieków zrealizowane przez Kościół katolicki. Pozostał natomiast bolesny i skandaliczny podział. Mam nadzieję, że niemiecki Papież przyczyni się do zdecydowanego rozwoju dialogu z Kościołami protestanckimi.
- Czy, według Pana, podróż Papieża do rodzinnego kraju pomoże Niemcom - a w pewnym sensie również wszystkim Europejczykom - odkryć ich prawdziwą tożsamość?
- Opowiem Panu pewien fakt. 20 lat temu wykładałem historię we Frankfurcie. Jeden ze studentów, widząc krucyfiks, spytał mnie: „Kto to jest ten INRI?”. Ten epizod najlepiej świadczy, jak bardzo zdechrystianizowane jest społeczeństwo niemieckie, które pilnie potrzebuje powtórnego „wychowania”, tak jak to miało miejsce po II wojnie światowej. Wówczas, po latach totalitaryzmu, trzeba było „wychować” Niemców do demokracji i Amerykanom się to udało - Niemcy stały się solidną demokracją. Dziś celem nowego wychowania powinno być odkrycie naszej chrześcijańskiej tożsamości. Mam nadzieję, że Benedyktowi XVI uda się zrobić tyle dla Niemiec, ile Jan Paweł II zrobił dla Polski. Tak jak Jan Paweł II pomógł Polakom wyzwolić się spod komunizmu, Benedykt XVI pomoże Niemcom wyzwolić się z więzów sekularyzacji i konsumizmu.
Niemcy to wielki kraj w centrum Europy, a co za tym idzie - ma istotny wpływ - dobry i zły - na sytuację w sąsiednich krajach i na całym kontynencie. Kard. Meisner wyjawił, że Jan Paweł II wybrał Kolonię jako miejsce Światowego Dnia Młodzieży, gdyż uważał, że Niemcy, które wyrządziły tyle zła w XX wieku, mogłyby - zważywszy na swą wspaniałą przeszłość - wnieść pozytywny wkład w XXI wiek.
Mówi Pan o konieczności odkrycia europejskiej tożsamości. To prawda, lecz obawiam się, że nie będzie to zadanie łatwe - zbyt dużo wpływowych grup (wystarczy śledzić to, co się dzieje w Parlamencie Europejskim) robi wszystko, by Europejczycy zapomnieli o swych chrześcijańskich korzeniach i żyli tak, jakby Bóg nie istniał.
- Dziękuję za rozmowę.