Święte Oblicze w Manoppello
to z pewnością największy cud, jaki mamy.
(św. Ojciec Pio)
W małej górskiej wiosce
Reklama
Manoppello to mała wioska we włoskim regionie Abruzji. Leży na wzgórzu między wysokimi masywami górskimi Gran Sasso i Majella a wybrzeżem Adriatyku. Nad wioską na stoku zalesionego wzgórza stoi sanktuarium Volto Santo - Świętego Oblicza, którego kustoszami są od wieków kapucyni. Z placu przed kościółkiem widać ładną neoromańską fasadę świątyni, wzniesioną z różowych i beżowych kamiennych bloków, tworzących geometryczny wzór. Wnętrze jest proste, trzynawowe. Nawa główna, w której stoi barokowy ołtarz, zakończona jest prostokątną absydą z trzema oknami. Nad tabernakulum wznosi się ozdobiona kolumnami konstrukcja, w której umieszczono srebrny relikwiarz przypominający monstrancję. W jego prostokątnym przeszklonym otworze nie ma jednak Hostii. Znajduje się tutaj tajemnicza tkanina, na której obu stronach można dostrzec oblicze mężczyzny. Od wieków miejscowi ludzie czczą ten niezwykły welon jako prawdziwe Oblicze Chrystusa. Powtarzana tutaj legenda głosi, że w 1506 r. tajemniczy pielgrzym podarował znanemu obywatelowi Manoppello, niejakiemu Leonellemu, paczuszkę. Gdy Leonelli rozwinął ją, okazało się, że znajduje się w niej delikatna tkanina z Obliczem Chrystusa. Przez 100 lat cudowny welon był w rękach jego potomków, a następnie stał się własnością niejakiego de Fabritiisa, który w 1638 r. podarował go miejscowym kapucynom. Kapucyni umieścili tkaninę na drewnianej ramie, którą zabezpieczyli dwoma szybami. Na początku XVIII wieku sporządzono srebrny relikwiarz w formie monstrancji, w którym umieszczono welon rozpięty na ramie. Dziś możemy go podziwiać nad ołtarzem kościółka.
Uczestniczenie we Mszy św. w sanktuarium Volto Santo w Manoppello jest przeżyciem niezwykłym i niezapomnianym. Któż z nas chociaż raz w życiu nie błagał Pana słowami Psalmów: „Dusza moja pragnie Boga żywego. Kiedy wreszcie przyjdę i ujrzę oblicze Twoje, Boże?” (por. 42, 3). Jeżeli mają rację Ci, którzy utrzymują, że welon w Manoppello to święte Oblicze Boga żywego, pragnienie zobaczenia Pana można spełnić w tym małym wiejskim sanktuarium. Gdy podczas Mszy św. kapłan wypowiedział słowa: „Oto Ciało moje” i podniósł Hostię, dostałem gęsiej skórki. Być może Ciało z przemienionej Hostii należało do człowieka, który patrzył na mnie z welonu. Nie ukrywam, że byłem wstrząśnięty. Przez wieki prostym wiernym z Manoppello i okolic wystarczała legenda, że w 1506 r. anioł pod postacią pielgrzyma podarował im cudowny welon z prawdziwym Obliczem Chrystusa. Traf jednak chciał, a może było to zrządzenie Opatrzności Bożej, że obrazem zainteresowała się trójka dociekliwych Niemców: zakonnica, jezuita - historyk sztuki i dziennikarz.
Zakonnica
S. Blandina Paschalis Schlömer, niemiecka trapistka z klasztoru Maria Frieden w Eifel, obecnie wiodąca pustelnicze życie w Manoppello, to osoba, która ponownie „odkryła” dla świata cudowny wizerunek. To ona po raz pierwszy udowodniła, po przeprowadzeniu skrupulatnych badań, że oblicze z Manoppello odpowiada wymiarom portretu Chrystusa z Całunu Turyńskiego, i napisała na ten temat interesującą książkę. Ta niemiecka zakonnica sprawiła, że wiele osób ze środowisk kościelnych, akademickich i dziennikarskich Rzymu dowiedziało się o istnieniu „świętego Oblicza”, przechowywanego w małej wiosce w Abruzji. Wyniki badań zakonnicy nie spotkały się ze zbyt życzliwym przyjęciem wśród uczonych zajmujących się Całunem Turyńskim. I nie należy się temu dziwić. S. Blandina twierdziła, że tak jak Całun jest odbiciem zmarłego Chrystusa, tak nieznany welon z Manoppello jest portretem Chrystusa żywego. Była również przekonana, że dla artystów pierwszych wieków chrześcijaństwa te dwa wizerunki były pierwowzorami autentycznych obrazów Chrystusa. Było to stwierdzenie bardzo odważne i kontrowersyjne, ale - jak powtarza s. Blandina - musiało minąć 100 lat, aby naukowcy uznali, że każdy szczegół Całunu Turyńskiego odpowiada opisom Męki Pańskiej. Być może minie następnych 100 lat, zanim stwierdzimy, że obraz na welonie z Manoppello jest świętym Obliczem Chrystusa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jezuita
Reklama
Studium s. Blandiny zainteresował się jezuita - o. Heinrich Pfeiffer, wybitny historyk sztuki, wykładowca na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Na początku był on nastawiony bardzo sceptycznie do tez swojej rodaczki. Z czasem jednak doszedł do wniosku, że welon z Manoppello jest prawdziwą relikwią Oblicza Chrystusa, tzn. jest zaginioną rzymską chustą św. Weroniki, przechowywaną kiedyś w Bazylice św. Piotra. Według Profesora, welon pochodził z Grobu Chrystusa w Jerozolimie. Przy czym Ukrzyżowany owinięty był w całun, na którym położono welon, co miałoby wyjaśniać, dlaczego na Całunie zachował się negatyw, tzn. obraz odwrócony, a na welonie - pozytyw. Hipotezy o. Pfeiffera spotkały się z nieprzychylną reakcją jego kolegów, a w szczególności specjalistów od Całunu Turyńskiego. Naukowiec pozostał więc odosobniony w swoich badaniach nad welonem z Manoppello.
Dziennikarz
Rezultaty badań przeprowadzonych przez „ekscentryczną” zakonnicę i „dziwacznego” profesora pozostałyby znane jedynie w ograniczonym kręgu eklezjalno-akademickim, gdyby całą sprawą nie zainteresował się trzeci Niemiec - Paul Badde, rzymski korespondent gazety Die Welt. Badde dowiedział się o istnieniu welonu z Manoppello od samego o. Pfeiffera 6 czerwca 1998 r. Od tego dnia zaczął swoje dziennikarskie śledztwo, którego rezultatem była seria artykułów w wielu czasopismach oraz książka opublikowana w naszym kraju przez Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, zatytułowana Boskie Oblicze. Całun z Manoppello. Książka Badde jest fascynująca i czyta się ją jednym tchem. Kard. Joachim Meissner - arcybiskup Kolonii - stwierdził, że dziennikarz - niczym w pasjonującym „kryminale sakralnym” - opisuje dzieje odkrycia świętego Całunu, na którym widnieje prawdziwy wizerunek Jezusa. Badde tak bardzo był zafascynowany swoimi niezwykłymi odkryciami, że dzielił się nimi ze wszystkimi znajomymi. Mnie również o tym wspomniał kilka lat temu, ale uznałem to za ekstrawaganckie, dziennikarskie hobby kolegi. Nie wiedziałem wówczas, że Paul przesyłał informacje o rezultatach swojego śledztwa również kard. Ratzingerowi - ówczesnemu prefektowi Kongregacji Nauki Wiary oraz był w kontakcie z jego sekretarzem - Georgiem Gänsweinem. Okazuje się więc, że dzięki tupetowi i przedsiębiorczości jednego dziennikarza historia Boskiego Oblicza z Manoppello, całkowicie nieznanego zdecydowanej większości katolików, była dobrze znana człowiekowi, który od ponad roku zasiada na katedrze św. Piotra. To wyjaśnia również, dlaczego Benedykt XVI pragnął złożyć 1 września br. „niespodziewaną” wizytę w zagubionym w Abruzji sanktuarium, o którego istnieniu do tej pory nikt prawie nie wiedział. Warto też dodać, że Manoppello znajduje się na terenie diecezji Chieti, gdzie pasterzem jest bp Bruno Forte, znany włoski teolog, ceniony również przez dawnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary.
Boskie oblicze w publikacjach
Coraz więcej faktów wskazuje na to, że w Manoppello znajduje się nienamalowany ludzką ręką, prawdziwy wizerunek Jezusa Chrystusa. 1 września br. przed wizerunkiem z Manoppello będzie się modlił Papież Benedykt XVI, zaś 2 września w TVP 1 o godzinie 17.30 zobaczymy film dokumentalny zatytułowany Oblicze, poświęcony temu tajemniczemu wizerunkowi.
Okazuje się, że znana z tradycji „Chusta św. Weroniki” naprawdę istnieje. Ta bezcenna relikwia chrześcijaństwa - tkanina z wizerunkiem Zbawiciela wykonana z bisioru, najcenniejszego materiału starożytności - jest przechowywana od przeszło 400 lat w małym kościele Kapucynów w Manoppello, 200 km na wschód od Rzymu.
Najnowsza publikacja wydawnictwa POLWEN, zatytułowana Oblicze Chrystusa, która ukazała się w przeddzień papieskiej wizyty w Manoppello, prezentuje dwa tajemnicze płótna: Chustę Weroniki, czyli Boskie Oblicze z Manoppello, i Całun Turyński. Jej autorem jest o. Andreas Resch.
Ogromnym zainteresowaniem czytelników cieszy się nadal pierwsza publikacja POLWEN-u, poświęcona wizerunkowi z Manoppello, zatytułowana Boskie Oblicze. Całun z Manoppello, autorstwa znanego watykanisty Paula Badde.