Lubimy, gdy w powieści pojawiają się Tatry, a jeszcze bardziej, gdy to właśnie tam rozgrywa się akcja. Gorzej, gdy dzieje się to w utworach literaturopodobnych i służy jedynie ich celom. To przypadek książki, o której wydawca napisał: „Surowa przyroda Tatr, mroczny góralski folklor i środowisko TOPR-owców są zaledwie tłem dla (...) tajemniczej historii, w której mistrz kryminału brawurowo przekracza gatunkowe granice”. Czytelnik zaczyna lekturę, gdy bohaterowie znajdują się w okolicach Morskiego Oka, a kończy ją zagadką: jak można było tak wszystko zagmatwać i dać książce tytuł, który wcześniej nadali swoim powieściom Marcin Ciszewski i Jozef Karika? Tatrom na szczęście nie grozi los Sandomierza, któremu kryminalne zagadki rozwiązywane przez sympatycznego serialowego księdza przyszporzyły opinię niebezpiecznego miasta.
Pomóż w rozwoju naszego portalu