Odpust w Cmolasie od dawna urastał do rangi wydarzenia religijnego, które wykraczało swym znaczeniem ponad lokalną wspólnotę wiernych. Datowany na koniec XVI wieku (1585) przekaz o objawieniu się miejscowemu chłopcu, Wojtkowi Borowiuszowi, Pana Jezusa w scenie Przemienienia z góry Tabor, szerzący się kult Przemieniania Pańskiego, powstałe w miejscu objawienia sanktuarium z łaskami słynącym obrazem - to stwarzało scenerię uroczystości odpustowych, którym przez poprzednie lata przewodniczyli wybitni hierarchowie Kościoła w Polsce, w tym także - corocznie - biskupi rzeszowscy.
W tę scenerię i głębię przeżyć religijnych wpisywali się także wierni - miejscowi parafianie oraz pielgrzymi przybywający z sąsiednich parafii, dekanatów, a niejednokrotnie także rodacy z innych regionów kraju, a nawet z zagranicy - wpisywali się pobożnym uczestnictwem w nabożeństwach, pojednaniem u kratek konfesjonałów, a ci, którzy mogli, także pomocą w przygotowaniach do odpustu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W Roku Wiary uczestnicy uroczystości odpustowych w Cmolasie usłyszeli, dokąd jako dzieci Boże mają pielgrzymować, skąd czerpać siły, w czym tkwi sens ich życia i wiary. Kaznodzieja, bp E. Frankowski mówił w homilii: „W świetle wiary widzimy, że od Boga to wszystko pochodzi. A my dumni jesteśmy, że Bóg tak się pochyla nad nami, On, Wszechmogący, który jest Stworzycielem wszystkiego, tak się o nas po ojcowsku troszczy, tak się nami opiekuje. Daje nam siły, by tworzone przez nas dzieła nie uległy zepsuciu. Tak jak sól, która konserwuje, tak Bóg daje nam łaskę, by to, co tworzymy, miało wartość wieczną”.
W uroczystość Przemienienia Pańskiego bp Jan Wątroba zaprosił wiernych do górskiej wspinaczki, bo w całej historii zbawienia najważniejsze rzeczy Pan Bóg objawiał człowiekowi na górach. Przez biblijne szczyty: Moria, Horeb, Synaj, Górę Kuszenia, Górę Błogosławieństw kaznodzieja doprowadził ich do góry Tabor, skąd widać Golgotę, ale gdzie przede wszystkim Jezus objawił swoją chwałę i uchylił rąbka nieba. „Tabor to taki moment, kiedy niebo widzimy. Niebo, czyli cel naszej drogi (...), to najsolidniejszy fundament dla naszej nadziei. Źle jest człowiekowi, który stracił nadzieję. (...) Brak nadziei to rozpacz. Dla ucznia Chrystusa nie może być takiej perspektywy. (...) Nade wszystko spodziewamy się spełnienia tych wszystkich obietnic, proroctw, zapowiedzi, Jezusowych słów. (...) Wracajmy do naszych domów utwierdzeni w nadziei, że Pan Bóg na nas czeka, kocha nas i towarzyszy nam w naszej życiowej wspinaczce”.