W pewnym wywiadzie przed finałem (bodajże) LM redaktor zapytał Puyola, czy zabrał piłkę kiedyś Henry’emu, a ten: „Oczywiście, tylko że na Playstation”
Sześć razy sztuka
Real Madryt. Jedna z najbardziej znanych marek klubowych. Szósty raz z rzędu poza burtą Ligi Mistrzów. Tego się chyba niewielu spodziewało. Na pewno nie ja - wierny kibic „Blancos”. 1/8 finału LM i koniec. I choć wydano grubo ponad 200 mln euro na transfery, to jednak na niewiele to się zdało. Za silny okazał się Olympique Lyon. „Królewscy” najpierw przegrali we Francji 1:0, by u siebie zaledwie zremisować 1:1. Piłkarze Realu wprawdzie stworzyli bardzo wiele okazji, ale okazali się po prostu nieskuteczni. Lyon zaś wykorzystał swoją szansę, a francuska „linia Maginota” spisywała się wyśmienicie (w przeciwieństwie do tej z II wojny światowej). Najlepszy zawodnik drugiego meczu? Bez wątpienia Cristiano Ronaldo. Portugalczyk dwoił się i troił. Kogo winić za porażkę? Na pewno nie trenera. Manuel Pellegrini wystawił najlepszą możliwą jedenastkę. Zawinił cały zespół. Co mają zrobić wierni kibice? Czekać na kolejny sezon, na kolejną fazę grupową, kolejne wspaniałe zwycięstwa i kolejne starcie w 1/8 finału. Teraz pozostaje walka w lidze hiszpańskiej. Trzeba tylko zadać sobie jeszcze pytanie: Czy „Królewscy” dadzą radę przeciwstawić się Barcelonie? Przekonamy się o tym już niebawem, a konkretnie 11 kwietnia, kiedy Santiago Bernabeu będzie gościć odwiecznego rywala.
Pomóż w rozwoju naszego portalu