Reklama
Blisko 3 lata opiekowałam się moją ciężko chorą mamą. Zmarła 14 sierpnia 2011 r. Wiele razy powtarzała: „Za swoją ciężką pracę, córuniu, pójdziesz do nieba”. Cierpiąc, mama, modliła się o moje zdrowie. Cudem uniknęłam onkologicznej operacji, chociaż nadal jestem pod kontrolą. Dla mnie moja mama nie umarła. Tak pięknie przygotowała mnie na moje spotkanie z Bogiem...
Mam przepiękny widok z okna (mieszkam na pięknej polskiej wsi), pragnę nieustannie w nim stawać i dziękować Panu Bogu za piękno tego raju, w którym pozwolił nam żyć, adorować Pana Jezusa. Ponieważ ciągle brakuje mi czasu, więc tylko szepczę: „Boże, jaki piękny Twój (czas) świat”.
Wspomniałam moją nieżyjącą już mamę, bo właśnie cierpiący, umierający uchylają nam rąbka tajemnicy życia i śmierci, ukazują ogromne wartości cierpienia. W cierpieniu nie ma miejsca na grzech. Cierpienie uczy prawdziwej, głębokiej, ufnej modlitwy i pokory, w cierpieniu jesteśmy w bliskim zjednoczeniu z Bogiem.
Spłacając Panu Bogu dług ogromnej wdzięczności za piękno świata, za tak hojne dary, które od Boga otrzymałam w nadmiarze, pragnę pomóc Panu Bogu „zbawiać” inne dusze - próbuję być taką malutką apostołką. Nieustannie odmawiam Różaniec, modlę się na czuwaniach nocnych, w intencji tych, którzy zeszli już z Bożych dróg - a jest ich coraz więcej.
Kochana i bliska mi Pani Aleksandro, gdzie tu jest miejsce i czas na nudę, nawet na roztrząsanie swojej samotności! I jeszcze sprzątam ten piękny Boży świat, zasypany śmieciami - przydrożne krzyże, cmentarze i wiele innych miejsc... No i, oczywiście, pakuję się, stroję na spotkanie w wieczności. Załatwiam wszystkie sprawy w kwestii tych ostatecznych. Myślę, że zdążę...
Ogromną wagę przywiązuję do piękna duszy, jednak muszę też być elegancka zawsze i wszędzie - jest takie niepisane prawo: do ładnych rzeczy, ładnych twarzy ludzie bardziej skłonni są przychylić się, zatrzymać, wysłuchać.
Wszystkich samotnych gorąco i serdecznie pozdrawiam i życzę wszelkiego błogosławieństwa Bożego.
Kochana Pani Aleksandro - Radio Maryja to największy uniwersytet katolicki świata. A Telewizja Trwam to niebo w domu.
Czytelniczka z Lubania
Piękny list o jesieni życia. Przede wszystkim jest w nim wiele miłości - do Boga, do bliźniego. I do siebie. Bo wbrew pozorom to także ważny aspekt miłości - akceptowanie siebie. Wiele problemów w życiu człowieka się rodzi, jeśli on sam nie potrafi lubić siebie.
Życie to służba. Bez tego ani rusz. Nigdy nie będziemy szczęśliwi, jeśli nie będziemy pomagali naszym siostrom i braciom. Znajomy Ksiądz opowiadał, jak to zna wiele osób zaliczanych do celebrytów. Uśmiechają się w mediach, sprawiają wrażenie radosnych, beztroskich i szczęśliwych, a tak naprawdę to czują się bardzo nieszczęśliwi, w ich życiu są tylko pustka i rozpacz. A my tak ich podziwiamy w kolorowych pismach, a może nawet czasami im zazdrościmy!
Nie można żyć tylko dla tzw. kasy i rozrywek. Po co żyjemy? Czy tylko po to, żeby mieć więcej i więcej? A kiedy będziemy mieli dosyć? Czy jest jakaś granica?
Czasami denerwuję się, że na wiele rzeczy nie mogę sobie pozwolić, że brak mi czasem „do pierwszego”. Ale na pewno lepszy jest niedosyt niż przesyt. A co Państwo o tym myślą?
Aleksandra
Pomóż w rozwoju naszego portalu